Artykuły

Magia "Świętego Edypa"

"Święty Edyp" w reż. Piotra Tomaszuka w Teatrze Wierszalin. Pisze Kamila Worobiej w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Na spektakl Teatru Wierszalin "Święty Edyp "zaprasza dziś wyjątkowo Kamila Worobiej z II LO w Białymstoku. To właśnie za tę recenzję (zamieszczamy ją niżej) Kamila otrzymała I nagrodę w konkursie na recenzję teatralną "Teatr widzę ogromny", organizowanym przez Zarząd Województwa Podlaskiego przy współpracy "Gazety". Kapituła postanowiła nagrodzić autorkę za rozległy, erudycyjny opis przedstawienia, połączony z jego interpretacją, za wyraźne opinie na temat każdego z elementów spektaklu, za konsekwentne prowadzenie myśli i bogaty język recenzji

Magia "Świętego Edypa"

Niewielki, leciwy domek przy ulicy Kościelnej w Supraślu, w wiejskim, staroświeckim stylu. Niemalże skansen zdrewnianymi, zniszczonymi czasem ścianami i skrzypiącą podłogą. W tym skromnym budynku ukryta jest jakby tajemnica, nienamacalny element tworzy unikalną atmosferę. To magiczne miejsce jest siedzibą autorskiego teatru Piotra Tomaszuka Wierszalin. Jest 17 kwietnia 2004 roku, po długiej nieobecności na scenie artystycznego świata następuje reaktywacja teatru. Tomaszuk zainspirowany zbiorem Gesta Romanorum oraz powieściami Thomasa Manna "Wybraniec" i "Doktor Faustus", scalił je i stworzył scenariusz dla własnej sztuki - "Świętego Edypa".

Ciało - klatka

Punktem wyjścia niejako wszystkich wątków przewijających się w przedstawieniu są odwieczne pytania o nieuniknioność i nieodwołalność fatum, o granice seksualności, moralności, o możliwość zapanowania nad często nieujarzmionymi instynktami. Z niebywałym kunsztem Tomaszuk prezentuje obrazy i motywy, które układają się w swoistą mozaikę i tworzą logiczną całość. Reżyser znamionuje obyczajowość ludzką zwłaszcza w kwestiach gwałtownej żądzy i namiętności. Poddani magicznej sile jego spektaklu dostrzegamy, iż ciało jest żelazną klatką dla wzniosłej duszy - ulegając zakazanym przyjemnościom i ziemskim pokusom, człowiek druzgocze boskie psyche. Historia opowiedziana przez Tomaszuka zaczynająca się od płonnej nadziei na raj, a przeradzająca się w nieustanną ucieczkę przed piekłem, dowodzi, że w ogólnym bilansie liczą się właściwie straty. Bo choć w "Świętym Edypie" odnajdujemy winę, karę i odkupienie, to szczęście bohatera zostało definitywnie zburzone w momencie jego wstąpienia na drogę grzechu i jedyne, co jest w stanie później zrobić, to zapobiec dalszym nieszczęściom.

Edyp rozpada się na kawałki

Jednocześnie Tomaszuk kładzie nacisk na moc głosu sumienia, które solidnie weryfikuje podjęte działania. Reżyser akcentuje przy tym takie cechy człowieka, jak siła psychiczna i zawziętość. Jego bohater z rosnącym uczuciem trwogi, bólu i wreszcie rezygnacji sięga dna, pomimo tego nie rozpada się na kawałki. Nadal żyje i dostrzega nowy horyzont, zrazu mglisty, z czasem wyraźniejszy - odradza się nadzieja na poprawę, więc ponownie rusza w drogę. Dosadny wydźwięk emocjonalny "Święty Edyp" osiąga dzięki koncentracji na uczuciach właśnie. Tomaszuk, zdając sobie sprawę, że są one żywiołem trudnym do opanowania, uwypukla każdy bodziec, wszelki impuls, budując w swoim przedstawieniu gorącą i duszną atmosferę wypełniającą międzyludzką przestrzeń. Uczucia, będące źródłem zagrożenia dla bohatera, są przez niego ignorowane. A im bardziej on je lekceważy, tym bardziej stają się one trudniejsze do kontrolowania. Stłumione i odepchnięte, prędzej czy później dochodzą do głosu, sytuacja się zapętla. Niewątpliwe doznania emocjonalne widza zwielokratnia ekspresywna, dynamiczna gra aktorów - Alicji Rapsiewicz i Rafała Gąsowskiego, którzy niemal rozsadzają energią miniaturową scenę. Wyraźnie zarysowana i pogłębiona relacja stanowi cenny atut - dowodzi dbałości, wnikliwej analizy i obopólnego zaangażowania aktorów w spektakl. Z łatwością widz wychwycić może wewnętrzne rozedrganie, płomienną namiętność czy budzącą litość samotność, którymi emanują artyści na scenie. Rafał Gąsowski ograniczony przez niewerbalne środki przekazu, po mistrzowsku nakreśła nawet umysł swojej postaci, której oś konstruktywną wyznaczają współrzędne uczucia - zasady. Rozdarde wewnętrzne i niesymetryczność komunikacji między duchem a dałem wypływają z każdego gestu aktorów. Kreatywność, odwaga i niekwestionowany wkład pracy połączony z wykorzystaniem nowatorskich rozwiązań scenicznych zaowocował stworzeniem niepowtarzalnych kreacji aktorskich, które cala swą silą oddziałują na widza.

Blacha wiruje

Wywołuje wrażenie odbiorcy także cała oprawa wizualna "Świętego Edypa". Oszczędna, wręcz surowa, lecz praktyczna scenografia Jana Zavarsky'ego, wybitnego słowackiego artysty - plastyka, zaskakuje prostotą, minimalizmem i jednoczesną dosadnością. Zapadająca w pamięć jest scena, w której Rafał Gąsowski z rozpaczy uderza w srebrzystą blachę, będącą imitacją lustra. Widz ulega złudzeniu, że oto zwierciadło rozbija się na części, a w rzeczywistości użyta faktura tylko wiruje i drga. Kostiumy projektu Evy Farkasovej, absolwentki Akademii Teatralnej Sztuk Pięknych w Pradze, dzięki swej funkcjonalności wyśmienicie sprawdzają się w sytuacji, gdzie aktorzy wcielają się w ponad 20 różnych postaci. Wystarczy dodać lub ująć jakiś element, a stroje swoim kształtem i formą doskonale komponują się z nastrojem danej kreacji aktorskiej i wtapiają w określoną sytuację sceniczną.

Krucha nagość

Tomaszuk decyduje się również na ryzykowny krok - wprowadza nagość w tym przedstawieniu. Obnażając swoich aktorów, wyrywa się z ryz drobnomieszczańskiej przyzwoitośd. Reżyser balansuje na granicy między artyzmem a ordynarnością i wulgarnością. Jednak w żadnym momencie swojego spektaklu nie przekracza linii dobrego smaku, wystawia za to na próbę pruderię i moralność publiczności. Własną nagością aktorzy posługują się niczym kostiumem, rekwizytem, łącząc się tym samym w jedno z całą kompozycją scenograficzną. Można się domyślać, że zamysł Tomaszuka daleki był od bezmyślnego szokowania i epatowania golizną, ukazał natomiast m.in. bezbronność i kruchość postaci. Nastrój niesamowitości dopełnia muzyka skomponowana przez absolwenta Akademii Muzycznej w Białymstoku Piotra Nazaruka. Jest ona doskonałym tłem dla rozgrywających się wydarzeń, nierzadko zastępuje słowa i potęguje to, co można by było powiedzieć. Spójność pomiędzy poszczególnymi elementami budującymi "Świętego Edypa" wprowadza widza w specyficzny trans - można odczuć brak linearnie upływającego czasu. Spektakl Tomaszuka pochłania całą uwagę, niejako zmusza do skupienia i koncentracji.

Fatum na szali

"Święty Edyp" stawia przed widzami pytanie, czy można uniknąć uniesienia, lęku, obsesyjnej fascynacji, namiętności albo pożądana - emocji, które wcześniej czy później muszą pojawić się w życiu każdego człowieka. Wiele osób ma takie złudzenie, ale jest to iluzją, z której dzieło Tomaszuka je wyleczy. Na szali reżyser stawia złowieszcze fatum i możliwość tworzenia własnej historii, namiętną miłość i kazirodczy grzech, opamiętanie i rządzę - nie udziela jednak konkretnych odpowiedzi. Tomaszuk pociąga za właściwe sznurki ludzkiej psychiki. Jego spektakl nie kończy się wyraźnym wnioskiem, ale kontynuuje się później w samotnych rozważaniach poszczególnych widzów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji