Artykuły

Bajka dla dzieci, morał dla rodziców

Czy pogoń za nieco oklepaną bajką ma w takim wypadku jakiś sens? - o spektaklu "W pogoni za bajką" w reż. Cezarego Domagały z Teatru Rampa w Warszawie pisze Agnieszka Serlikowska z Nowej Siły Krytycznej.

Nie tak dawno temu, w nie tak odległym królestwie żyła sobie utalentowana i dobrze wychowana księżniczka Rebella. Pewnego dnia skończyła się jednak rodzinna idylla. Dziewczynka zaczęła sprawiać rodzicom kłopoty, uciekać z lekcji, dostawać gorsze oceny. W końcu namówiła kolegę Wirtuo, by wykradł jej ojcu - królowi berło. Atrybut władzy zgubił się jednak na cmentarzysku zapomnianych bajek. Rebella wraz z bajkopisarzem Charlesem Perraultem ruszyła na jego poszukiwanie.

Taki jest punkt wyjścia najnowszego musicalu Teatru Rampa - "W pogoni za bajką". Rebella, czytając kolejne strony księgi Perraulta, ożywia bajkowe postacie, aby w którejś z historii znaleźć zagubione berło. Jej buntownicza natura i niecierpliwość sprawią jednak, że w pewnym momencie Śpiąca Królewna, Książę, Czerwony Kapturek, a przede wszystkim Sinobrody podejmują próbę napisania swojej baśni od nowa. W ogólnym zamieszaniu księżniczka trafia do niewoli, z której uratować może ją tylko ojciec.

Spektakl Teatru Rampa to przede wszystkim bajka dla najmłodszych. Myślę, że przeznaczony jest dla dzieci w wieku przedszkolnym i z pierwszych klas szkoły podstawowej - stanowiących zresztą większość widowni podczas sobotniej premiery. "W pogoni za bajką" w telegraficznym skrócie przybliża bajki Perraulta. Poza wspomnianymi już bohaterami przez scenę przewijają się jeszcze Kot w Butach i Kopciuszek. Świat przedstawiony w spektaklu - mimo wyraźnego podziału na naziemne królestwo (w którym mieszkają Rebella i jej rodzice) oraz podziemne cmentarzysko zapomnianych bajek - jest przyjazny i pozbawiony agresji. Szara nekropolia szybko - na skutek ożywiania postaci przez Rebellę - wypełnia się kolorem, a problem byłych żon Sinobrodego jest zarysowany bardzo delikatnie. Niepokój budzi zastosowanie przez krótką chwilę efektu stroboskopowego w jednej ze scen tanecznych. Dla zapewnienia bezpieczeństwa dzieciom chorym na epilepsję, które przecież też mogą przyjść z rodzicami na ten spektakl, nawet tak krótki moment powinien być odnotowany w postaci ostrzeżenia na stronie internetowej teatru.

Twórcy spektaklu starali się, by "W pogoni za bajką" nie zostało odebrane przez dzieciaki jako zbyt archaiczne. Celowo narrator podkreśla na początku, że opowiadana historia może wcale nie wydarzyła się tak dawno temu. Co więcej, w przedstawieniu nie spotkamy stereotypowej księżniczki. Różowa sukienka i kucyk ustąpiły miejsca zielonej skórzanej kurtce i nowoczesnej hulajnodze. Funkcję wróżki, zazwyczaj pomagającej bohaterom w bajkach, przejął natomiast kolega Rebelli - Wirtuo. Miejsce tego nieodłącznego atrybutu wróżki zajął nowoczesny laptop, za pomocą którego chłopak potrafi rozwiązać nawet najtrudniejszy problem.

Z drugiej jednak strony "W pogoni za bajką" powiela wszystkie stereotypy płciowe. Tata zajęty jest pracą, a mama o wiele mówiącym imieniu, Biutina, chodzeniem do kosmetyczki. Rebella ma pokój wytapetowany świadectwami z paskiem, Wirtuo z kolei jako przykładny haker i chłopiec oczywiście - nie rusza się bez laptopa. Stereotypowa jest również muzyka w spektaklu, niepotrzebnie czerpiąca z najgorszych radiowych wzorców. Ginie w tym interesujący pomysł zaaranżowania piosenek w różnych stylach, w zależności od tego kto je wykonuje. Król i Królowa wybierają rytmy latynoamerykańskie, zbuntowana księżniczka preferuje śpiewać teen pop, a Wirtuo woli rapować przy muzyce z syntezatora. W ten sposób powstaje kombinacje obciachowa i raczej mało wyrafinowana, nieporównywalna chociażby z utworami nadwornego kompozytora Disneya Alana Menkena.

Morał, który wyłania się ze scenicznej opowieści wydaje się przeznaczony dla ich rodziców. W spektaklu Król i Królowa tak zajęci są codziennymi sprawami, że w pewnym momencie zapominają o córce. Skoro zawsze była grzeczna, posłuszna i pilna, to tak będzie zawsze. Rebella najpierw opuszcza się w szkole, a gdy to nie pomaga - namawia kolegę, by ukradł królowi berło ("Chciałam go obaczyć bez berła. Żeby przez chwilę był tylko tatą"). "W pogoni za bajką" morałem wpisuje się również w kampanię "Cała Polska czyta dzieciom". Pokazuje dzieciom nieco zapomniane bajki i pozostawia w ich głowie chyba najbardziej przebojową w musicalu finałową piosenkę. Wychodząc z premierowego spektaklu, dzieciaki nadal podśpiewywały: "Raz jeszcze proszę, bo wciąż mi mało, na dobranoc poczytaj mi mamo".

Szkoda, że nie "Poczytaj mi mamo, poczytaj mi tato". Zastanawiam się czy w śpiewanych po spektaklu słowach naprawdę kryje się prośba do rodziców. Czy entuzjastyczne "tak" wykrzyczane przez dzieci w odpowiedzi na zadane ze sceny pytanie: "Podobał Wam się spektakl?" nie jest wynikiem kolorowej scenografii, efektownych choreografii i kilku slapstickowych gagów. Najwięcej śmiechu wśród publiczności wywołały przecież oklepane chwyty jak zagadywanie widza słowami: "Co się gapisz?", ciągłe upadanie błazna, pęknięta dmuchana maczuga - substytut zaginionego królewskiego berła. Bajkowe postacie przedstawione w spektaklu raczej nie przyciągają uwagi, nie ciekawią, niczego nie wnoszą. Jedynie piosenki próbują udowodnić, jak bardzo są ważne dla dzieci. Czy pogoń za nieco oklepaną bajką ma w takim wypadku jakiś sens?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji