Artykuły

Tryumf czystości serca

Premierę "Fausta" w reż. Marka Weissa-Grzesińskiego w Operze Bałtyckiej w Gdańsku ocenia Stanisława Grażyńska (Radio Gdańsk).

Po ponad ćwierć wieku Faust Charlesa Gounoda powrócił w nowej szacie na scenę Opery Bałtyckiej. Realizacji dzieła podjęli się Janusz Przybylski (kierownictwo muzyczne), Marek Weiss-Grzesinski (reżyseria), Waldemar Zawodziński (scenografia), Maria Balcerek (kostiumy), Izadora Weiss (choreografia), Elżbieta Wiesztordt (przygotowanie chóru).

Spektakl pomyślany jest nowatorsko nawet momentami nieco szokuje, ale też skłania do myślenia nad funkcjonowaniem zła, które może dopaść każdego w postaci najmniej przewidywalnej. Ze wzruszeniem słuchałam Romana Węgrzyna (w roli starego Fausta) nestora polskie] sceny operowej przez lata podbijającego serca publiczności wielkimi tytułowymi partiami w "Otellu" G. Verdiego czy "Tannhauserze" R. Wagnera. Bardzo rozwinął się Adam Zdunikowski (jako młody Faust) prezentując momentami mocne, nasycone brzmienie głosu. W rolę Małgorzaty wcieliła się doskonale znana publiczności Wybrzeża - Agnieszka Wolska. Jakkolwiek jak zwykle świetnie przygotowana od strony wokalnej, to jednak mało przypominała niewinne, płochliwe dziewczę. Raczej była to heroina kreująca bardziej siebie niż sceniczną postać. Spiritus movens spektaklu Mefisto, uosobienie zła doskonale poradził sobie z trudną partią kształtując demonizm głosem, grą aktorską, swoim wnętrzem artystycznym. Zwłaszcza że neutralny kostium nie wskazywał na osobę z piekielnych czeluści. Pięknie śpiewał Leszek Skrla (jako brat Małgorzaty) uwypuklając bohatera dzielnego, prawego, na którym

można się oprzeć. Poza drobiazgami podobało mi się operowanie chórami, co sprawiało wrażenie dynamiki akcji. Szkoda tylko, że zespół wokalny nie zawsze rozpoczynał swoje frazy równo z partią instrumentalną. A orkiestra pod dyrekcją Janusza Przybylskiego świetnie, symfonicznie, nie zagłuszając przy tym solistów, grała do polowy spektaklu, a potem jakby napięcie opadło i pojawiło się trochę potknięć.

Mieszane uczucia wśród publiczności wywołała scena Nocy Walpurgii, gdzie oryginalną muzykę zastąpiono elektroniczną (ale w oparciu o motywy Gounoda) w stylu rockowym, autorstwa Tomasza Rogozińskiego. Mnie taki zabieg w zupełności przekonał. Gdański "Faust" jest mroczny tak jak mroczne są problemy jakie człowiek w swoim życiu musi pokonywać. Tryumfuje wszakże dobro, czystość serca, a wszystko to w otoczeniu bogatej palety pomysłów realizacyjnych. Zachęcam gorąco wszystkich do obejrzenia spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji