Artykuły

Hamlet w wannie i "ART 2000"

CORAZ bliżej do świąt, więc bliższa nam myśl o Wigilijnym stole i choince niż rozważania o sztuce. A tu tymczasem w wybrzeżowych teatrach praca "idzie" pełną parą. Wczoraj premiera w Elblągu, za dwa dni na scenie "Wybrzeża", dziś wieczorem dyplomowy spektakl słuchaczy studium wokalno-aktorskiego w Teatrze Muzycznym. Do tego - "Teatr i natura" - kilkudniowa interesująca impreza w gdańskim WOK, też obfitująca w ciekawe prezentacje. Ostatnie przygotowania do premierowych przedstawień trwają też w Gdyni. W pierwszych dniach przyszłego roku w Teatrze Muzycznym zobaczymy nową wersję "Pierścienia i Róży", w Dramatycznym - inscenizację "Snu nocy letniej" Szekspira. Kto wie - może to ożywienie na finiszu, nieźle rokuje na następne miesiące, mimo ponurych na ogół prognoz.

Wśród teatralnych zdarzeń mniejszego i większego kalibru znalazł się także pokaz kolejnej realizacji Studia Dramatycznego "Atelier" działającego w Trójmieście od kilku miesięcy pod kierunkiem Andre Hubnera. Hubner - przypomnijmy - jest młodym aktorem i reżyserem. Jako stypendysta Centrum Sztuki "Studio" uczył się także w Gdyni, w Studium im. Danuty Baduszkowej. Otrzymawszy dyplom, postanowił wraz z grupą kolegów stworzyć teatr, w którym twórcza swoboda i niezależność byłaby faktem. Teatr dający artystycznej młodzieży szansę niekonwencjonalnej wypowiedzi i samorealizacji, wolny od administracyjno-instytucjonalnego gorsetu krępującego prawdziwą sztukę. Takie były zamierzenia, dla których zjednał Hubner m.in. poparcie sponsora Ryszarda Kajkowskiego, ambasady RFN w Polsce i paru jeszcze placówek, które zaoferowały pomoc. "Atelier" zadebiutowało l września sztuką Jacka Burasa "Gwiazda za murem" wystawioną w gościnnej "Miniaturze", graną później również w Czarnej Sali Teatru "Wybrzeże". Przedstawienie przyjęto dosyć życzliwie, narodziny "Atelier" - również, choć dalsze losy teatru w czasach tak trudnych rysowały się mgliście.

Grupa działa jednak. Pracują bez własnej siedziby, próbują i występują "kątem", korzystając z gościnności innych, niepewni jutra. W tych warunkach doczekali się jednak zaproszenia "Gwiazdy za murem" na, przyszłoroczny festiwal w Krakowie, przygotowali nową realizację i sposobią się do następnej. Nowością jest "Hamlet-Maszyna" Heinera Mullera, sztuka napisana przed 10 laty, znana u nas jedynie z wystawień obcych, przez polskie teatry nie grana. Muller także naszemu teatrowi mało jest gnany, chociaż dorobek ma niemały i na Zachodzie uznawany jest za ciekawą indywidualność. Jacek Buras, który przetłumaczył "Hamleta-Maszynę" przełożył także parę innych dramatów Mullera, czekających w tej chwili na książkowe wydanie.

Autor ten specjalizuje się m. in. w swobodnych parafrazach i przeróbkach literackiej klasyki, co umożliwia mu stosowanie różnych stylistyk i środków wyrazu. W tym bowiem celuje, słynąc ze swobody, z jaką przerzuca się od realizmu do ekspresjonizmu, "Hamlet-Maszyna" jest także taką przeróbką, czy raczej "wariacją", wykazującą nader luźny związek z szekspirowskim pierwowzorem. Ta sztuka ma konstrukcję afabularną, stanowić może swoisty sceniczny i literacki żart, rodzaj zabawy - dla aktorów, i dla widzów. Jest to ten typ teatru, w którym odrzuca się psychologizm postaci, przyczynowo-skutkową logikę zdarzeń, tradycyjne sceniczne "dzianie się". "Hamlet-Maszyna" liczy pięć niedużych aktów - odsłon, opatrzonych tytułami, ale to jest równie "teatralne" i umowne jak cała reszta. A zarazem przewrotne, jak na anty-dramat przystało. "Hamlet-Maszyna" wpisuje się w ciąg teatralnych poszukiwań i eksperymentów, których najlepszym bodaj polskim przykładem mogą być inscenizacje Janusza Wiśniewskiego. Przed laty awangardowe i nowatorskie poprzez świadome łamanie konwencji, tradycji i zwyczaju, poprzez zamierzoną prowokację, dzisiaj wydaje się to nieco przebrzmiałe i na swój sposób... skonwencjonalizowane. Aura oryginalności, niewielkiego artystycznego skandalu, inności wszakże pozostaje. Kiedy "Atelier" zaprezentowało "Hamleta-Maszynę" w "Żaku" widownia podzielała się na dwa obozy. Część publiczności biła brawo, część - oburzona żądała zwrotu za bilety.

W sobotę wieczorem w salonie "Computer Studio Kajkowski" odbyła się prapremiera "Hamleta-Maszyny", nieoficjalna wprawdzie, lecz termin oficjalnej stoi pod znakiem zapytania z uwagi na brak lokalu. Rzecz wyreżyserowana przez A. Hubnera, poprzedzona warsztatami "Mullerowskimi", prowadzonymi przez artystów z RFN trwa kilkadziesiąt minut.

Opiera się na chwycie teatru w teatrze, szekspirowskich bohaterów wpisuje we współczesność odhumanizowawą, zuniformizowaną i chłodną. Niesie refleksję - czytelną, oczywistą i wystarczająco już zbanalizowaną. Odwołuje się do pomysłów inscenizacyjnych, wykorzystanych już w "Gwieździe..." kiedy to też posłużono się obrazem filmowym. Sięga do arsenału środków tyleż oryginalnych co efekciarskich i trochę już wytartych, zwietrzałych, pretensjonalnych. Ale może mieć swoją publiczność i swoich entuzjastów. Na to liczy też promotor "Atelier", powstała właśnie Fundacja "Art-2000" założona przez R. Kajkowskiego. Prezesem fundacji jest Marek Baranowski, do niedawna szef KSW "Żak". Mecenasi teatru chcą weń inwestować i wierzą w sukces.

Data publikacji artykułu nieznana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji