Artykuły

R@Port o polskim dramacie

VI Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych R@Port w Gdyni. Pisze Jarosław Zalesiński w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Ledwie pół godziny po przedstawieniu "Generał" [na zdjęciu] warszawskiego Teatru IMKA jury zakończonego w sobotę festiwalu R@Port (przewodniczącym jury był Sławomir Mrożek - rewelacyjny pomysł organizatorów!) ogłosiło, że właśnie ten spektakl jest najlepszą sztuką VI Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port. Zespół IMKI najpierw osłupiał, a potem oszalał z radości. Wśród festiwalowej publiczności niektórzy również wyglądali na osłupiałych.

Czy "Generał" był bezdyskusyjnie najlepszym spektaklem gdyńskiego R@Portu? Może raczej należał do tych kilku wyróżniających się. Na tegorocznym festiwalu nie było elektryzujących wydarzeń. Ale nie znaczy to, że festiwal był mało interesujący.

"Generał", sztuka Jarosława Jakubowskiego, jest przedstawieniem o generale Wojciechu Jaruzelskim - choć jego nazwisko nie pada w żadnym momencie przedstawienia. Każdy jednak, kto pamięta, że Jaruzelski poruszał się i przemawiał jak manekin, nie będzie miał wątpliwości, że kapitalnie podpatrujący Jaruzelskiego Marek Kalita gra szefa Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Kalita jest w tym spektaklu niemal klonem "Jaruzela". Co wcale nie znaczy, że "Generał" jest rodzajem teatralnego dokumentu. Erotyczne wątki, jak tłumaczył na spotkaniu z publicznością autor sztuki, inspirowane są raczej sztukami austriackiego skandalisty Thomasa Bernharda, a nie kroniką rodzinną Jaruzelskich. "Generał" jest tyleż o historii i polityce, ile o tym, co dzieje się w duchowym wnętrzu człowieka, przez lata odgrywającego rolę dyktatora. Nawet seks małżeński przypomina w jego wykonaniu wojskowe manewry. W zamkniętej czerwonymi kotarami przestrzeni, świetnie oddającej uwięzienie w absurdalnej ideologii, Marek Kalita odgrywa przed nami przejmującą niekiedy psychodramę. Gdyby całe przedstawienie było tak jednorodne jak ta rola, spektakl byłby znakomity. Ale tak jednorodny wcale nie jest...

W werdykcie jury zapisane zostało dyskretne westchnienie, że nie można równocześnie nagrodzić dwóch sztuk. Tą drugą miałby być spektakl "Był sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej" duetu Paweł Demirski/Monika Strzępka, przedstawienie Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Piszący te słowa może jedynie westchnąć, że sztuki nie obejrzał, bo wybrał pokazaną w tym samym dniu w Gdańsku, w ramach aneksu do Festiwalu Wybrzeże Sztuki "Tęczową trybunę" tej samej dramaturgiczno-reżyserskiej pary, tyle że zrealizowaną we wrocławskim Teatrze Polskim. To właśnie "Tęczowa trybuna" miała być początkowo pokazana na R@Porcie, ale spektakl nie mieścił się w kubaturze żadnej z gdyńskich sal. Znając "Andrzeja.." z omówień, mogę sądzić, że oba przedstawienia mają sporo momentów wspólnych. Oba są niezwykle aktualne, oba kierują swoje ostrze w same podstawy projektu demokracji, rozwijanego w Polsce od 20 lat. "Tęczowa trybuna" pokazuje też jednak, że teatralna forma, w jakiej Demirski i Strzępka zamykają swoje polityczne tezy, dziwnie szybko jak na rewolucyjne sztuki skostniała. Te niekończące się monologi, graniczące już niekiedy z logoreją, podczas których pozostali aktorzy zastygają w bezruchu... Sama temperatura politycznej krytyki nie wystarczy za całość.

Gdyby na R@Porcie nagrodzono i "Generała", i "Andrzeja...", pokazałoby to pewną zmianę, która kto wie, czy nie dokonuje się w polskim dramacie. Dotychczas łatwo było na R@Porcie o takie właśnie sztuki jak Demirskiego - gniewne, wręcz szydercze wobec polskiej rzeczywistości i polskich tradycji, pisane pod jedną tezę. "Generał", ale też np. "Żywoty świętych osiedlowych" Teatru Ad Spectatores, to sztuki już inne, bardziej empatyczne, nie tak obsesyjne w negacji. Gdyby rzeczywiście taka zmiana dokonywała się w polskim dramacie, wyszłoby mu to na dobre. Tegoroczny R@Port, na który jego szef Bogdan Ciosek rozumnie doprosił spektakle bardzo różne ideowo, taką przemianę bodaj pokazał.

Na aneks Festiwalu Wybrzeże Sztuki zaproszono z kolei inscenizację "Dziadów" Pawła Wodzińskiego, spektakl Teatru Polskiego z Bydgoszczy. Intrygujący pokaz tego, jak szyderczość i gorycz można łączyć z głębią. To Mickiewicz, wiadomo... Ale czemu dzisiaj polski dramat nie miałby nawiązywać do swoich najlepszych tradycji?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji