Artykuły

"Wyzwolenie" w Dramatycznym

Mimo pozornej obfitości premier, w teatrach warszawskich panuje raczej posucha. Najważniejszym wydarzeniem ostatnich tygodni (a może nawet miesięcy) była wizyta angielskiego teatru The Royal Shakespeare Company. Pisaliśmy o tym wydarzeniu obszernie. Natomiast premiera "Jak wam się podoba" Szekspira w Teatrze Polskim skłania już nie do zdumienia, że i to Szekspir i to Szekspir, lecz raczej w ogóle, że to teatr i to teatr.

Żeby jednak nie wpaść w pesymizm, trzeba odnotować Interesującą Inscenizacją "Wyzwolenia" na scenie Teatru Dramatycznego - pierwszą premierę w okresie działania nowej dyrekcji tej sceny (przypominam Czytelnikom że dyrektorem i kierownikiem artystycznym został Gustaw Holoubek, zaś kierownikiem literackim - Jerzy Koenig).

"Wyzwolenie" Stanisława Wyspiańskiego zawiera zarówno doniosłą problematykę narodową i społeczną, jak i szereg zagadnień natury teatralnej. Dramat, który dzieje się bezpośrednio w teatrze, a nawet został napisany z myślą o konkretnej scenie teatru krakowskiego - jest jednocześnie jednym z mniej "teatralnych" dramatów, wymagających ścisłego, merytorycznego rozpoznania i ustosunkowania się ze strony inscenizatora.

Jerzy Goliński dokonał takiej adaptacji, uściślając teatralny sens "Wyzwolenia", lecz równocześnie nieco gmatwając przesłanie myślowe dramatu. Rezygnacja ze scen z Geniuszem i Eryniami w wielu momentach pozbawia bunt Konrada niezbędnych racji, oparcia myślowego - czego nie równoważą nawet sceny z Maskami, choć zostały rozwiązane świetnie i zagrane na ogół bardzo dobrze.

"Dialog z samym sobą", jaki prowadzi w tych scenach Konrad staje się dialogiem intelektualnym, tym bardziej więc szkoda - rozpatrując rzecz w zupełnie "technicznym" aspekcie, że nie wszystkie kwestie dochodzą do publiczności w efekcie niedbałej dykcji niektórych aktorów.

Poza scenami Masek wiele jeszcze epizodów tego przedstawienia zostało pomysłowo - a przy tym, co ważniejsze, mądrze pomyślanych i dobrze, i wyczuciem właściwego Wyspiańskiemu sarkazmu - zagranych.

Trzeba tu koniecznie wspomnieć o scenie rozpoczynającej przedstawienie, kiedy to scenografia (rodem z "Dziadów") i muzyka stwarzają znakomity nastrój romantycznego teatru, w którym Konrad monologuje z płomiennym zapałem, aż do chwili, gdy cała ułuda pryska w huraganie urojonych braw i w prozaicznej operacji rozmontowywania sceny.

Ów zabieg "rozkręcania" teatru (trochę, jak robi się to z zegarkami) i późniejszego "składania" go na powrót, Jerzy Goliński poprowadził konsekwentnie, czyniąc z niego oś myślową przedstawienia.

Ten "nieteatralny dramat w teatrze" stał się przez to dramatem o teatrze, o jego naturze, funkcjonowaniu, o aktorach. Dla Wyspiańskiego teatr był labiryntem, projekcją świata ziemskiego, skrzyżowaną z odblaskami świata idealnego, gdzie "ludzie i cienie" pełnią swoją wielką "rzecz". Powiew takiego teatru czujemy - co prawda tylko miejscami na przedstawieniu w Teatrze Dramatycznym.

Konrada gra Zbigniew Zapasiewicz. Niestety, nie starcza miejsca, aby szczegółowiej omówić tę rolę, lecz trzeba podkreślić ogromny twórczy wkład znakomite go aktora w budowę przedstawienia, który jest jednym wielkim monologiem, Zapasiewicz godnie podźwignął ten nadludzki ciężar, wpisując się do świetnej historii tej roli na polskich scenach.

Jest to "Wyzwolenie" z którymi nie musimy się zgadzać do końca. Ale - właśnie dlatego - jest to spektakl dyskusyjny, mądry, budzący refleksję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji