Artykuły

Ania z "Wiśniowego sadu"

"Wiśniowy sad" mówi o umieraniu, rozpadzie. Sędziwe drzewa padną pod siekierami, długowieczny lokaj Firs (głęboko wzruszająca rola Janusza Mazanka) zamarznie najpewniej podczas nadciągającej zimy, a piękną Raniewską wraz z mieszkańcami jej ziemiańskiego dworu - rozgoni po świecie wiatr wydarzeń. Nie nadawali się już do życia, przestali tkwić korzeniami w ziemi, z której wyrośli, ich czas, ich epoka - minęły. Przychodzi czas drapieżnych Łopachinów, ale i oni odejdą i oni będą musieli ustąpić miejsca.

Oczywiście tak odczytujemy rzecz dzisiaj, patrząc z perspektywy lat siedemdziesięciu na tę piękną, jakże mądrą sztukę, ale przecież Czechow - bez uciekania się do wielkich słów i politycznych dyskursów - napisał w niej właściwie wszystko, postawił diagnozę, od której historia nie wniosła odwołania.

Sprawy najważniejsze - i w tym podstawowy urok, a zarazem podstawowa trudność w graniu Czechowa - rozgrywają się tu jednak między dialogiem, wyrastają z nastrojów, pauz i przemilczeń. Raniewska mówi dużo, jest rozdwojona w sobie, kochająca, czułostkowa i przerażająco bezwolna, ale mimo wszystko prawda o niej kryje się dopiero głębiej, pod warstwą słów. Jadwiga Siennicka, jeżeli wolno sądzić, obdarzyła ją nieco chorobliwym temperamentem, jej bohaterka wciąż krąży myślami wokół Paryża, gotowa spalić się w miłości i cierpieniu jednocześnie.

Waria mówi mało, niemal wyłącznie oderwanymi zdaniami, ale tu znów prawda o Warii kryje się głębiej, pod warstwą milczenia. Olgi Sitarskiej, proszę wybaczyć, nie zrozumiałem, nałożona maska była zbyt szczelna, nie przenikało przez nią nic prawie.

Gajewa, brata Raniewskiej, gra Zbigniew Niewczas. Zagubiony, denerwująco bezradny, budzi mimo wszystko sympatię - i tak jest chyba dobrze. Ładnie prowadzi trudną rolę Łopachina Bohdan Sobiesiak - swatany z Warią, krąży milcząco wokół Raniewskiej, nie mając odwagi zbliżyć się do niej choćby na moment. I jeżeli czegoś tu zabrakło, to siły w scenie triumfalnego wybuchu po nabyciu wiśniowego sadu.

Świat oficjalistów, mieszkańców dworu, cokolwiek mniej przekonywający, chwilami nazbyt groteskowy, chwilami zbyt mało rosyjski. Nie mógłbym zwłaszcza zgodzić się z Hanną Molendą (Duniasza) przede wszystkim w scenach, gdy dosłownie klei się do młodego lokajczyka.

Rolę Trofimowa, "wiecznego studenta" i szlachetnego idealisty zarazem, objął Bronisław Wrocławski. Miał kilka doskonałych scen, wszelako czuło się, że mnoży jedynie słowa, za którymi nigdy nie pójdą czyny. Można pewnie i tak tę postać odczytać, jednak wówczas jedynym jasnym promykiem pozostanie nieuchronnie Ania Raniewska.

Naiwna, wrażliwa, dająca się jeszcze łatwo omamić, delikatna Ania z "Wiśniowego sadu" z biegiem sztuki coraz wyraźniej wyrastała nad otaczający ją światek, odchodziła z rodzinnego domu odważnie, ze świadomością, że życie nie zamyka się, a dopiero otwiera. Teresa Makarska najpełniej i najgłębiej wsłuchała się w Czechowa, poprowadziła rolę Ani wzruszająco i prosto, bez cienia landrynkowej słodyczy, o którą było tak ogromnie łatwo.

Reżyser, Ryszard Sobolewski (przy współpracy Bogdana Kopciowskiego) utrafił - i to chyba najważniejsze - w klimat teatru Czechowa, choć o poszczególne sceny czy role można by się z nim oczywiście spierać. Scenografia Wiktora Zina ciekawsza zdała mi się w zamyśle (pnie drzew jabłoni wrastające w ściany starego dworku) niż w scenicznej realizacji. Muzyka Stanisława Gersternkorna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji