Artykuły

Siedząc na stojąco

Wiemy, że niewłaściwie jest być fundamentalistą religijnym, antysemitą, rusofobem czy homofobem więc formalnie temu zaprzeczamy. Jednocześnie jednak nie umiemy wyzbyć się podskórnych resentymentów, lęków i przesądów, którymi zapełniony jest w istocie nasz wewnętrzny pejzaż - o reakcjach widzów po monodramie tanecznym Rafała Urbackiego "Mt 9,7" pisze Maciej Nowak w Krytyce Politycznej.

Kilka tygodni temu pokazywaliśmy w Instytucie Teatralnym monodram taneczny Rafała Urbackiego "Mt 9,7". Urbacki kończy reżyserię na krakowskiej PWST, a jednocześnie jest tancerzem i choreografem, który przez wiele lat poruszał się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Gdy bezwładność nóg uniemożliwiła mu w dzieciństwie samodzielne funkcjonowanie, pociechy szukał w klimatach oazowych. Pozostawał w nich, z gitarą w rękach i pieśnią religijną na ustach, przez wiele lat. Aż do momentu, gdy podczas jakiegoś zbiorowego nabożeństwa wraz z innymi niechodzącymi kolegami usłyszał z ust kapłana wezwanie, by powstać, bo tylko na stojąco można wielbić Pana. Spektakl Mt 9,7 opowiada o utracie zaufania do Kościoła, o kolonizacji ludzkiego ciała przez wspólnotę religijną. W finale Urbacki przyszywa sobie do stopy, nadal pozbawionej czucia, prawdziwy różaniec.

Prezentacja w Instytucie Teatralnym wywołała oburzenie części widzów. Otrzymałem między innymi emocjonalny list z żądaniem zwrotu pieniędzy za bilety. Jego autorka dowodziła, że zostały urażone jej uczucia religijne, co przyjąłem z należytą powagą, bo przecież w polskim systemie prawnym jest to przestępstwo, ścigane z urzędu. Pamiętam o epopei sądowej Doroty Nieznalskiej, więc lekceważyć podobnych opinii, nie należy. O zgorszeniu głośno także przy okazji Mszy Artura Żmijewskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Prawicowi publicyści aż pienią się z oburzenia i grożą zemstą. Prawo jest po ich stronie, więc prawdopodobnie należy położyć uszy po sobie i nie podskakiwać. W takich sytuacjach jasne się staje, że państwo polskie traktuje religię jako jeden ze swoich fundamentów, i chroni ją przed zamachami natury symbolicznej.

Zamilknięcie to objaw pragmatyzmu. I to umiem zrozumieć. Natomiast trudno zaakceptować inną reakcję. Otóż po spektaklu Urbackiego usłyszałem od kilku osób typu: - Wiesz, nie jestem wierzący, ale zniesmacza mnie brak szacunku dla symboli religijnych. Ah, jak dobrze znam tę figurę retoryczną. Nie jestem homofobem, ale nie lubię, gdy geje za bardzo się panoszą. Nie jestem rusofobem, kocham kulturę rosyjską, ale tego państwa nie znoszę. Nie jestem antysemitą, mam wielu przyjaciół Żydów, ale to przecież oni trzęsą całym światem. We wszystkich enuncjacjach tego typu czuć dramatyczne rozdarcie między świadomością kulturowej normy a odczuciem indywidualnym. Wiemy, że niewłaściwie jest być fundamentalistą religijnym, antysemitą, rusofobem czy homofobem więc formalnie temu zaprzeczamy. Jednocześnie jednak nie umiemy wyzbyć się podskórnych resentymentów, lęków i przesądów, którymi zapełniony jest w istocie nasz wewnętrzny pejzaż.

Ta figura retoryczna pozornie ma też wzmocnić pozycję osoby, wypowiadającej zdanie krytyczne, pokazać domniemany obiektywizm i pójście na przekór własnym interesom. Nie jestem religijny, a mimo to bronię interesów religii. Kocham Żydów, ale przecież widzę, ile zła czynią w świecie. Akceptuję gejów, a jednak dostrzegam demoralizację, którą szerzą. W istocie to tylko wybieg i przejaw słabości. Na rozdarciu między deklaracją publiczną a sądem prywatnym nie da się zbudować spójnego światopoglądu. Jak usłyszał to Urbacki od jednego z księży: nie da się chwalić Pana na stojąco siedząc.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji