Artykuły

Czarownice z zadyszką

Jacek Bunsch, reżyser "Czarownic z Salem" we wrocławskim Teatrze Współczesnym, pomysłowo uwspółcześnił mroczne dzieło Arthura Millera. Akcję sztuki o ludziach, którym grozi irracjonalny terror władzy i zbiorowa histeria, przeniósł z XVII-wiecznej Ameryki na deptak w Rabce.

Intrygi nie powstydziłby się autor socrealistycznego romansu. Dumny rolnik Proctor nie lubi miejscowego klechy, bo ten ma złote świeczniki w kościele. Pastor-wyzyskiwacz jest postacią wstrętną. Gardzi kułakami z Salem, bo chytrusy nie fundują opalu i kapłan marznie w zimie. Akcja skończyłaby się na pyskówce obu gierojów, gdyby ten szlachetny nie zdradził żony z wyzyskiwaną przez siebie pomocą domową. Seksowna Abigail kombinuje bowiem, jak pozbyć się żony rolnika, aby zająć jej miejsce.

Kilka trzpiotek wraz z Abigail planuje zabójstwo żony Proctora. W międzyczasie hasają na golasa po lesie, lubieżnik-pastor je podgląda, a całe Salem uważa, że opętał je demon. Przyjeżdża sąd i panienki plotą doń duby smalone, po czym mordują kilkadziesiąt osób, oskarżając je o czary.

Gdy sędziowie, rozdając wyroki śmierci jak ulotki reklamowe rodzącego się kapitalizmu, orientują się, że coś tu nie gra, dziewczyny zwiewają z forsą.

W inscenizacji Bunscha bohaterowie albo ćwiczą płuca - tyle słychać na scenie rzężenia krzyków, sapania i westchnień - albo inhalują się w szaroburych kapturach, spacerując wokół zawieszonego na ścianie wodnego oczka, ozdobionego cytatami z kartonów Williama Blake'a. Zbyt często stoją jak wmurowani w scenę, odwracają, się do siebie plecami i głoszą tyrady z gestami Konrada albo idą na inhalacje. Każdy, kto spróbuje zrozumieć tę "sanatoryjną" intrygę i znaleźć prawdopodobieństwo akcji, postępków bohaterów czy tekstu, spoci się jak mysz.

Mimo kostiumów i dekoracji z XVII wieku dramat Millera pyta o to, jak i kiedy możliwa jest zgoda zbiorowości na przemoc władzy. W jaki sposób rodzi się zbiorowa histeria dopuszczająca do nadużyć prawdziwych wartości religii (i każdej ideologii) dla celów przyziemnych. Czy człowiek może godzić się na utratę czci, dumy i godności dla zachowania życia.

Inscenizacja w Teatrze Współczesnym nie odpowiada na żadne z tych pytań albo je w sposób niezrozumiały wyszydza, dewastując w ten sposób dramatyczną opowieść Millera, który opisał mechanizm zbiorowej grozy po doświadczeniach XX-wiecznego totalitaryzmu i amerykańskiej histerii McCarthy'ego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji