Warszawa. Premiera René Pollescha u Jarzyny
René Pollesch, jeden z najciekawszych niemieckich reżyserów, już po raz drugi przygotowuje spektakl w TR Warszawa.
Jego przedstawienia podejmują tematy społeczne, polityczne, często krytykują kapitalizm. Zaliczane są do tzw. teatru postdramatycznego: w przedstawieniach nie ma linearnej narracji, tradycyjnych bohaterów. To raczej kolaż teorii socjologicznych, odwołań do popkultury podany w szybkim tempie, z autoironią, dystansem i dużym poczuciem humoru.
Spektakle Pollescha, które przygotowuje na prowadzonej przez siebie scenie Prater w Berlinie, są bardzo dobrze przyjmowane w Warszawie: pokazywał tu m.in.: "Hallo Hotel...!" i "Chór myli się potwornie", a cztery lata temu zrobił z aktorami TR spektakl "Ragazzo dell'Europa", w którym aktorzy poszukiwali swojego utraconego czaru, zastanawiali się nad istotą aktorstwa. Wtedy adaptował do polskich warunków swoje poprzednie teksty - słyszeliśmy ze sceny nawiązania do polskiej popkultury, np. "Stawki większej niż życie", rozważania o wizerunku aktorów, np. Piotra Adamczyka grającego wówczas w filmach Chopina i papieża.
Tym razem napisał sztukę specjalnie na scenę TR.
Motywem przewodnim przedstawienia "Jackson Pollesch" jest kreatywność. René Pollesch twierdzi, że w dzisiejszym świecie wszyscy żyjemy pod przymusem bycia kreatywnymi, wyjątkowymi. Wymaga tego od nas np. rynek pracy: w ogłoszeniach czytamy, że pracownicy muszą być elastyczni, otwarci na nowe wyzwania, dobrze widziane są częste zmiany miejsca zatrudnienia i fantazyjne hobby. Kreatywności wymagają także pozornie dające absolutną wolność portale społecznościowe: już budując swój profil - musimy wykreować siebie.
Reżyser twierdzi, że w związku z tym ludzie, poszukując inspiracji dla tej kreatywności, przychodzą do teatru. Chcą podpatrzyć aktorów, interesują się nie tylko historiami, które opowiadają artyści, postaciami, które przedstawiają, ale także ich życiem.
Jedną z inspiracji przy przygotowywaniu przedstawienia był także Jackson Pollock.
