Artykuły

Dwa teatry

Zróbmy sobie maleńkie zestawienie: porównajmy mianowicie dwa spektakle teatralne z ostatnich czasów, zupełnie wprawdzie odrębne merytorycznie, ale wybornie nadające się do porównań formalnych. Chodzi mi o inscenizację poezji Broniewskiego pod tytułem "Dwa skrzydła", oraz inscenizację sztuki Arthura Millera, "Śmierć komiwojażera".

Millera jako dramaturga, nikomu chyba polecać nie trzeba, choć może zbyt ryzykowne było nazwanie go w przedsłowiu największym współczesnym pisarzem scenicznym. W każdym razie, "Śmierć komiwojażera" jest jego najlepszym utworem. Podobnie nikt nie ma wątpliwości, co do wartości poetyki Władysława Broniewskiego, a szczególnie do uroku jego liryków. Tak więc, w obu wypadkach mieliśmy do czynienia z najlepszym tworzywem literackim.

Co z tego wynikło?

Inscenizacja Millera bogata była w ozdobniki; błąkały się po wizji mary i dokrętki filmowe, a operatorzy kamer imponowali karkołomnymi ujęciami. Inscenizacja Broniewskiego była prosta, jak jego wiersze. Najprostsza. Aktor i słowo wielkiego poety, ilustrowane we fragmentach filmem, ale filmem realizowanym przez tragicznie zmarłą córkę Broniewskiego. Filmem, który nie był ozdobnikiem, lecz integralną częścią spektaklu.

Tylko tyle.

I okazało się, że prostota zwyciężyła. Na mnie w każdym razie wiersze Broniewskiego wywarły głębokie wrażenie, sztuka zaś Millera najwyraźniej w świecie do mnie nie trafiła, gdyż gęsty tekst rozpuścił się w efektach i wydziwaczeniach, wysoce może i artystycznych, ale tu - raczej zbytecznych.

Jaka z tego płynie nauka na przyszłość? Nauka z tego płynie taka, żeby w niczym nie przesadzać, gdyż łatwo przefajnować w zapale.

Zastrzegam: nie mam nic przeciwko eksperymentom, zarówno merytorycznym, jak formalnym. Oczywiście, trzeba próbować nowych środków ekspresji, trzeba robić doświadczenia realizacyjne. Ale nie czyńmy tego w poniedziałkowym Teatrze Telewizji, który pólkiem doświadczalnym być nie powinien. W poniedziałek otwieramy nasze lufciki, aby popatrzeć nie na eksperyment, lecz na przedstawienie.

Proste, solidne, prawdziwe przedstawienie.

Telewizja zaś najpierw nas do poniedziałków przyzwyczaiła, a teraz zaczyna odzwyczajać,, często gęsto dając byle co, a nawet czasem, jak na urągowisko - wyświetlając filmy. Gdzież się podziało studio Hanuszkiewicza? Gdzież Teatr Popularny? Gdzież estrady poetyckie?

Nic z tego, przyznam się, nie rozumiem. Z jednej strony pełno w programie okienek i okieneczek, że aż trudno się czemuś mniej szablonowemu wcisnąć, z drugiej zaś - teatralny galimatias i konieczność oglądania insceniazcji w najdziwniejszych dniach i najdziwniejszych porach.

Czy naprawdę nie można tego uporządkować? Żebyśmy wiedzieli w jakie dni mamy się szykować.

Jeśli już mowa o galimatiasie, to przepraszam, że odejdę od tematów teatralnych i wspomnę jeszcze o sporcie, ale za to przytoczę komiczny passus. Redakcja sportowa mianowicie raczyła nas bogatym materiałem ze Spartakiady Zimowej. Impreza to na pewno pożyteczna i ciekawa, ale zupełnie niepotrzebnie przez TV rozdymana do bógwiejakich rozmiarów. Otóż dwie sportowe niedziele temu pokazywano nam bardzo długo jakieś nieważne imprezy saneczkarskie i łyżwiarskie, natomiast o tym, że Kocjan na niedzielnym konkursie skoków w Zakopanem pobił rekord Krokwi - nawet nie wspomniano.

A to była tej niedzieli jedyna ciekawa wiadomość sportowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji