Artykuły

Złowrogie gry

To nie jest starsza pani rodem z podręcznika. Uderzająco młoda Claire Zachanassian odwiedza swą rodzinną wieś, aby zemścić się za krzywdę z przeszłości: Aktorka Agnieszka Podsiadlik ma trzydzieści lat, jest Polką, tak jak i reżyser tego przedstawienia, a w Güllen przeważnie mówi po polsku. Daje to podwójny efekt obcości - bardzo dobrze służy to inscenizacji najbardziej znanej komedii Dürrenmatta w teatrze w Lucernie w reżyserii Wojtka Klemma - pisze Andreas Klaeui w Neue Zürcher Zeitung.

Gdyż Claire Zachanassian towarzyszy (zamiast Tobiego, Robiego, Kobiego i Lobiego) tłumaczka i alter ego. Na cześć biblijnej krezusowej królowej, podpowiadającej Salomonowi jego czyny, na imię ma Saba (Daniela Britt) i mówi w szwajcarskiej odmianie języka niemieckiego. Połączenie to daje efekt przedziwnej bliskości i dystansu, mieszczących się w tej bliźniaczej postaci, która powoduje, że to co obce staje się jeszcze bardziej nieprzeniknione. Zwłaszcza, że obie aktorki grają swą podwójną postać z ekscytującą uprzejmością, wobec której przymilające się do nich gnomy z Güllen są absolutnie bezsilne.

Na wysokich szpilkach obie panie kroczą dumnie po podłodze sceny, zrobionej z opakowań kartonowych produkcji szwajcarskiej, a wszystko łamie się pod ich stopami, porządnie już trzeszczy w tej merkantylnej rodzinnej ziemi. Güllen, wieś, przez którą ekspres Roland Szalony przejeżdża z prędkością błyskawicy, nie zatrzymując się na tej stacji, w scenografii Magdaleny Gut to przede wszystkim spadzista trybuna, bardzo stroma, na której plastycznie uwidaczniają się przepaści między poziomami, przepaści władzy, przepaści uczuć, którymi targane są postaci. Niczym archaiczna bogini zemsty Claire Zachanassian,stojąc na górze, wyciąga ramiona, a na dole obywatele Güllen służalczo padają przed nią na ziemię; Claire zrzuca swój but na obcasie, a Alfred Ill (Jürg Wisbach) aportuje go z oddaniem na czworakach niczym pies. Scena ta śmieszy wręcz do łez, ale jest to właśnie śmiech przez łzy, który wiele mówi o hierarchii postaci, o ich motywacjach, o przepaściach, nad którymi uprawiają swoje gierki: cyniczne gierki.

Reżyser Wojtek Klemm posługuje się silnymi obrazami cielesności, symboliką ciała, z jednej strony scena ta nieprawdopodobnie śmieszy, z drugiej zaś podkreśla złośliwą logikę komedii Dürrenmatta z wszelką zapisaną w niej drastycznością. Przedstawienie w Lucernie ma w sobie przez to coś ze sztuki dydaktycznej, ale ani przez chwile nie trąci dydaktyzmem sensu stricte, jest za to interesujące, pełne napięcia, gęste -każda scena przemawia do widza na wielu poziomach jednocześnie. Wojtek Klemm wydobył z aktorów z Lucerny zgraję społeczeństwa Güllen o porywająco dziwacznej szwajcarskości i pozbawionej skrupułów prawości. Hymn ich gminy opiewa te zielone spodnie w kolorze jodły, które nadadzą się do każdego oportunistycznego tanuszka, i nigdy się nie gniotą (ton nadaje Mario Fuchs). A tuż obok podwójnie złamany, bliski tragizmowi patos Claire Zachanassian i jej Saby, pogłębiony jeszcze przez użycie asocjacyjnych tekstów samego Heinera Müllera. Raz po raz Klemm zatrzymuje ten pędzący przed siebie komizm - a wybrzmiewa on bardzo prawdziwie, gdyż jest konsekwentnie logiczny - skontrastowany z autentycznymi momentami okropieństwa. Puenty Dürrenmatta są nieprzyjemnie złośliwe i złowrogie, interpretacja Wojtka Klemma w niczym im nie ustępuje. Gierki obywateli Güllen to złowrogie gry.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji