Artykuły

Amerykański realizm w polskim stylu

Gwiazdorska obsada, duże koszty produkcji i eksploatacji, a wartości artystyczne, intelektualne czy nawet rozrywkowe - wątpliwe. "Sierpień" w reżyserii Grzegorza Brala, dyrektora artystycznego Teatru Studio, nie jest wydarzeniem sezonu - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Czy to na pewno premiera? Czy raczej uroczysty finisaż, pożegnanie z tytułem, który po dekadzie schodzi wreszcie ze sceny Teatru Studio? Usunięcie z repertuaru ramotki opartej na telenowelowym schemacie byłoby gestem rozsądku i wspaniałomyślności wobec widzów. Niestety nie. Premiera odbyła się kilka dni temu. W dodatku dyrektor artystyczny Studia Grzegorz Bral uważa, że jego spektakl według sztuki Tracy'ego Lettsa może być wzorem, jak należy wystawiać tego typu teksty i jak pracować z aktorem.

"Siepień" opowiada o rodzinie osieroconej przez ojca Beverly'ego (obecny jedynie w odtwarzanych projekcjach Jerzy Trela). Dorosłe córki samobójcy (Ewa Błaszczyk, Joanna Trzepiecińska, Edyta Jungowska) spotykają się w rodzinnym miasteczku. Początkowo pomagają matce (Teresa Budzisz-Krzyżanowska) w poszukiwaniach zaginionego. W końcu przygotowują stypę. Taszczą ze sobą własne sypiące się rodziny i partnerów przysposobionych nie z miłości, ale z desperacji. Ściągają też do rodzinnego domu wzajemne pretensje, iluzje na temat przeszłości.

Sztuka Tracy'ego Lettsa podbiła Broadway, a przyjęcie ról w filmowej wersji rozważały Meryl Streep i Julia Roberts. Niestety w wersji Teatru Studio nie występują gwiazdy Hollywood. Przez trzygodzinne przedstawienie brną aktorzy, którzy ewidentnie dawno już nie doświadczyli ani ciekawych wyzwań indywidualnych ani pracy zespołowej. "Realizm w amerykańskim stylu" pojmują zaś specyficznie. Córki opierają więc swoje role na jednym pomyśle, gagu, emocji. Sposób, w jaki Grzegorz Bral polecił artystom pokazać szaleństwo, załamanie nerwowe czy blokady psychiczne bywa momentami karykaturalny. Podobnie jak pomysł na rolę Moniki Obary indiańskiej pomocy domowej zatrudnionej przez odchodzącego ojca w ostatnim geście troski o rodzinę. Zacięta w grymasie bólu i krzywdy przygląda się wydarzeniom jak moralnej wyższości. Ma wprowadzać inną perspektywę, reprezentować element duchowy i odchodzący świat prostych zasad. Pozostaje zlepionym ze stereotypów ozdobnikiem. Przedstawienie to nie koncert gry aktorskiej ani galeria głębokich portretów ludzkich. Psychologia ma tu charakter sensacyjny (takie rzeczy! w porządnej z pozoru rodzinie!).

"Sierpień" przypomina nie tylko najgorsze produkcje Teatru Studio sprzed kilkunastu lat, ale też najbardziej banalne polskie opery mydlane z tamtych czasów. To spektakl dla sentymentalnych podglądaczy, który trudno traktować jako poważną wypowiedź Grzegorza Brala - reżysera nazywającego się kontynuatorem tradycji Tadeusza Kantora czy Józefa Szajny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji