Artykuły

Hamlet

"Hamlet" wystawiony właśnie w Studio przez holenderskiego artystę, potraktowany został jako sztu­ka na wskroś współczesna. Nie ma w tym, jak się wydaje, nic szczegól­nego, bo przecież zawsze dramat duńskiego księcia - o ile byt sen­sownie przez realizatorów odczyta­ny - mówił widowni o tym, co ją w danym momencie historycznym nurtowało, gnębiło, bolało. To, z jakiej epoki kostiumy nosili aktorzy, wydawało się raczej sprawą drugorzęd­ną.

Takim arcywspółczesnym, a przy tym głębokim i pięknym przedsta­wieniem, był "Hamlet" wystawiony w 1971 roku przez Jurija P. Lubimowa, z niezapomnianym Włodzimie­rzem Wysockim w tytułowej roli. Teatr na Tagance pokazał, także warszawskim widzom, co można zrobić z tekstem Szekspira, jak bar­dzo może być przejmujący i bliski.

Porównanie z Taganką, Lubimowem i Wysockim (zaszczytne wszak dla każdej realizacji "Hamleta") tym razem samo się nie narzuca. Mamy tu bowiem do czynienia - mimo po­zornych podobieństw - z krańcowo różnym potraktowaniem "współ­czesności".

W Studio widzimy "Hamleta", któ­ry kokietuje nowoczesnością. Nikt nie może mieć wątpliwości, już od pierwszego momentu. Oto wartow­nicy w żołnierskich mundurach z drugiej połowy XX wieku. Broń, a jakże, współczesna. Co gorsza, mó­wią oni niedbale czy raczej: wyplu­wają jakieś nieczytelne strzępy zdań, bo przecież tak niechlujnie dziś mówimy. Gertruda pali papie­rosy. Ubrana jest ze spokojną ele­gancją zamożnej kobiety w średnim wieku. Moda z lat osiemdziesiątych, ma się rozumieć. Może to być rok 1986. Świadczy o tym ubranie Ofelii, Hamleta, Laertesa i innych.

Supernowoczesna i funkcjonalna jest scenografia, rodzaj metalowej ażurowej konstrukcji, którą można dowolnie przesuwać, ustawiać, zmieniać. Tyle co do oprawy.

Treść... No tak, z tym gorzej.

Sprowadza się głównie do proble­mów natury psychologicznej, nęka­jących Hamleta. Przy tym, jako pro­blem nr 1, wysunięta zostaje eroty­ka. Aby nikt nie miał najmniejszych wątpliwości co do kazirodczych skłonności Hamleta, reżyser wręcz pakuje go wraz z mamusią do łóżka, gdzie w pościeli wyraźnie demon­strują swe grzeszne skłonności.

Nie jest to szczególnie odkryw­cze, bo niejeden już raz ujawniano i ten aspekt emocjonalnych dylema­tów głównego bohatera, ale taka dosłowność ujęcia wydaje się zwyczajnie trywialna.

Można też powziąć podejrzenie, że królestwem duńskim rządzi jedy­nie chuć, wszystko inne jest tylko drobnym do niej dodatkiem. Pytania natury filozoficznej, egzystencjal­nej, są tu nie na miejscu.

Wprawdzie protagonista broni się, jak może, przed takim spłasz­czeniem jego osobowości, jednak Wojciechowi Malajkatowi, obsadzo­nemu w roli Hamleta, najwyraźniej brak doświadczenia i zawodowej dyscypliny, aby tę obronę uczynić przekonywającą. Mimo wszystko, jego Hamlet ma sporo ujmujących rysów, młodzieńczy wdzięk, nad­wrażliwość i szczerość reakcji. Gdyby jeszcze pamiętał o dobrej ra­dzie, jaką daje wędrownym akto­rom. Przecież naprawdę "każda szarża jest sprzeczna z celem sce­nicznego działania". Zabija efekt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji