Artykuły

W pułapce brechtowskiego stylu

NA PEWNO wiele racji ma Sartre, gdy twierdzi, że teatr Brechta jest próbą odrodzenia w XX wieku tradycji klasycznych. Chodzi tu oczywiście nie o naśladowanie klasycznych wzorów formalnych, lecz o kategorię ukazywanych zjawisk, ambicję wyrażenia pełnej prawdy o człowieku. Podobnie jak tragedia grecka, racinowska, czy dramat szekspirowski, sztuki Brechta sięgają do głębokich konfliktów serc ludzkich. Przeciwstawiając się naskórkowości dramaturgii mieszczańskiej, Brecht przywraca teatrowi jego funkcję kształtowania charakterów i życiowych postaw, "oczyszczania" człowieka przez wstrząs moralny. To wydaje mi się istotną cechą, zbliżającą twórczość Brechta do teatru klasycznego, decydującą o jej wysokiej randze. Poszukiwania formalne, których rezultatem jest odrębna, oryginalna poetyka autora "Matki Courage", zmierzały do znalezienia języka scenicznego, zdolnego wstrząsnąć widzem współczesnym, człowiekiem o wyostrzonym zmyśle krytycznym, patrzącym na świat ze sporą dozą sceptycyzmu. Stąd typowe dla Brechta prowokowanie zaskoczeniem, dziwnością, niezwykłością, rozgrywanie akcji w różnych planach, swobodne i pomysłowe gospodarowanie przestrzenią sceniczną, pozwalające przedstawiać dialektycznie problemy społeczne i moralne.

Te osobliwości jego stylu musi uszanować inscenizator, chcący stworzyć spektakl prawdziwie brechtowski. Podstawową sprawą jest równorzędne traktowanie wszystkich występujących w danym utworze planów akcji. Każdy z nich stanowi bowiem ważny element, służący skomponowaniu widowiska o dużej nośności i "klasycznym" ciężarze gatunkowym. W przedstawieniu "Kaukaskiego kredowego koła" granego po raz pierwszy w Warszawie równowaga planów została zachwiana. Przede wszystkim przez skreślenie prologu, który ma ważną funkcję w strukturze utworu: decyduje on przecież o tym, że wysnuty ze starej chińskiej legendy moralitet rozgrywa się jako teatr w teatrze, jako rzutująca na współczesność metafora, zawierająca treści aktualne i dla współczesnego człowieka: oskarżenie złej, nieczułej matki, obojętności wobec cierpienia, pochwałę ofiarności, skomplikowane drogi wyroków sądowych, ferowanych jakże często bez uwzględnienia motywów psychologicznych. Nie bez powodu inscenizuje Brecht ten moralitet jako opowiadanie "czegoś takiego, co ma związek z naszą sprawą", wmontowując go w życie dzisiejszej wsi kaukaskiej.

KONSEKWENCJĄ usunięcia prologu jest pomniejszenie funkcji Pieśniarza i Muzykantów, którzy w "Kaukaskim kredowym kole" mają rolę prowadzącą, podkreślając epicki charakter sztuki. W ujęciu Ireny Babel Pieśniarz zmienia się w komentatora z piscatorowskiej adaptacji "Wojny i pokoju". Ludowy bard, twórca opowiadania, przekształca się w marginesowego "objaśniacza". W pewnym stopniu wynika to z wykonania aktorskiego. Stefan Rydel nie zdołał stworzyć postaci sugestywnej, przemawiającej silnie do wyobraźni widza. Zbyt monotonnie i blado recytował tekst, zawierający filozoficznie jądro moralitetu. W tym układzie "Kaukaskie kredowe koło" zagrało jedynie jako malownicza legenda, zrealizowana zresztą z dużym smakiem artystycznym. W całości wszakże spektakl pozostawia wrażenie niedosytu, czegoś okrojonego i pomniejszonego w stosunku do świetnie "zorkiestrowanego" scenicznie dzieła Brechta. Ludowy moralitet został zaprezentowany przez Irenę Babel z poetyckim polotem. Oprawa plastyczna Krzysztofa Pankiewicza - subtelna, aluzyjna - jest baśniowym tłem dla barwnych i pomysłowo zaprojektowanych kostiumów, w których motywy sztuki chińskiej przeplatają się z kaukaskim folklorem. Kompozycje kolorystyczne rzadkiej piękności. Babel akcentuje w układzie scen legendarny i ludowy charakter opowieści, zachowując jej cechy naiwnej prostoty. Jest to jednak przyczyną nadmiernego raz po raz zwolnienia tempa akcji, potoczystości opowiadania przeszkadza także zbyt wielka ilość przerw, co wynika z trudności technicznych tego teatru.

Wybitnym walorem przedstawienia jest kreacja Zofii Kucówny w roli Gruszy Wachnadze. Kucówna stworzyła postać przykuwającą, wyraziła z wielką prostotą i bezpośredniością przeżycia tej prostej dziewczyny, która nie może się oprzeć "pokusie dobroci", ryzykując dla ocalenia cudzego dziecka wszystko: utratę ukochanego chłopca, opinię, narażając się na niebezpieczeństwa pościgu. Pięknie prowadzi Kucówna wątek miłosny. Jest urzekająco szczera i prawdziwa w lirycznych scenach spotkań z Simonem Chachawą, którego Bogdan Łysakowski gra także z dużym przejęciem emocjonalnym. Wzruszająco zabrzmiał pełen świeżości motyw miłosny, tak poetycki w "Kaukaskim kredowym kole".

DO szczególnie udanych partii spektaklu należy także akt czwarty dzięki interesująco zagranej roli Azdaka. Wojciech Rajewski nakreślił wyrazistą figurę awanturnika awansowanego na fali przewrotu do rangi sędziego, któremu chłopski rozum dyktuje salomonowe wyroki. Bardzo sugestywnie rozegrał Rajewski przygodę Azdaka w ironiczno-kpiarskim tonie, na pograniczu krotochwilnej groteski.

Z licznego zespołu wyróżniają się: Zofia Rysiówna (Natella Abaszwili), Mieczysław Serwiński (I Pancerny), Janina Pollakówna (Niańka i Biedna staruszka), Elżbieta Wieczorkowska (Gospodyni), Andrzej Tomecki (bardzo zabawny Mąż), Tadeusz Janczar (Policjant Szauwa). Niech mi wybaczą wykonawcy innych ról, że nie wymieniam wszystkich nazwisk - występuje ponad pięćdziesiąt osób! Na ogół poziom gry aktorskiej jest wyrównany. Widać też dużo godnego uznania wysiłku w kierunku zrozumienia odrębności poetyki Brechta, którego teatr "wyrafinowanie prosty" jest w realizacji scenicznej niezmiernie trudny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji