Artykuły

Niezwyczajna dziewczyna z Gowidlina

DANUTA STENKA jest jak dobre wino, z każdym rokiem lepsze i piękne w dojrzałości. Aktorka z Kaszub, która ma status gwiazdy, kończy 50 lat.

Ci, którzy ją znają, mówią: Danuśka jest zwykła... niezwykła. Można powiedzieć, że to aktorka późnego objawienia. Karierę filmową zaczynała bowiem wówczas, kiedy inne ją powoli kończyły, czyli po trzydziestce. Ale to mozolne przebijanie się w zawodzie stworzyło artystkę wybitną w teatrze i interesującą w filmie oraz w serialu. Dla jednych to niezapomniana George Sand w "Chopinie. Pragnieniu miłości", dla innych po prostu Judyta powtarzająca "Nigdy w życiu". Pamięta się ją także jako dzieciobójczynię w "Pitbullu" czy Jurewiczową w "Bożej podszewce". Zresztą to dzięki tej ostatniej roli zwróciła na siebie uwagę telewizyjnej, czyli masowej publiczności, grając brawurowo kobietę od młodości aż do starości. Po tej roli wypłynęła na szerokie wody.

Jak wino

Danuta Stenka 10 października będzie obchodziła kolejne urodziny, tym razem 50. Ale to nic, bo aktorka jest jak wino - im starsza, tym bardziej rozchwytywana przez filmowców i nadal mocno kochana przez teatr. Nie zwalnia tempa. Pracuje dużo. Tylko w tym roku możemy ją oglądać w kilku filmach. Co prawda nie są to pierwszoplanowe role, ale jednak. Pojawiła się jako hrabina w filmie "Daas" czy w filmie Jacka Bromskiego "Uwikłanie". Widzowie małego ekranu oglądali ją niedawno w serialu "Instynkt", jako intrygującą, tajemniczą i atrakcyjną panią komisarz z wydziału dochodzeniowo-śledczego, która rozwiązuje mroczne kryminalne zagadki. Zapowiadane są też kolejne produkcje z jej udziałem, m.in. film "Baby blues" Katarzyny Rosłaniec (tej od "Galerianek"). Niezwykle interesująco zapowiada się też jej udział w koprodukcji z hollywoodzkimi gwiazdami. Tytuł tego filmu brzmi "Criminal Empire for Dummy's" (w polskim tłumaczeniu to "Imperium zbrodni dla opornych"). W obsadzie tej produkcji, poza Danutą Stenka i Weroniką Rosati, są także Harvey Keitel i Gary Oldman.

Kaszuby w kościach

Ale droga do aktorstwa i wielkiej popularności nie była taka w jej przypadku łatwa i prosta. Danuta Stenka pochodzi z Gowidlina na Kaszubach. To jej miejscowość rodzinna. Stenka często powtarza, że Kaszuby ma w kościach, mimo że już dawno stąd wyjechała. Przez lata mieszkała w Gdańsku, Szczecinie, Poznaniu. A od pewnego czasu zapuściła korzonki w Warszawie. Ale często wraca tam, gdzie spędziła dzieciństwo i młodość, do Gowidlina. Na pytanie - co wzięła z Kaszub, aktorka odpowiada - zwykłość, którą pielęgnuję w sobie.

Po maturze najpierw chciała być nauczycielką, jak jej mama. Przez rok nawet pracowała w szkole. Marzenia o aktorstwie wydawały jej się wtedy bardzo odległe. Sama tak wspomina tamten czas: - Nie przypuszczałam, jadąc do Gdańska na egzamin do Studium Aktorskiego, że mam szanse. Wydawało mi się, że aktorstwo to inny świat, do którego ja nie mam wstępu. Zresztą sama bym na to nie wpadła, żeby się tam pojawić. Jestem za to wdzięczna mojej polonistce, która mnie do tego namówiła. I koledze, który mi pokazał ogłoszenie w prasie o Studium Aktorskim przy teatrze Wybrzeże.

Jak wspomina, do Gdańska przyjechała "zielona". Anegdota

o zadupiu też jej nie podtrzymała na duchu. Pamięta, jak ktoś powiedział podczas egzaminów: - Nieźle poszło tej dziewczynie w bordowej marynarce z jakiegoś zadupia. Dopiero po chwili zrozumiała, że to o niej mowa.

Koleżanka ze studium, aktorka Marzena Nieczuja-Urbańska przyjaźniła się z Danutą Stenka. Teraz jest jej wielką fanką. Uważa, że w ich pokoleniu to największa aktorka. Żałuje tylko, że tak rzadko się wykorzystuje jej talent komediowy. - Bo Danusia naprawdę ma świetne poczucie humoru. Chociaż te jej heroiny też są rewelacyjne - przyznaje.

Cud, miód

Andrzej Grabowski, który się spotykał na planie serialowym z aktorką (w "Pitbulu" i "Bożej podszewce" grała jego żonę), kręci głową, słysząc, że aktorka może sprawiać wrażenie chłodnej, zdystansowanej wobec innych kobiety. - Ależ skąd, to dziewczyna cud, miód - przekonuje. Kiedy się spotykają, nie mogą się nagadać. Wiedzą o sobie bardzo dużo. - Danka nawet więcej wie o mnie niż ja o niej. Ja tylko jej potrafię się zwierzyć, opowiedzieć o sobie to, czego nie powiedziałbym innym.

Andrzejowi Grabowskiemu podoba się fakt, że aktorka się nie wstydzi tych swoich kaszubskich korzeni, że chętnie o nich przypomina, z dużym wdziękiem opowiada. Jak prawdziwa ambasadorka tej ziemi.

- To znak wielkiej gwiazdy, proszę pani, kiedy się pamięta,

skąd się jest- tłumaczy.

Scenarzysta Andrzej Saramonowicz, którego Danuta Stenka również zachwyca, nazwał ją przed paroma laty Matką Boską Gowidlińską. To określenie przyjęło się. Dla Saramonowicza Stenka to zjawiskowy człowiek. Jej obecność czyni ludzi szczęśliwszymi. Jeżeli ona gdzieś wchodzi, wszyscy zaczynają się uśmiechać. Jest takim energetycznym bonusem od losu. Ma w sobie taki rodzaj sympatycznej witalności.

Perła w koronie

Na spotkaniach z aktorką Kaszubi zwracają się do niej z uwielbieniem, mówiąc: - Królowo ty nasza. Perło w kaszubskiej koronie. Danuta Stenka na te hołdy zazwyczaj odpowiada jednym z tych swoich zniewalających uśmiechów. Albo rzucając, po prostu - jaka tam królowa ze mnie? Jaka perła? Normalna baba jestem. Zwyczajna dziewczyna z Gowidlina.

Ale czy na pewno zwyczajna? W Polsce ma status gwiazdy. Należy do najczęściej nagradzanych aktorek. Na swoim koncie ma Złotą Kaczkę, Orła, Paszport, Telekamerę, nagrodę teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza, nagrodę radiową Wielki Splendor, a także wyróżnienie, które z aktorstwem nie ma nic wspólnego, ale z Kaszubami i owszem. Uhonorowano ją przed paroma laty Medalem im. Bernarda Chrzanowskiego za wkład w propagowanie Kaszubów. Od paru już lat, podczas corocznych koncertów w ramach projektu "Verba Sacra", czyta publicznie w wejherowskiej kolegiacie kaszubskie tłumaczenie Biblii. W tym swoim gwiazdorstwie nie jest nachalna. Nie zabiega o rozgłos. Ale kolorowe "życie na szczycie" i tak się nią interesuje. Plotkarskie portale próbują szukać czegoś ciekawego w jej życiu i wyciągają jakieś bzdury w stylu, że w domu to Danuta Stenka nosi spodnie, a nie jej mąż, czyli że to ona głównie zarabia. Często jest też

określana przez tabloidy jako ikona polskiej mody. Ale trzeba przyznać, że aktorka wygląda świetnie. Kolorowa prasa nasładza się tym, jaka jest zjawiskowa, piękna itd.

Nie tracić głowy

Kiedy przed paroma laty zapytałam aktorkę, czy docierają do niej te wszystkie komplementy (siedziałyśmy wtedy w teatralnej garderobie), Danuta Stenka odparła ze śmiechem: - Wie pani, ile mam teraz teatralnego tynku na twarzy? Jeżeli idzie o urodę, to sądzę, że mam swoje wygodne miejsce w tak zwanej średniej krajowej.

Na inne pytanie - czy aktorstwo jest dla niej najważniejsze, odpowiedziała: - Uwielbiam ten zawód. Ale jak to z miłością bywa, trzeba zachować odrobinę dystansu. Nie można się uzależnić. Po prostu trzeba oddać serce, nie tracąc przy tym głowy.

Mężem aktorki jest biznesmen Janusz Grzelak. Aktorka ma dwie córki. .

- Uwielbiam aktorstwo. Ale jak to z miłością bywa, trzeba zachować odrobinę dystansu. Nie można się uzależnić. Po prostu trzeba oddać serce, nie tracąc przy tym głowy - mówi Danuta Stenka

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji