Artykuły

TRZY ODDALENIA (fragment)

Artura Millera nie trzeba nikomu przedstawiać, mało kto bowiem nie zna jednego z najbardziej interesujących dramaturgów amerykańskich, autora "Człowieka doznającego pełni szczęścia", "Wszystkich moich synów", "Śmierci komiwojażera", "Procesu w Salem" (znany film nakręcony wg tej sztuki nazywał się "Czarownice z Salem"), "Widoku z mostu" czy "Po upadku". Mało kto nie wie, że Artur Miller, to ostatni mąż Marilin Monroe, świetnej aktorki, z której producenci uczynili sex-bombę i której śmierć to też swego rodzaju "tragedia amerykańska".

Piszemy o tym, przypominamy to bezsensowne zakończenie życia człowieka wplątanego, uwikłanego w bezlitosny świat biznesu, bo nic nie czyni tej śmierci tak bardzo zrozumiałą, tak konsekwentnie oczywistą, jak napisany już w 1949 roku dramat Millera "ŚMIERĆ KOMIWOJAŻERA", który pokazano nam ostatnio w teatrze TV. Dramat, o którym mówi sam jego autor: "dramat społeczny jest dramatem małego człowieka. Ludzie, o których mówi, ich psychika i charakterystyka, co więcej niż cel sam w sobie, to część całości, która jest społeczeństwem, całości, która jest człowiekiem". Wierny tej zasadzie Artur Miller w "Śmierci Komiwojażera" przeprowadza wiwisekcję jednej amerykańskiej rodziny, tej podstawowej komórki społecznej, z których składa się amerykańskie społeczeństwo. Przeprowadza więc wiwisekcję części całości, chorej i wynaturzonej, całości, której ideałem jest finansowy sukces. Willy Loman, główny bohater sztuki, w której to roli Władysław Krasnowiecki stworzył prawdziwą kreację, ponosi klęskę. Klęskę jako jednostka i jako ojciec rodziny, wraz z nim wychowani na tych samych zasadach ponoszą klęskę jego synowie (świetne role Ignacego Gogolewskiego i Józefa Łotysza), ponosi klęskę cały ten amerykański mit o sukcesie. Linda, żona Willy'ego, w której to roli zobaczyliśmy Hankę Skarżankę, prostą i wzruszającą, zostaje sama nad trumną "wielkiego komiwojażera" i nic nie rozumie. Nie rozumie, dlaczego została sama, nie rozumie dlaczego na ten pogrzeb nikt nie przyszedł. A miało być przecież tyle samochodów z tablicami rejestracyjnymi setek miejscowości, w których dobrze znano i ceniono komiwojażera, Willy'ego Lomana.

Nadanie tej sztuce kształtu widowiska telewizyjnego było przedsięwzięciem trudnym. Owe ustawiczne retrospekcje i wizje Lomana, te skoki w czasie i przestrzeni, wymagały od aktorów, a przede wszystkim od reżysera spektaklu, Janusza Warmińskiego, wielkiego kunsztu, z zadania tego wywiązali się oni po mistrzowsku. Klęska Willy'ego Lomana przedstawiona została jasno i zrozumiale i z siłą tak przekonywającą, jak tego nie potrafiłaby zrobić najbardziej naukowa, socjologiczna analiza. Finał życia Lomana rzucił tragiczne, ponure światło na rekordowo wielką ilość samobójstw w tym świecie ludzi zagubionych w wielkich interesach.

(...)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji