Artykuły

Patrzę z zazdrością

Nie mam kompleksu stolicy Dolnego Śląska. Przez wiele lat wydawało mi się, że kulturalny Wrocław nie jest wcale lepszy od kulturalnego Poznania. Zdanie zmieniłem tydzień temu, kiedy pojechałem na premierę "Kniazia Igora". Bynajmniej nie za sprawą opery - pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Jako dzieło niedokończone opera Borodina pozwala realizatorom na dużą swobodę. Skorzystali z niej zarówno Ewa Michnik (kierownictwo muzyczne) oraz Laco Adamik (inscenizacja i reżyseria). Powstał operowy epos, idealny materiał na wielkie widowisko z tłumami wykonawców i kameralnymi scenami, które pozwalają wyciszyć trochę emocje. Jest też miejsce na przepych, o co zadbała scenografka Barbara Kędzierska.

Zanim jednak obejrzałem to wszystko, odbyłem krótki spacer po parku i pergoli otaczającej Halę Stulecia. W pewnym momencie poczułem się jak Mały Książę na pustyni: nie wiedziałem, czy to fatamorgana, czy rzeczywistość. Do pergoli dobudowano dyskretnie w dużej części przeszklony budynek. Od strony hali - prawie niewidoczny. Ale kiedy podszedłem bliżej, zobaczyłem średniej wielkości salę teatralną do swobodnej aranżacji. Idąc dalej, minąłem część biurową i symetrycznie po drugiej stronie budynku zobaczyłem kolejną salę widowiskowo-konferencyjna (amfiteatralną), w której akurat montowano scenografię do spektaklu Teatru Capitol (siedziba w remoncie). Od strony parku w środku budynku są dwie kawiarnie. Dwa lata temu tego obiektu nie było.

W tym samym czasie Poznań dorobił się Pawilonu Nowej Gazowni - "śmiesznej beczki" na Chwaliszewie, z którą nie wiadomo co zrobić. Jak na potrzeby teatru budynek jest za niski, bez zaplecza (brakuje łazienek, garderób), na dodatek jesienią panuje tam straszny ziąb.

Z kulturą wrocławską jest trochę jak z operą "Kniaź Igor". Ma charakter otwarty, daje szanse niemal dowolnego interpretowania. Ale tak samo jak w operze są punkty stałe, których nikt nie pozwoli ruszyć. Nie ma na przykład inscenizacji "Kniazia Igora" bez brawurowych tańców połowieckich, chociaż akurat w tej realizacji nie były one najmocniejszą stroną spektaklu.

Takimi stałymi punktami w kulturze Wrocławia są miejsca, czyli infrastruktura.

Na własne oczy zobaczyłem przed premierą dwie nowe i nowoczesne sale widowiskowo-koncertowe. Hala Stulecia jest aktualnie tak modernizowana, że następne megawidowiska (nie tylko operowe) będą miały do dyspozycji profesjonalną, nowoczesną scenę i - co najważniejsze - poprawi się akustyka.

Paradoksalnie w tych remontowych jeszcze warunkach największy sukces odniosła orkiestra pod dyrekcją Ewy Michnik. Bardzo dobrze śpiewał chór, (który schodził ze sceny tylko po to, by się przebrać) i niektórzy soliści: Anna Lichorowicz, Iryna Zhytynska czy Alexey Antonov.

Na dwóch salach widowiskowych "na pergoli" nie kończą się artystyczne inwestycje we Wrocławiu. Za kilka miesięcy otworzy swoje podwoje Narodowe Forum Muzyki, w którym znajdą swoje miejsce wszystkie tamtejsze orkiestry. Wkrótce tuż przy Operze Dolnośląskiej rozpocznie się budowa nowego budynku dla opery.

A w Poznaniu cisza. Nie wiadomo, kiedy powstanie Teatr Łejery (chociaż były już ogłoszone przetargi), cicho wokół przenosin Teatru Muzycznego do Olimpii. Sporo się remontuje, ale nowych sal ciągle brak.

Do Wrocławia jest niedaleko, 2 godziny pociągiem. Dziś i jutro okazja, by zobaczyć "Kniazia Igora" i... inny świat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji