Artykuły

Moralitet z Sofoklesa

NIEDAWNO gościł w Krakowie teatr z Bielska. Przypomniał on widowni pierwszego dramaturga starożytności, pioniera pisarstwa scenicznego - od którego właściwie zaczyna się pisana historia dramatu. Bielszczanie pokazali jedną z najrzadziej grywanych tragedii Aischylosa "Persów". Ambicją teatru, jakby wynikało z obrazów spektaklu, był zamiar wiernego odtworzenia kształtu widowiska antycznego. Zamiar chwalebny, jeśli idzie o wprowadzenie nieobytego widza z tym wszystkim, co wiemy o europejskiej klasyce najdawniejszego okresu - w sposoby gry scenicznej, układy sytuacji przy dwóch tylko aktorach biorących udział w "akcji" naświetlanej przez opowieść Chóru.

Dla współczesnego odbiorcy kojarzy się to ze swoistym rodzajem reportażu na scenie, dla którego napięcia dramatyczne wyznaczają dodatkowo przejmujące dźwięki muzyki, śpiewność skandowania partii chóralnych, komentujących tok opowieści. Nie ma tu jeszcze pełnych, rozwijających się w trakcie sztuki osobowości jej bohaterów. Morał, idea utworu, pojawiają się jako głosy wypływające spoza postaci tragedii. Teatr bielski świadomie dawał nam próbkę "autentyku" - wplatając do tekstu przełożonego na język polski - oryginalne fragmenty greckiego wiersza, aby wytworzyć bodaj w części nastrój niepowtarzalnej melodyjności, której nie sposób pojąć bez tego rodzaju przykładu.

Los zrządził - jak to bywa też w antycznych dramatach - że po upływie miesiąca, szczególnie młodzież szkolna (nie licząc dorosłych miłośników kultury klasycznej) może porównać dwa kształty dzieł najwybitniejszych twórców tragedii greckiej: Aischylosa - jeśli zdążyła obejrzeć jego "Persów" podczas wizyty teatru z Bielska w Starym Teatrze - i Sofoklesa "Antygonę". Los zrządził także, że akurat Sofokles "wygrał" ze starym mistrzem walkę na pióra w starożytnych igrzyskach tego typu. Może właśnie dlatego, że był bardziej nowoczesny, że wprowadził trzeciego aktora do gry w swoich tragediach, że po prostu ożywił konstrukcję własnych utworów i zwiększył przez to ich presję na wyobraźnię widowni?

W każdym razie "Antygona" nie jest już reportażową narracją. I tematyka dzieła - choć przecież "Persowie" przedstawiali ważkie problemy wojen rozpętywanych i przegrywanych na skutek ludzkiej pychy - tematyka "Antygony" stawiająca przed odbiorcą sprawę wyboru pomiędzy złym a dobrym prawem (niezależnie od nazwy tego prawa: ludzkie czy boskie) zawiera konflikt moralny o szerszym znaczeniu. I bliższy człowiekowi, zagubionemu w gąszczu historycznych oraz całkiem współczesnych odniesień do przeżywanego czasu.

No, więc tradycyjnie ujętych "Persów" w bielskim teatrze, przeciwstawia koncepcja krakowskiej "Antygony" - można tak rzec - współczesnej formie moralitetu. Nie pozbawiając tragedii smaku Chórów w brzmieniu greckim, jako pewnego cudzysłowu czy oddania hołdu zapomnianym tradycjom inscenizacyjnym.

Jest ta "Antygona" teatrem małych form, przygotowanym przez "ESTRADĘ KRAKOWSKĄ". Małe formy. Czworo wykonawców na scenie bez dekoracji, z magnetofonem - skąd dobiegają głosy Chóru w wersji greckiej i słowa wieszcza Teirezjasza, nieobecnych w spektaklu. Spektakl trwa krótko, niecałą godzinę. Jest ekstraktem "Antygony" - ale ekstraktem tak logicznym i skupiającym wszystkie elementy zasadnicze tej tragedii, że działa na słuchacza i widza może jeszcze sugestywniej aniżeli rozbudowane, pełne przedstawienie teatralne. Wielka to zasługa przemyśleń reżysera tak skondensowanej w treściach "Antygony" - Karola Podgórskiego, który potrafił nadać tym pozornie małym formom scenicznym wymiar wielkiego moralitetu. Dwie aktorki w czarnych sukniach współczesnych i dwóch aktorów w strojach wizytowych - ich dłonie białe, uniesione rzeźbiarskim gestem, ich oszczędność ekspresji, zamknięta pomiędzy wypowiadanymi kwestiami Antygony: o prawie ludzkim i boskim, Kreona: o państwie, którym jest on, co "nie słucha tłuszczy" i Haimona, jego syna a narzeczonego skazanej na śmierć przez Kreona Antygony: o tym, że nawet najmądrzejszy człowiek nie może być bezwzględnie przekonany o słuszności swego sądu, szczególnie, gdy ów sąd dyktuje mu pycha i zaślepienie władzą - wszystko to tworzy kształt współczesnego moralitetu.

Warto więc polecić uwadze pedagogów i młodzieży ten ekstrakt "Antygony", który nie zamienia się w bryk z Sofoklesa, ale jest ambitną próbą zastosowania małych form teatralnych do edukacji - i scenicznej, i moralno-ideowej odbiorcy. Pochwała należy się aktorom: Marii Przybylskiej (Antygonie), Marii Góreckiej (Ismenie), Janowi Krzyżanowskiemu (żołnierzowi i Haimonowi) oraz Karolowi Podgórskiemu (Kreonowi) za utrzymanie dyscypliny scenicznej w wybranym przez reżysera stylu spektaklu: surowym, oszczędnym w środkach aktorskich a wyrazistym. Dobrze współbrzmi podkład muzyczny Anny Kuraś i głos Jerzego Sagana, jako wieszczka zapowiadającego rozstrzygnięcie moralitetowe. Opiekę filologiczną sprawował tu dr Władysław Józef Dobrowolski, który przygotował nagrania wersji greckiej Chóru.

Myślę, że estradowa "Antygona" dobrze świadczy o tym odcinku pracy Estrady, który wiąże się z wykorzystaniem zawodowych aktorów w akcji szkolnej owego miniteatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji