Artykuły

I co po kacu

Po czasie wypełnionym historią przyszła pustka.

Opublikowana przez Mrożka w 1980 roku sztuka jest na pierwszy rzut oka tak prosta, że aż onieśmiela. Przedstawia moment przełomowy w dziejach Polski - ostatnie chwile II wojny światowej i pierwsze dni w nowej, komunistycznej rzeczywistości. Bohaterowie idą - dosłownie, za posuwającym się frontem i w przenośni za "parowozem" historii. Każdy szuka swojego miejsca. Najbardziej oczywisty jest kierunek, w którym zmierzają Ojciec i Syn - po prostu chcą dojść do rodzinnego domu. Ale własnego miejsca szukają też Baba z brzuchatą Córką, Nauczyciel i wyraźnie odstający od pozostałych poszukiwacz tajemnicy istnienia Superiusz. Między wędrującymi porusza się awanturnik Porucznik Zieliński starający się zbić kapitał na zawierusze.

Pierwowzoru Superiusza łatwo doszukać się w Witkacym. Pozostali tworzą panoramę społeczeństwa, któremu na bagnetach przyniesiono komunizm.

Mrożek napisał swój anty- "Popiół i diament", mówiono przed ponad dwudziestu laty, gdy powstała sztuka. Taką interpretację potwierdzał opublikowany wówczas felieton, w którym autor "Pieszo" pisał, że fałszywa wizja rzeczywistości tużpowojennej przedstawiona w głośnej powieści Andrzejewskiego zwiodła młodych wówczas ludzi. Tymczasem, sugerował Mrożek przez tekst "Pieszo", wszystko się działo tak jak w tej sztuce - prozaicznie i okrutnie. Tak się rodził nowy wspaniały świat, który teraz, u progu lat 80., się kończy.

Błota nie ma

Kutz wystawił sztukę Mrożka prawie 60 lat po wojnie, ponad 20 lat po czasie nadziei i prostych diagnoz roku 80., w paręnaście lat po ustanowieniu wolnej III Rzeczypospolitej. Jego "Pieszo" w przeciwieństwie do słynnych dwóch realizacji Jerzego Jarockiego z tamtych lat, w których na scenie było prawdziwe błoto i grzęznący w nim "wzięci z życia" bohaterowie, jest bardziej odrealnione. Owszem, za nasypem słychać pociąg, sypią się skry, na horyzoncie widać wierzchołki słupów trakcyjnych, ale jest to przedstawiony z dużym dystansem wyraźnie teatralny świat.

Co po pustce?

Ten dystans powiększa wyrazista, zmierzająca miejscami ku farsie, gra aktorów. Widać to szczególnie w rolach Jerzego Treli (Ojciec) i Anny Dymnej (Baba). Ale to "dziwna" farsa - jej oglądaniu towarzyszy wzrastające poczucie obcości. Strażnikiem poczucia nierzeczywistości staje się pozbawiony określonej tożsamości Grajek Anny Radwan-Gancarczyk. Dystans zwiększają też dobiegające z głośników fragmenty masowych pieśni i wyświetlane na ścianie za plecami aktorów ogromne fotografie: pracujących na polu ciągników rolniczych, siedzących na trybunie partyjnych dygnitarzy. Także zbiorowy portret Polaków sfotografowanych podczas którejś z wizyt Papieża.

Tło towarzyszące powojennej sekwencji Kutzowego "Pieszo" pokazuje nasze polskie, zbiorowe doświadczenia bez komentarza, jako gołe fakty. W tym świecie wyrośliśmy, to jest zapisane w podręcznikach, utrwalone na zdjęciach.

Superiusz (Krzysztof Globisz) pod koniec spektaklu, w wyjętej z dramatów Witkacego scenerii, przychodzi z zaświatów z nową, egzotycznie tandetną towarzyszką, Kleopatrą-Bajaderą (Beata Malczewska). Może to znaczyć, że nie potrafi sobie znaleźć lepszego miejsca w naszej świadomości niż uproszczony w medialnej obróbce fantom, który żywi masową wyobraźnię. O metafizyce nie ma mowy.

Inni też dotarli, pieszo, do punktu, w którym nie potrafią się odnaleźć. Pojawia się dojmujące poczucie pustki. Nie wypełnią jej już żadne deklaracje. Kiedy aktorzy mówią ze sceny, że po wojnie będzie lepiej, widzowie natychmiast reagują śmiechem, bo znowu mamy wojnę, po której rzecz jasna ma być lepiej. Jednak czy ktoś jeszcze wierzy politykom i wojskowym z telewizorów?

Co przyjdzie na miejsce tej pustki - tego Kutz w swoim intrygującym spektaklu nie przesądza. Pokazuje tylko świat, w którym miało być lepiej, a jest kac. Cała nadzieja w tym, że po kacu nie musi nastąpić nowe, narodowe "pijaństwo". Jednym z możliwych wariantów jest przecież trzeźwienie.

Być przyzwoitym

MAREK MIKOS: Jak określi Pan to, co się dzieje w Polsce?

KAZIMIERZ KUTZ: Wśród Polaków wzmaga się poczucie opuszczenia, samotności. Energia, z której zrodził się ruch "Solidarności", ta erupcja nadziei, została zaprzepaszczona. Wszyscy jesteśmy temu winni.

M.M.: Jaką Pan widzi terapię?

K.K.: - Trzeba stworzyć warunki dla przyzwoitości. Przywrócić stan normalności.

M.M.: Do wywołania takiej refleksji potrzebne było Panu "Pieszo"?

K.K.: - Zachwyciłem się pojemnością tej sztuki. Jej sztafaż historyczny dotyczy roku 1945, ale świetnie pozwala mówić o współczesności. Zapisana jest w niej nadzieja na powrót przyzwoitości. Podobnie jak - moim zdaniem - Mrożek pokładam ją w prostych ludziach, w ich uczciwości.

M.M.: Nie marzy Pan o nakręceniu o tym współczesnego filmu?

K.K.: - Mam od trzech lat gotowy scenariusz, ale nikt nie chce dać pieniędzy na realizację. Film ma być właśnie o tym, co robić, żeby być przyzwoitym. Ale teraz wolą "13 posterunek" i inne lekkie i przyjemne filmy. A ja wciąż czekam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji