Artykuły

"Śnieg" w Kameralnym

Na scenie nie ma typowego dla młodopolskich dramatów wnętrza. Prawie nie ma rekwizytów. Jest tylko biel - udrapowana z płótna przestrzeń (czasami delikatnie zabarwiona światłem z reflektorów). Białe meble, białe kwiaty - jakby wielokrotnie odmieniana w tekście tęsknota, czyli "śnieg duszy".

Podobał mi się ten spektakl. Podobała mi się pomysłowa a równocześnie uzasadniona koncepcja reżysera (MAREK WILEWSKI), który wspólnie ze scenografem (MAREK GRABOWSKI) i z autorem muzyki (ALEKSANDER MALISZEWSKI) zrobił wszystko, aby zainteresować współczesnego widza losami czworga neoromantycznych bohaterów najczęściej grywanej, ale nadgryzionej przez ząb czasu sztuki Stanisława Przybyszewskiego. Na scenie Teatru Kameralnego otrzymaliśmy więc spektakl odrzucający to co w "Śniegu" anachroniczne i niepotrzebne, pełen nastroju i równocześnie w swej poetyce współczesny.

Postać najbliższą demonizmowi Przybyszewskiego stworzyła OLGA SITARSKA. Była Ewą fascynującą w swej kobiecości, świadomą każdego słowa i gestu. Świadomą chyba także aktorskich możliwości swych partnerów. Oglądamy rolę stonowaną, krok od kreacji. Jej wytrawne aktorstwo udzieliło się KATARZYNIE GAŁAJ - Bronce. Po ciekawej, ale jeszcze nieśmiałej roli w "Warszawiance" talent ten błysnął różnymi odcieniami i raz jeszcze wzmógł niecierpliwość moich oczekiwań na kolejne propozycje. (Gdyby jeszcze pozbawić Bronkę nienaturalnych gestów rodem z książki pani Mniszkówny!).

Do najlepszych fragmentów przedstawienia należały bez wątpienia dialogi obu pań, a także rozmowa Bronki z wyimaginowaną postacią starej niani Makryny, w której bardzo ciekawie zaistniał WOJCIECH SIEDLECKI. Z żalem muszę jednak powiedzieć, że panowie zawiedli w tym spektaklu. Odniosłem takie wrażenie, że Kazimierz W. Siedleckiego nie jest odpowiednią rolą dla tego zdolnego skądinąd aktora. Nie można uwierzyć, że jest on lwem światowych salonów znudzonym i zmęczonym życiem. Nie wiadomo także, czy jego udział w tym czworokącie to tylko przypadek losu, kaprys czy świadoma gra? Podobnie z Tadeuszem WIESŁAWA CELLARIEGO. Po prostu jest, ale to zbyt mało jak na doświadczonego aktora, szczególnie w tym przedstawieniu, które z woli dramaturga i reżysera miało być aktorskie.

Póki co - chodzimy do Kameralnego, na Sitarską.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji