Artykuły

Antyk w bielskim teatrze

Tragedia Ajschylosa wystawiona we współczesnym teatrze; ale czy możliwa jest inscenizacja godząca tak biegunowo odległe sprawy, jak tragizm antyku i niechęć obecnych czasów do powagi, dostojeństwa i patosu?

Klasyczny dramat grecki był synonimem określonego ładu świata. Ukazywał metafizyczne perspektywy ludzkiego losu oraz dążył do wypowiadania głębokich prawd o człowieku. Obecni koryfeusze dramatu twierdzą, że czysta tragedia jest niemożliwa. Nasz chaotyczny świat można ukazywać tylko poprzez groteskę, ponieważ jak twierdzi Durrenmatt "groteska jest zmysłowym kształtem czegoś bezkształtnego, obliczem świata pozbawionego oblicza." Współczesność odrzuciła metafizykę i podała w wątpliwość podstawowe prawdy o naturze ludzkiej - po doświadczeniach ostatniej wojny człowiek przestał łudzić się znajomością samego siebie.

Wystawienie tragedii antycznej można traktować jako gest uznania wobec tradycji, ale wątpię, by którykolwiek inscenizator ograniczył ambicje do spełnienia li tylko filologicznego obowiązku. Raczej usiłuje znaleźć formułę pogodzenia dwóch światów: ładu i chaosu.

Na niewielkiej scenie bielskiego teatru Józef Para wystawił "Persów" Ajschylosa. Niełatwe to zadanie zważywszy, że należało znaleźć pretekst do obecności na scenie chóru - najbardziej kłopotliwego bohatera sztuki i nadać spektaklowi sens, który by uzasadnił obecność "Persów" na scenie współczesnej. Są to trudności, których unika niejeden zespół teatralny.

Połowę tekstu "Persów" zajmują monologi i dialogi chóru. Informuje on o wspaniałej wyprawie Kserksesa na Grecję, wyraża obawy co do ostatecznego zwycięstwa Persów nad Helleńczykami, tłumaczy królowej złowróżebny sen, rozpacza na wieść o klęsce pod Salaminą, przywołuje ducha króla Dariusza, razem z Kserksesem opłakuje doszczętnie wybite wojsko. Chór stanowi siłę napędową akcji dramatu, nota bene akcji statycznej, w dużej części opowiadanej. Poprowadzony nieumiejętnie, może okazać się śmiesznym reliktem antyku, figurą retoryczną. I zanudzi widza swymi długimi lamentami, rozbije iluzję sceniczną.

W bielskim przedstawieniu sporo jest momentów, w których chór starców perskich czuje się na scenie bezradny. Czasem wykonuje dziwaczne, sztywne ruchy, czasem zastyga w patetycznym bezruchu. Nie brzmi dobrze. Zaledwie w kilku momentach spektaklu z roli monotonnego statysty przeistacza się w integralny element akcji. Wtedy buduje nastrój sceny.

Podobnie rzecz się ma z postacią królowej matki. Małgorzata Kozłowska jest w tej roli nierówna; bywa przesadnie ekspresyjna, a miewa chwile, w których przykuwa uwagę oszczędnym, dobrym aktorstwem.

Właściwie całe przedstawienie "Persów" wywołuje niejednolite wrażenie. O lepsze walczą w nim: chęć zbudowania tragedii według filologicznego schematu, oraz mozolne przełamywanie tegoż właśnie kanonu na rzecz współczesnych środków teatru. Po scenach, które wywołują u widza zniecierpliwienie przez swą jednostajność i w złym guście pomyślaną patetyczność, następują dwie sceny, które rekompensują wszystko, co dotąd było w spektaklu nieudane. Królowa Attosa zbliża się do grobu Dariusza. Złoży na nim ofiary, a chór wywoła ducha zmarłego, w nadziei, iż ten odsunie od Persów nieszczęście klęski. Po raz pierwszy w przedstawieniu zabrzmi pięknie wiersz Ajschylosowej tragedii, a dramat przemieni się w muzyczne oratorium na temat zdeterminowania losu ludzkiego. Będzie to moment koncentracji wszystkich elementów przedstawienia: solistów, chóru, muzyki, światła i plastyki obrazu. Wtedy stanie się jasna humanistyczna myśl spektaklu. "Jest Zeus, co myśli nazbyt wyniosłe i nazbyt butne karze, surowy mściciel groźny sędzia" - pouczy zgromadzonych duch zmarłego króla Persji. Kserkses był zanadto dufny w swe siły. Wierzył, że raz osiągnięte szczęście, bogactwo i powodzenie nigdy nie miną. Upojony własną wielkością pociągnął naród do zbrodni. Przekroczył dozwolone granice, nie cofnął się przed grabieżą posągów bóstw i paleniem greckich świątyń. Za to poniósł zasłużoną karę, bo z "zakwitającej pychy człowieczej wyrasta kłos grzechu, z niego zasię opłakane żniwo". Toteż świetną armię perską pokona stokrotnie szczuplejsza armia grecka. Niebezpieczne jest dla człowieka osiąganie pełni potęgi i szczęścia. Zwykle nie umie nim gospodarzyć.

Po scenie-oratorium nastąpi dopełniający finał: Kserkses będzie rozpamiętywał klęskę. Nadspodziewanie dobrze zagra tę rolę Andrzej Kałuża. Będzie to wspaniała poetycko-widowiskowa scena lamentu żałobnego. Krzyk rozpaczy Kserksesa i Chóru zabrzmi wtedy przejmująco i autentycznie. Współczucie dla pokonanych - poety należącego do narodu zwycięzców - umocni humanistyczny wydźwięk sztuki. I wtedy widz pomyśli z ulgą, że obok świata-chaosu może przecież istnieć świat, w którym porządkuje wszystko ład moralny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji