Artykuły

Jak mało kto zasłużył na miano legendy

Był osobowością powojennej polskiej sceny teatralnej. Czasem kontrowersyjną, niekiedy celowo nastawioną na komercję. Ale nigdy nie pozostawiaj ącą widza obojętnym - pisze Lucjan Strzyga w Polsce Metropolii Warszawskiej.

Do elitarnego świata reżyserskiej magii trafił przypadkowo, ale w historii polskiego teatru kilka stronic należy bezapelacyjnie tylko do niego. Burzył krew krytykom scenicznymi eksperymentami, ale ściągał też tłumy przed telewizyjne ekrany i do teatrów, w których zdarzyło mu się reżyserować.

Do legendy przeszły jego wizje narodowej klasyki, próby zrobienia z teatru rozrywki dla mas i skandaliki, którymi szczodrze szpikował swoje przedstawienia. Ryczące motocykle podczas "Balladyny" czy sfora psów podczas spektaklu na deskach jego ukochanego Teatru Nowego na zawsze znalazły miejsce wśród anegdot miłośników teatru. Ostatnie lata spędził jednak w depresji, odrzucony przez środowisko i wciąż szukający sobie miejsca w nowej rzeczywistości.

Ta wiadomość poraziła nie tylko fanów teatru: Adam Hanuszkiewicz, aktor, legendarny reżyser, twórca potęgi Teatru Telewizji, wreszcie dyrektor i organizator teatralny - nie żyje. Zmarł wczoraj w warszawskim szpitalu na ul. Stępińskiej. Dożył sędziwego wieku 87 lat.

Na temat jego osoby wylano w ciągu ostatnich 60 lat prawdziwe oceany atramentu. Pisano złośliwie, z podziwem, czasem bałwochwalczo. Bowiem Hanuszkiewicz ze wszystkimi swoimi poczynaniami nie dawał się minąć obojętnie. Jeśli ktoś potrafił wywoływać emocje u bliźnich, to on robił to perfekcyjnie.

Mało kto wie, że nie posiadał żadnego wykształcenia teatralnego poza krótkim powojennym kursem w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie i egzaminem eksternistycznym w Łodzi. Do aktorstwa też zresztą trafił przypadkowo. Jako urodzony w 1924 r. we Lwowie absolwent Państwowego III Gimnazjum Męskiego załapał się w 1944 r. do zespołu teatralnego Wojska Polskiego. Karierę zaczynał jako aktor. Właśnie w Rzeszowie zagrał Wacława w "Zemście" Aleksandra Fredry. Był rok 1945 i mało kto przewidywał wówczas, że narodziła się jedna z najbardziej oryginalnych osobowości polskiej sceny.

Po rzeszowskim Wacławie przyszedł czas na inne role: w krakowskim Teatrze Dramatycznym zagrał Kajetana w "Fantazym" Słowackiego, a w Warszawie na deskach Teatru Rozmaitości dał się zauważyć w roli Hamleta. O tym ostatnim warto wspomnieć, bowiem Hanuszkiewicz do końca życia miał do tej roli sentyment. Nic dziwnego, wystawienie Szekspira w 1950 r. przez Wilama Horzycę było na owe mroczne czasy wielkim wydarzeniem artystycznym.

O młodego aktora szybko upomniał się także srebrny ekran. Historycy kina podają, że Hanuszkiewicz w swoim życiu wystąpił w kilkunastu filmach. Pierwszym był w 1949 r. wojenny "Za wami pójdą inni...", w którym zagrał Władka, potem słynny "Żołnierz Zwycięstwa" (1953), a kilka lat później "Zuzanna i chłopcy" (1961). Ostatnie filmowe rolę zagrał w 2002 r. w kilku odcinkach serialu telewizyjnego "Przedwiośnie". Wcielił się w hrabiego Storzana, właściciela Odolan.

Stworzony był jednak przede wszystkim do reżyserowania w teatrze. Zadebiutował w tej roli już w 1951 r. socrealistyczną sztuką "Niespokojna starość" według Leonida Rachmanowa, wystawioną na deskach poznańskiego Teatru Polskiego. Po latach reżyser wspominał, że to była jedyna radziecka sztuka zrealizowana w całej jego karierze. W wywiadach nie chciał o niej mówić, wstydził się. I nic dziwnego, sowiecki produkcyjniak o wyższość radzieckiej nauki nad carską niezbyt nadawał się do CV, choć przez lata wznawiało go wiele polskich teatrów.

Ale to właśnie "Niespokojna starość" otworzyła mu reżyserskie perspektywy. Przez całe życie wystawił kilkadziesiąt głośnych spektakli, począwszy od Gałczyńskiego, a skończywszy na Różewiczu. Jego niewątpliwy talent szybko zauważono też w telewizji. W1955 r. widzowie mogli obejrzeć pierwszą telewizyjną sztukę Hanuszkiewicza. Był to na wpół baśniowy "Złoty lis" Jerzego Andrzejewskiego. Zaraz potem został zresztą pierwszym naczelnym reżyserem Teatru Telewizji.

Jego zasługą było konsekwentne reżyserowanie polskiej klasyki. Spod jego ręki wyszły m.in. "Zemsta" Fredry (1961), "Beniowski" Słowackiego (1966), "Matka Joanna od aniołów" Iwaszkiewcza (1965), "Pan Tadeusz" Mickiewicza (dwukrotnie: w 1966 i 1970 r.). Realizował także poetyckie widowiska poświęcone polskim romantykom. Swoje telewizyjne doświadczenia przeniósł potem do Teatru Powszechnego, gdzie objął posadę dyrektora. Nie ukrywał, że zamierza tworzyć teatr popularny, skierowany do widzów, a nie krytyków. Za co zresztą dostawał cięgi od kolegów po fachu, przekonanych, że szuka łatwej popularności.

Że tak nie było, dowiódł, reżyserując tam "Wesele" Wyspiańskiego uznane za jedno z najbardziej kontrowersyjnych sztuk w powojennym polskim teatrze. Nie zabrakło kręcącej się sceny i pomysłu, by akty spektaklu zostały połączone w całość. Podobnej przeróbce poddał "Zbrodnię i karę" Dostojewskiego, podczas wystawień której krytyków oburzyła eksperymentalna na ówczesne czasy scenografia, m.in. wyświetlane na ekranie czerwone dłonie mordercy.

W 1974 r. Hanuszkiewicz uznany został za niszczyciela teatru polskiego. Poszło o "Balladynę", którą wystawił w Teatrze Narodowym. Faktycznie, pomysł na spektakl mógł zszokować teatralnych konserwatystów: odtwórcy postaci Goplany, Chochlika i Skierki jeździli po scenie na hondach, dodając aktorskiej ekspresji rykiem motorów. Z drugiej strony reżyser chwalił się, że po przedstawieniu Witold Lutosławski pogratulował mu pomysłu i uznał za jednego z wizjonerów polskiej sztuki.

Koniec lat 80. przyniósł Hanuszkiewiczowie dyrektorowanie w warszawskim Teatrze Nowym. Wcześniej namówił władze miast, aby zamiast planowanego tam nocnego klubu, urządzić teatr. Przetrwał na tej posadzie do 2007 r., traktując tworzenie sceny teatralnej w podziemiach domu towarowego jako swoiste wyzwanie rzucone teatralnemu mainstreamowi nad Wisłą. Tutaj również pozwalał sobie na eksperymenty, choćby wtedy, gdy podczas jednego z przedstawień wypuścił na scenę psy.

Różnie można oceniać jego boje o własną wizję teatru, ale na pewno nie można było mu odmówić umiejętności skupiania na sobie uwagi. Przez dziesięciolecia był jedną z najbarwniejszych postaci polskiej sztuki. Publika żyła nie tylko jego przedstawieniami, ale też życiem osobistym: spektakularnymi wypowiedziami, dobrze zaaranżowanymi skandalikami, wreszcie towarzyszkami życia, które dobierał z wielką starannością. Swoich małżeńskich meandrów nie ukrywał - był czterokrotnie żonaty, w tym aż trzy razy z aktorkami.

Ostatnie lata życia, choć obsypany nagrodami za dotychczasową twórczość artystyczną (w 2005 r. otrzymał m.in. Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis"), spędził w osamotnieniu i melancholii. Powodem była, jak mówiła prasie jego ostatnia żona Magdalena Cwenówna, depresja spowodowana brakiem propozycji pracy. Można sobie wyobrazić, jak musiał się czuć człowiek, który przez całe życie parł do przodu jak lokomotywa. Jego śmierć to nie tylko strata oryginalnego i zasłużonego dla teatru reżysera, ale też ważnej części polskiej kultury.

Różnie można oceniać jego boje o własną wizję teatru, ale na pewno nie można było mu odmówić umiejętności skupiania na sobie uwagi. Przez dziesięciolecia był jedną z najbarwniejszych postaci polskiej sztuki. Publika żyła nie tylko jego przedstawieniami, ale też życiem osobistym. Swoich małżeńskich meandrównie ukrywał - był czterokrotnie żonaty, w tym aż trzy razy z aktorkami.

Za co pamietamy Hanuszkiewicza

"Złoty lis" według Jerzego Andrzejewskiego (1955)

Pierwszy spektakl reżysera, zrealizowany dla raczkującego Teatru Telewizji. I pierwsza próbka twórczych możliwości Hanuszkiewicza: operowanie światłem, eksponowanie detali scenografii, stosowanie zbliżeń i kadrowanie scen.

"Świadkowie albo nasza mała stabilizacja", na podstawie Tadeusza Różewicza (1960)

Hanuszkiewicz w telewizyjnym żywiole i w twórczej konfrontacji z tekstem wybitnego polskiego poety i dramaturga. Do dziś źródło inspiracji dla młodych adeptów teatralnych scen.

"Wesele" Stanisława Wyspiańskiego (1963)

Reżyser w roli lokomotywy Teatru Powszechnego i jako ten, który nowatorsko odczytuje tekst klasyka: rewolucjonizując układ scen i wprowadzając do scenografii urządzenia mechaniczne.

"Wesele" Wyspiańskiego, uznane za jedno z najbardziej kontrowersyjnych sztuk w powojennym polskim teatrze. Nie zabrakło kręcącej się sceny i pomysłu, by akty spektaklu zostały połączone w całość. Podobnej przeróbce poddał "Zbrodnię i karę" Dostojewskiego", podczas której krytyków oburzyła eksperymentalna scenografia, m.in. wyświetlane na ekranie czerwone dłonie mordercy.

"Balladyna" Juliusza Słowackiego (1974)

Owiany skandalem popis Hanuszkiewicza na deskach Teatru Narodowego. Plus Bożena Dykiel jeżdżąca ryczącą hondą po gustach teatralnych konserwatystów.

"Płatonow" według Antoniego Czechowa (1980)

Spektakl zrealizowany w Getyndze, na zamówienie tamtejszego teatru. Hanuszkiewicz wyciszony, bez typowych dla siebie pomysłów na zgorszenie filistrów.

"Maria" na podstawie Ireneusza Iredyńskiego (1980)

Monodram w Teatrze TV z koncertową rolą Zofii Kucówny, prywatnie jednej z żon reżysera.

"Przedwiośnie" (2002)

Ostatnia aktorska rola Hanuszkiewicza: zagrał hrabiego Storzana w 4. i 5. odcinku serialu. W roli arystokraty pesymisty reżyser wypadł nad wyraz przekonująco.

"Złoty lis" według Jerzego Andrzejewskiego (1955)

Pierwszy spektakl reżysera, zrealizowany dla raczkującego Teatru Telewizji. I pierwsza próbka twórczych możliwości Hanuszkiewicza: operowanie światłem, eksponowanie detali scenografii, stosowanie zbliżeń i kadrowanie scen.

"Świadkowie albo nasza mała stabilizacja", na podstawie Tadeusza Różewicza (1960)

Hanuszkiewicz w telewizyjnym żywiole i w twórczej konfrontacji z tekstem wybitnego polskiego poety i dramaturga. Do dziś źródło inspiracji dla młodych adeptów teatralnych scen.

"Wesele" Stanisława Wyspiańskiego (1963)

Reżyser w roli lokomotywy Teatru Powszechnego i jako ten, który nowatorsko odczytuje tekst klasyka: rewolucjonizując układ scen i wprowadzając do scenografii urządzenia mechaniczne.

Wyspiańskiego, uznane za jedno z najbardziej kontrowersyjnych sztuk w powojennym polskim teatrze. Nie zabrakło kręcącej się sceny i pomysłu, by akty spektaklu zostały połączone w całość. Podobnej przeróbce poddał "Zbrodnię i karę" Dostojewskiego", podczas której krytyków oburzyła eksperymentalna scenografia, m.in. wyświetlane na ekranie czerwone dłonie mordercy.

"Balladyna" Juliusza Słowackiego (1974)

Owiany skandalem popis Hanuszkiewicza na deskach Teatru Narodowego. Plus Bożena Dykiel jeżdżąca ryczącą hondą po gustach teatralnych konserwatystów.

"Płatonow" według Antoniego Czechowa (1980)

Spektakl zrealizowany w Getyndze, na zamówienie tamtejszego teatru. Hanuszkiewicz wyciszony, bez typowych dla siebie pomysłów na zgorszenie filistrów.

"Maria" na podstawie Ireneusza Iredyńskiego (1980)

Monodram w Teatrze TV z koncertową rolą Zofii Kucówny, prywatnie jednej z żon reżysera.

"Przedwiośnie" (2002)

Ostatnia aktorska rola Hanuszkiewicza: zagrał hrabiego Storzana w 4. i 5. odcinku serialu. W roli arystokraty pesymisty reżyser wypadł nad wyraz przekonująco.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji