Artykuły

Zyta Rudzka - do czterech razy sztuka

Znamy laureata Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej za najlepszy współczesny polski tekst dramatyczny. W IV edycji prestiżowej nagrody dla polskich dramatopisarzy triumfowała Zyta Rudzka, czwarty raz obecna w finale konkursu. - My wszyscy piszący dla teatru jesteśmy bardzo sfrustrowani sytuacją polskiej dramaturgii, której po prostu się nie wystawia. Dramat nie stanowi wyzwania dla reżyserów - powiedziała laureatka.

Laureatka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej do Gdyni na obchody GND przyjeżdża co roku. Jej sztuki: "Cukier stanik" (2008), "Eskimos w podróży służbowej" (2009) oraz "Pęknięta, obwiązana nitką" (2010) trafiały do finałowej piątki. Jednak dopiero "Zimny bufet" przekonał czteroosobowe jury (ze względu na chorobę z prac jury wycofał się Jerzy Stuhr) do przyznania (choć niejednogłośnie) jej głównej nagrody.

- Ten tekst powstawał w czasie, gdy umierał mój ojciec. Szukałam sposobu by się z nim pożegnać - mówi Zyta Rudzka. - Chciałam, aby to pożegnanie nie stanowiło prostego oczyszczenia, ale było twórcze, dawało mi siłę i energię. Znalazłam takie doświadczenie we własnym dzieciństwie. Uczestniczyłam w tzw. "pustych nocach" na Białostocczyźnie, czyli czuwaniu przy zwłokach zmarłego. Czas "pustej nocy" jest bardzo rytualny. W moim tekście postać matki stanowi swego rodzaju amulet czasu i pamięci.

W sztuce "Zimny bufet" śmierć matki prowokuje dwójkę jej dzieci - Antosia i Rdzawą - do skonfrontowania się z traumami i problemami porzuconymi wraz z wejściem w dorosłość. Zrytualizowanemu przygotowywaniu ciała zmarłej do pochówku towarzyszą kąśliwe rozmowy rodzeństwa odsłaniające ich sytuację rodzinną oraz dialogi z matką, która wprawdzie zmarła, ale nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Niczym ruska matrioszka występuje w trzech osobach - Matriochy, Matriony i Matrioszki, przywołującymi określone momenty w życiu matki.

- Jestem weteranką tego konkursu i wreszcie mogę zrobić miejsce dla innych dramatopisarzy - śmieje się Zyta Rudzka. - My wszyscy piszący dla teatru jesteśmy bardzo sfrustrowani sytuacją polskiej dramaturgii, której po prostu się nie wystawia. Dramat nie stanowi wyzwania dla reżyserów - dodaje już na poważnie laureatka.

Z gorzkimi słowami Zyty Rudzkiej zgadza się przewodniczący jury GND, Jacek Sieradzki (redaktor naczelny miesięcznika "Dialog").

- Naszym zadaniem, jako członków kapituły, jest promowanie tych wartości, które naszym zdaniem zasługują na scenę, ale potem jesteśmy już bezradni. Niestety obecnie jedyną szansą dramatopisarza na to, by zaistniał na scenie jest znalezienie sobie swojego reżysera. Muszę przyznać, że nie mieliśmy w tym roku sztuk przełomowych, łamiących tabu, ale to nie jest jedyne kryterium oceny dramaturgii. Są w finałowej piątce sztuki, które, nie łapiąc byka za rogi, ukazują myślenie o świecie i o ludziach w sposób naprawdę niebanalny - komentuje werdykt Jacek Sieradzki.

Jury (oprócz Jacka Sieradzkiego znaleźli się w nim: Maja Kleczewska - reżyserka teatralna, Grzegorz Niziołek - krytyk teatralny, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie oraz Jacek Kopciński - redaktor naczelny miesięcznika "Teatr") w swoim werdykcie honorowo wyróżniło jeszcze sztukę Mateusza Pakuły "Miki Mister DJ".

Laureatka IV Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej oprócz Kostki Literackiej GND otrzymuje 50 tys. zł.

Dotychczas Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną zdobyli: Magda Fertacz ("Trash story", 2008), Mariusz Bieliński ("Nad", 2009), Julia Holewińska ("Ciała obce", 2010).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji