Artykuły

Zamknięty teatr otwarty

Jak z imprezy, na którą zaprasza się pasażerów i bezdomnych z Dworca Centralnego zrobić elitarne przedstawienie - pokazał Grzegorz Jarzyna

Wokół mnie bezdomni i kilku po­dróżnych. Siedzę i oglądam pre­mierę przedstawienia Grzegorza Jarzyny "Zaryzykuj wszystko" za­powiadaną szumnie jako "teatr dostępny dla wszystkich tych, którzy nie chodzą na normalne spektakle". Scenografia przypomina pokój w tanim motelu. Scena i widownia zostały umieszczone w dawnym barze Express na antresoli Dworca Centralnego. Do środka weszło jednak tyl­ko 50 osób z biletami. Reszta może obserwować wydarzenia przez szybę z poczekalni. Na scenie pojawiają się aktorzy. Do szyby nie­śmiało podchodzi kilku bezdomnych. Pan z pierwszej ławki śpi nieporuszony. Ludzie sprzed szyby próbują zrozumieć, co dzieje się w barze. Dźwięki docierają tu tylko wtedy, gdy w spektaklu pojawia się głośna muzyka. - Jeśli przyłożysz ucho, to nawet słychać - radzi star­szy mężczyzna kobiecie w żółtej kurtce.

- Ale nie będę nic widziała - ripostuje ona. - Co to za teatr. Tylko się drą, lepiej by coś za­śpiewali - żali się mieszkanka poczekalni, ław­ka czwarta.. Nadstawiam uszu, ale nie jestem w stanie zro­zumieć, o co chodzi w tej sztuce. Flesze aparatów budzą pana z pierwszej ławki. Zawstydzony wstaje i odchodzi. Poczekalnia ożywa dopiero wtedy, gdy za szybą rozgrywa się scena erotyczna. - To nie sztuka, tylko zwykłe pieprzenie - podsu­mowuje jedna z kobiet obserwujących spektakl. - Słuchaj, kochana, nie znasz się na sztuce - od­powiada jej koleżanka z ławki. Po scenie dynamicznie przemieszczają się ak­torzy. Dochodzą do nas słowa piosenki Czesława Niemena "Dziwny jest ten świat, gdzie jeszcze wciąż mieści się wiele zła", a chwilę później do szyby podbiega aktor umazany czerwoną farbą. Gdy na scenę wpada aktor ze sztucznym członkiem umieszczonym w rozporku, na twa­rzach kobiet w poczekalni pojawiają się rumień­ce. Ktoś krzyczy: - Porno! publiczność w barze zaczyna klaskać. Aktorzy się kłaniają. Spektakl się skończył. Widzowie w poczekalni nadal nie wiedzą, o co chodziło. - To miał być teatr otwarty. Poszukiwanie wi­dzów, którzy nie trafili do zinstytucjonalizowa­nego teatru, a przecież sporo ludzi odeszło stąd z kwitkiem - mówi Wiesław Bolechowski, jeden z widzów, którzy nie dostali się do środka. Awanturować się nie mógł, bo przy wejściu do zamkniętej sali stało trzech policjantów. Pilnowali porządku, bo przecież na premierę przy­szły VIP-y.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji