Artykuły

Artura Millera dyskurs o tajemnicach sumienia

Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego swoją działalnością w minionych dwóch sezonach umocnił się jako wiodąca placówka teatralna województwa zarówno rangą artystycznych osiągnięć, do których szczególnie zaliczyć należy Molierowskiego "Świętoszka" z Ignacym Gogolewskim w roli tytułowej, Wyspiańskiego (Renego) "Kroniki królewskie", jak też aprobatą publiczności, która w naszym śląskim środowisku jak gdyby przerwała niechęć i obojętność wobec teatru, czemu szczególnie pomógł Haszkowy "Szwejk" z Kazimierzem Brusikiewiczem w tytułowej roli.

Trzeba o tych artystycznych i społecznych w sensie rezonansu osiągnięciach wspomnieć, ponieważ one na pewno wytworzyły określony klimat oczekiwań, ukształtowały aprioryzm recepcji otwierającego nowy sezon teatralny przedstawienia. Jest takie prawo publiczności, teatralnej widowni, stawiania określonych pod adresem swojego, ulubionego teatru wymagań i tych elementów współtworzących atmosferę wokół teatru lekceważyć się nie powinno.

"Czarownice z Salem" Artura Millera w reżyserii Lecha Wojciechowskiego tych oczekiwań wynikających z wspomnianych już rosnących aspiracji teatralnej publiczności Katowic nie spełniły. Dlaczego? Sztuka Artura Millera jest dramatem społecznym. Ten znakomity amerykański dramaturg podjął się w swoich sztukach rzeczy niesłychanie trudnej, ale krzyczącej we współczesnym świecie o odpowiedź: Jakie są istotne determinanty ludzkiego losu, ile w nich przypadku, wręcz irracjonalistycznego fatum, które w zderzeniu ze światem realnym przeinacza się w pozór traktowany na równi z rzeczywistością?

Temu niepokojowi naszych czasów poświęcił Miller swój talent, do tej służby refleksyjno-filozoficznej wprzągnął bez reszty scenę teatralną, kunszt aktorski i wszystkie inne elementy, jakimi w rozmowie z widzem dysponuje scena teatralna. I chyba przede wszystkim temu narzucaniu teatralnemu widzowi problemów nurtujących go na co dzień zawdzięcza dramaturgia Millera swój nieprawdopodobnie zwycięski przemarsz przez sceny kulturalnego świata. Niemal wszystkie jego utwory zostały przedstawione widzom w Polsce. Do ważnych komponentów najnowszej historii teatru polskiego należą sztuki Millera "Widok z mostu", "Śmierć komiwojażera", "Cena" i "Wszyscy moi synowie". Także "Czarownice z Salem".

O genezie tego niezwykłego utworu dość obszernie wypowiedział się sam autor, a katowickie programy do przedstawienia to przypominają. Wynika z tych zwierzeń, że Miller istotę tragedii w małym miasteczku Salem, jaka była spowodowana zbiorową histerią, możliwą w środowisku o określonej mentalności i poziomie umysłowym, zrozumiał dopiero, i wówczas sięgnął po ten temat do dramaturgicznej obróbki, kiedy w cieszącej się zwycięstwem w II wojnie światowej Ameryce, w państwie największego dobrobytu zaczął szaleć obłędny, średniowieczem zalatujący duch maccartyzmu. Najnowocześniejszymi środkami, wykorzystując zdobycze nauk psychologicznych dla uzyskania określonego politycznego celu, zaczęto w nowoczesnym społeczeństwie wywoływać atmosferę histerii, właściwie niczym nie różniącą się od obłąkańczego Salem. I również celem były procesy. Również o przewadze jednego tylko sposobu orzekania: winien.

"Czarownice z Salem" były więc pomyślane jako sztuka polityczna, odnosząca się do określonych warunków panujących w roku 1953, t j. w roku, kiedy odbyła się jej prapremiera w USA.

Czasy maccartyzmu minęły. Pamiętają je ludzie starszego i średniego pokolenia, bo sporo się swego czasu o tym pisało w gazetach. Młodszy widz nie bardzo rozumie o co idzie w aluzyjnej warstwie przedstawienia. I chyba już w samym wyborze określonej sztuki zaczęło się owo rozmijanie z oczekiwaniem widowni. Od jakiegoś czasu jest w sądach wyraźna posucha na procesy polityczne. Są, ale innego autoramentu. Sportowców-przemytników, łapówkarzy, rzezimieszków. A więc nie ma klimatu na takie odczytanie idei. Zmaganie się jednostki z brutalną zbiorowością? Owszem, ale nie przyjmuje ono współcześnie aż takich form. Nie dziwmy się, że na przedstawieniach dla młodzieży przeznaczonych, zamiast zamarcia w uczuciu grozy, młodzi reagują bardzo lekkomyślnie śmiechem. Nie trafia ta sztuka do współczesnego widza. Nie to jest istotne, że powstała w 1953 roku. Mieliśmy dowody, że Ajschylos wiele nam może pomóc w rozumieniu problemów naszych dni. Bardzo od nas może być odległy niejeden twór współczesnej dramaturgii

Nie idzie o to, by szukać winnych, jak w samej sztuce to było. Reżyseria Lecha Wojciechowskiego postawiła tamę między utworem a widzem. Aktorzy z Ewą Dałkowską, Barbarą Kobrzyńską, Bogdanem Potockim i świetnym Mieczysławem Łęckim wysoko utrzymywali kunszt gry trudnej. W odczuciu recenzenta rola sędziego "nie leżała" tak dobremu aktorowi, jak Emir Buczacki.

Scenografia Wiesława Langego dobrze zestrojona z ideą dramatu, jak zwykle u tego scenografa - bez pudła.

Przyzwyczailiśmy się w Katowicach nie zadowalać się tylko dobrymi przedstawieniami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji