Artykuły

Poezja ciała, ruchu i gestu

Od dawna marzyłem o tym, żeby zobaczyć "Fausta" na polskiej scenie. Nie doczekałem się premiery wielkiego dzieła Goethego. Natomiast ujrzałem "Odejście Fausta" w wizji Henryka Tomaszewskiego. I było to wielkie przeżycie. Nie tylko dlatego, że Tomaszewski potrafił opowiedzieć bardzo pięknie, językiem ruchu i gestu, mit faustowski, ale także dlatego, że spojrzał nań z perspektywy współczesnego człowieka, pokazał nam, co jest dziś w "Fauście" do myślenia. Zderzenie motywu faustowskiego z odczuciami współczesnej młodzieży jest w tej opowieści szczególnie fascynujące i choć początkowo może trochę szokuje, później tłumaczy się zupełnie jasno.

Bardzo piękna jest forma tego przedstawienia. Tomaszewski dochodzi powoli do pełni dojrzałości swej bogatej sztuki. Potrafi wypowiadać się językiem pantomimy coraz jaśniej i ściślej, styl jego przedstawień staje się bardziej jednolity i czysty. I jeśli "Gilgamesz" zachwycał nas wyrafinowaną stylizacją dawnej sztuki Wschodu to "Faust" przypomina tradycje kultury europejskiej, poczynając od średniowiecza, poprzez renesans i barok, aż po sztukę pop-artu i jazz dnia dzisiejszego.

Bogata jest zawartość myślowa tego przedstawienia. Los starego mędrca, który z pomocą diabła szuka kontaktu i porozumienia z młodzieżą, nie przestaje być problemem żywym i aktualnym. W tych usiłowaniach ogromną rolę odgrywa miłość i erotyka. To ona jest uosobieniem młodości. Czysta i piękna, jeśli uprawiają ją młodzi, obleśna, jeśli chce jej sprostać odmłodzony starzec. To wszystko jest w przedstawieniu Tomaszewskiego. Niejeden teatr wydobył już znakomicie filozoficzną treść "Fausta". Ala muszę wyznać, że jeszcze nigdy nie widziałem na scenie tak pięknie i żywiołowo ukazanej jego erotyki, jego zmysłowości. Tomaszewski czyni to w sposób bardzo subtelny, unikając scen brutalnych, czy wulgarnych. Ale jego Noc Walpurgii, czy jego Bachanalia, a także finalne Narodziny Homunkulusa stają się wspaniałym hymnem na cześć piękna ludzkiego ciała i nieprzemożnej siły miłości. Nie zniszczy jej ani diabeł, ani mędrzec. To ona triumfuje nad wszystkim.

Przedstawienie "Odejście Fausta" jest pokazem inwencji i kunsztu reżysera i choreografa. To prawdziwy teatr, pełen dramatycznego napięcia, choć wypowiadający się bez jednego słowa. Tomaszewski wychował już sobie prawdziwych aktorów teatru pantomimy. Jakże daleko odeszli oni od klasycznego baletu. Niewiele ich, poza sprawnością ciała, już z nim łączy. Natomiast coraz bliżej są teatru, coraz więcej wyrazu jest w każdym ich ruchu i geście, w całym układzie ciała, którym potrafią wszystko wypowiedzieć.

Rolę Fausta gra znakomicie PAWEŁ ROUBA. Najpiękniejsze jest w nim to, że choć sam jest młody, potrafi zagrać Fausta tak, jakby tkwił w jego odmłodzonym i pięknym ciele ów starzec, skazany na męki piekielne właśnie za to, że nie chciał podporządkować się prawom przyrody. Bardzo dobrym Mefistem jest JANUSZ PIECZURO. Piękną Lilith jest EWA WARWAS, Małgorzatą - EWA CZEKALSKA, Heleną Trojańską - DANUTA KISIEL-DRZEWIŃSKA, Parysem - STEFAN NIEDZIAŁKOWSKI, który gra również Homunkulusa w końcowej scenie przedstawienia.

"Odejście Fausta" pozostawia bardzo silne wrażenie. Wraca do praźródeł teatru, w którym słowo jeszcze prawie nie istniało. Ale powrót to wzbogacony o całe wyrafinowanie kultury XX wieku. To, co było urokiem pradawnych widowisk przez ich ubóstwo i nieznajomość innych środków wyrazu, staje się teraz siłą teatru pantomimy przez świadome wyrzeczenie się ich i samoograniczenie tej pięknej sztuki do rudymentów najstarszego teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji