Artykuły

Nie jestem przedstawicielką "teatralnego Hezbollahu" - mówi niemiecka reżyserka Elke Schuster

- Teatr już od czasów greckich zadawał pytania o sprawy ludzkie. Myślę że różnice dzielące ludzi na bogatych i biednych, i zmiany klimatyczne, które je pogłębiają, należą do teatru w sposób naturalny - mówi Elke Schuster, reżyserka niemieckiego teatru Berliner Compagnie*

Grzegorz Kondrasiuk: Dlaczego grupa Berliner Compagnie przyjechała do Lublina?

Elke Schuster - Ponieważ jesteśmy częścią projektu "Dramatyczne zmiany klimatu i Afryka", w którym trzy kraje i trzy teatry połączył jeden temat - globalne ocieplenie. Powstały trzy sztuki teatralne: czeska, polska i niemiecka, pokazywaliśmy je publiczności na festiwalach w Berlinie i Brnie, a teraz przyszedł czas na Lublin, i festiwal "Południe - Północ" w Warsztatach Kultury.

Czy teatr jest w stanie udźwignąć temat globalnego ocieplenia?

- Teatr już od czasów greckich zadawał pytania o sprawy ludzkie. Myślę że różnice dzielące ludzi na bogatych i biednych, i zmiany klimatyczne, które je pogłębiają, należą do teatru w sposób naturalny. Można zapytać: jakie tematy, jeżeli nie te, są tematami egzystencjalnymi?

Berliner Compagnie pokazała w Lublinie spektakl "Na gorąco", w którym opowiedzieliście historię zwycięskiej walki małej społeczności lokalnej z korporacją energetyczną. W spektaklu wyraźnie zaznaczyła się wasza postawa, świadome uproszczenie formy, tak, aby polityczne treści na których wam zależy, dotarły do każdego odbiorcy. Jak odpowiadacie Państwo na pytania o powody rezygnacji z wysublimowanej artystycznej formy, na rzecz prostoty i zrozumiałości przekazu?

- Każda sztuka jest w swej istocie polityczna. Oczywiście, dla nas jako dla artystów teatru forma jest ważna, ale za najważniejsze uważamy zabieranie głosu w sprawach, które nas poruszają. Nie ma zresztą sprzeczności między przekazem a formą. Ale jeżeli sztuka za swoje główne zadanie uważa odciąganie uwagi ludzi od wydarzeń na świecie, od trudnych spraw - wtedy nie jest prawdziwą sztuką. Rzecz jasna, rozrywka też jest potrzebna, sama chętnie oglądam rzeczy lekkie, nie uważam się bynajmniej za przedstawicielkę jakiegoś "teatralnego Hezbollahu".

Podczas festiwalu "Południe - Północ" poprowadziła pani warsztat, w którym teatr rozumiany był jako narzędzie interwencji w problemy globalne i lokalne. Jak ocenia pani pracę z młodymi ludźmi z Polski, czy udało wam się wspólnie wywołać jakiś żywotny impuls?

- To jest mój drugi warsztat, w którym stykam się z młodymi Polakami. Są bardzo otwarci, kreatywni. Kiedy dobieraliśmy wspólnie tematy, pojawiały się takie propozycje jak sens życia, czy przyjaźń. Jeżeli ludzie mają potrzebę mówienia za pomocą teatru o najważniejszych rzeczach, o problemach egzystencjalnych, to dla mnie jest to już wejście w politykę. Jak widać - pojmuję ją jako bardzo szerokie zagadnienie.

Społeczeństwo niemieckie często funkcjonuje w Polsce jako pozytywny przykład społeczeństwa obywatelskiego, gdzie ludzie chętnie włączają się w debatę publiczną, są aktywni, zabierają głos. Czy z perspektywy wieloletniego doświadczenia aktorki i reżyserki tworzącej spektakle namawiające do aktywności społecznej, podziela pani tą opinię?

- Mam nadzieję, chcemy, żeby nasze spektakle takimi były, chociaż muszę przyznać, że jako grupa często funkcjonujemy w ograniczonym, zamkniętym obszarze. Bywają i w Niemczech ludzie zamknięci, głusi na tematy takie jak globalne ocieplenie. Jednym z takich typowych przedstawicieli mainstreamu jest na przykład mój brat, który jest inżynierem, robi karierę w przemyśle, i jest zwolennikiem pozostawania przy węglowych i atomowych źródłach energii. Z drugiej strony jest bardzo duży, aktywny ruch, który głośno mówi o zagrożeniu katastrofą klimatyczną.

Pojawiają się głosy, że żyjemy w czasie post-politycznym, gdzie głos, który mamy szansę zabrać raz na jakiś czas, wrzucając na przykład kartkę do urny, jest tak naprawdę wyborem fikcyjnym, który nie może niczego zmienić

- Bywają dni, kiedy czytam gazety, oglądam wiadomości, obserwuję poczynania naszego czarno-żółtego, liberalno-konserwatywnego rządu, i myślę, że sytuacja jest tragiczna

Tak jak jedna z postaci z waszej sztuki, która mówi w pewnym momencie - "Dziś po raz pierwszy pomyślałam, że może nam się nie udać"?

- Tak, ale dzięki swoim studiom historycznym nauczyłam się myśleć w kategoriach dużych okresów czasowych. Popatrzmy na sytuację praw człowieka, praw kobiet - gdzie byliśmy kiedyś, a gdzie dziś jesteśmy? To napawa optymizmem. Bywają takie małe sytuacje, sprawy które dopiero się rodzą, takie jak na przykład nasz projekt, które mogą kiedyś spowodować wielkie zmiany. Wszystkie większe ruchy społeczne, czy polityczne kiedyś w ten sposób zaczynały.

* Elke Schuster - niemiecka aktorka i reżyserka, od 1985 roku związana z teatrem Berliner Compagnie. Autorka, wspólnie z dramaturżką Helmą Fries i zespołem BC ponad dwudziestu spektakli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji