Artykuły

Porno i święty spokój

Ostatnio internet obiegły zdjęcia manifestacji przeciwko wystawie Katarzyny Kozyry w krakowskim Muzeum Narodowym. Nietrudno zbyć uśmiechem parę smętnych sylwetek, stojących z transparentem pod wielkim gmachem muzeum. Tym bardziej, że Katarzyna Kozyra myli im się z Dorotą Nieznalską, a ich lider nazywa się Kołtun - jakby był postacią z oświeceniowego dramatu, obdarzoną znaczącym nazwiskiem - pisze Witold Mrozek w felietonie dla e-teatru.

Boy by się uśmiał. Z drugiej strony, za protestem stoją fundamentaliści spod znaku Stowarzyszenia im. Piotra Skargi - organizacji, która ma na swoim koncie pełne pogardy i nienawiści homofobiczne kampanie. Parę lat temu widok gęsto pokrywających miasto żółtych plakatów, wielkimi literami piętnujących "homoseksualne barbarzyństwo" - raczej nie budził śmiechu.

Zdziwienie natomiast może budzić odpowiedź na tę manifestację ludzi mających sporo do powiedzenia w krakowskiej kulturze - i sporo do powiedzenia o sztuce w ogóle. "Gdybym wiedziała, że takie będą reakcje, być może poczekałabym z tą wystawą jeszcze kilka lat, aż na Kraków spłynie łaska przestania bycia grajdołkiem" - żachnęła się w rozmowie z Małgorzatą I. Niemczyńską z krakowskiej "Wyborczej" Zofia Gołubiew, dyrektorka Muzeum Narodowego. Na co chciałaby czekać Zofia Gołubiew? Aż Kozyra całkiem sklasycznieje i nikogo nie będzie obchodzić ani poruszać?

Sen o nowym Krakowie, który przestał być grajdołkiem: w pewien niedzielny poranek na wystawę Kozyry przychodzą pod rękę posłanka Grodzka i kardynał Dziwisz. I ucinają sobie nostalgiczną pogawędkę o polskiej sztuce krytycznej: "A pamiętasz, Aniu, Piramidę zwierząt? Ależ to był wtedy skandal, nie ma już dziś takich". "Racja, Stasiu, tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty piąty rok już nie wróci". "Dziewięćdziesiąty trzeci, moi drodzy!" - przytomnie poprawia Jan Rokita, wyłaniając się zza węgła. I wszyscy razem idą na Bracką, na kawę do "Prowincji", gdzie czeka już profesorska para: Joanna Senyszyn i Ryszard Legutko. Ten ostatni wystawę już widział - był na wernisażu. To byłby dopiero zaciszny grajdołek. Byle tylko nikt się o nic nie kłócił, byle nikt przeciw niczemu nie protestował. Spłynęłaby na nas łaska największa - świętego spokoju.

Niedawno tradycjonaliści katoliccy protestowali na ulicach Paryża przeciw... teatralnemu spektaklowi. Tysiącami - a nie smutnym tuzinem. Czy Paryż - to zdaniem Zofii Gołubiew też grajdołek? Takie manifestacje to nie symptom prowincjonalizmu, tylko liberalnej demokracji. W społeczeństwie, w którym występują różne światopoglądy - są czymś oczywistym.

My tymczasem bronimy okopów św. Spokoju. W otwartym i nowoczesnym mieście Wrocławiu trzydziestu paru aktywistów korwinistycznej młodzieżówki skrzyknęło się na Facebooku, protestując przeciwko... spotkaniu dyskusyjnego klubu filmowego w instytucie kulturoznawstwa miejscowego uniwersytetu. Powodem był temat - feministyczna pornografia - który okazał się budzić w młodych prawicowcach niemałą ekscytację. Władze uczelni przestraszyły się postów i "lajków" fejsbukowych krzyżowców do tego stopnia, że zablokowały wydarzenie. I znów - święty spokój. Gdyby dzielni młodzi aktywiści zamiast po myszki sięgnęli po transparenty - kto wie, może udałoby im się wymóc dymisję rektora.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji