Artykuły

Nie kochałem się w Poli Raksie

- Przywilejem starzenia się jest zapominanie złych historii. Swoją książką chcę przypomnieć pewne historie czy spektakle, które niewielu już pamięta - mówi aktor EDWARD KUSZTAL.

Wczoraj w Pałacu Biskupów Krakowskich odbyła się promocja autobiografii Edwarda Kusztala "Fajerką przez Kielce". Opisuje w niej czasy swojej młodości i pracy w Teatrze im. Stefana Żeromskiego.

Rozmowa z Edwardem Kusztalem *

Jakub Wątor: Obraz Kielc w pana książce jest taki bardzo ciepły...

Edward Kusztal: Ucieka mi czas, niedawno byłem w szpitalu i wtedy stwierdziłem, że trzeba to szybko spisać. Dlatego troszkę pisałem to na chybcika. A co do ciepłego obrazu, przywilejem wieku starzenia się jest to, że ułomności, złe rzeczy się zapomina. Dominują te szczęśliwe i przyjemne wspomnienia. Poza tym często wraca się do dzieciństwa. Zastanawiałem się, jak w moim dzieciństwie musiało być dobrze, bezpiecznie, skoro mimo okupacji, głodu, poniewierki po bunkrach tak właśnie to wspominam. Stąd wzięła się moja książka. Chcę nią też przypomnieć pewne historie czy spektakle, o których niewielu już pamięta.

Na przykład?

- No, choćby historia filmu "Żołnierz zwycięstwa" o Karolu Świerczewskim, który robiła Wanda Jakubowska. Ile ona się naszukała aktora, który zagrałby Stalina! Nikt nie chciał, każdy się bał! Bo jak się nie spodoba, to na Sybir. Sam nie miałem takich sytuacji, ale nie wiem, jak bym się zachował. Bo przecież takiemu Holoubkowi to łatwo było odmówić roli, a co miał do powiedzenia aktor siedzący w Kielcach?

Wiesław Gołas się wybił...

- O tak, cały czas mam jego kompleks. To dla mnie najlepszy aktor komediowy w Europie. Pamiętam, jak grał Papkina w "Zemście". To był najlepszy Papkin w historii tej komedii. Co on tam wyczyniał! Tylko wszedł na scenę, a już sala pękała ze śmiechu. Swoją drogą Wiesia strasznie pominięto i skrzywdzono. Tak był obskakiwany przez wszystkich, a teraz siedzi sam na emeryturze i gnuśnieje. Pamiętam, jak w filmie "Wszyscy i nikt" grał jedną z głównych ról, ja miałem epizod. Kręcono to pod Starachowicami. Zebrało się tam kilku zabawowych aktorów. Ekipa nie mogła sobie z nimi dać rady. Jak nie jeden był pijany, to drugi. W końcu przerwano zdjęcia i poproszono żony aktorów, by przyjechały i pilnowały swoich mężów. Wie pan, gdzie diabeł nie może...

Grał tam też Maniuś Opania, bardzo sympatyczny człowiek, prawie mój rówieśnik. Z tym że on kończył szkołę w Warszawie, a ja w Łodzi, gdzie też zresztą miałem kilku ciekawych znajomych...

A jakich?

- Byłem na jednym roku choćby z Polą Raksą, a w jednym pokoju mieszkałem ze studiującym o rok niżej Januszem Gajosem. Janusz był od zawsze strasznie poważny. Nie pamiętam, by kiedykolwiek wybuchnął śmiechem. Ale miło nam się mieszkało. Był z nami jeszcze Franek Trzeciak - wschodząca gwiazda aktorstwa, który jednak nie spełnił pokładanych w nim nadziei.

Pola Raksa już wtedy była obiektem westchnień?

- Tak, choć to było kurczątko - miała może z 1,50 m wzrostu. Ale piękną twarz, zgrabną figurę. Wielu chłopców ze starszych lat podkochiwało się w niej. Lubiłem ćwiczyć z nią sceny, bo była bardzo rzetelna i sumienna.

A nie próbował pan jej poderwać?

- Nie, a nawet gdybym próbował, to i tak bym nie miał szans. Pamiętam, że była blisko z Markiem Piwowskim, reżyserem "Rejsu". Z Markiem zresztą przyjaźniliśmy się do czasu, aż się pobiliśmy w akademiku. Stanąłem w obronie mojego kolegi, którego uderzył. Trochę się poturbowaliśmy. O, a przypomniało mi się - miałem też jeszcze kompleks Tadeusza Łomnickiego. Grał Hitlera w "Karierze Artura Ui" - jak on mi imponował w tym spektaklu! Marzyłem, by zagrać taką rolę, ale Hitlera to ja nawet od tyłu nie przypominam.

A dziś ma pan jakieś marzenia?

- Grałem kilka miesięcy temu u Andrzeja Barańskiego w "Księstwie". Na pokazie w trakcie festiwalu w Gdyni po scenie, w której jako stary ubek jestem wieszany, dostałem wielkie brawa. Ale gdy go kręciliśmy, czekałem tylko na koniec dni zdjęciowych. Właściwie to mi się już nie chce grać, za niczym nie tęsknię. Gram sobie w szachy i mam cudowną rodzinę, dzięki której jeszcze funkcjonuję.

* Edward Kusztal urodził się w 1939 roku, ukończył wydział aktorski w łódzkiej filmówce. W Teatrze im. Żeromskiego pracował od 1967 roku. Zagrał też kilkanaście ról filmowych oraz dwie w Teatrze Telewizji. Był też kieleckim radnym w latach 1994-1998. Obecnie jest na emeryturze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji