Artykuły

Od O'Neilla do Albeego

NAWET NAJBARDZIEJ SKONDENSOWANY PRZEGLĄD WSPÓŁCZESNEJ DRAMATURGII AMERYKAŃSKIEJ NIE OBEJDZIE SIĘ - BEZ POWROTU DO O'NEILLA. Takie jest prawo, co najmniej podwójnie uzasadnione: oto O'Neill pierwszy zwrócił uwagę starego świata, Europy, na amerykańskie pisarstwo sceniczne, które w rezultacie pojawiło się coraz liczniej w repertuarach teatrów europejskich, po wtóre zaś - poprzez O'Neilla (1888-1953) można właśnie dotrzeć do każdego z jego poważniejszych następców: do Millera, a zwłaszcza do Williamsa lub Albeego.

Na przełomie stuleci i w pierwszych latach naszego wieku mimo następujących po sobie kolejnych rewolucji literackich - naturalizmu, symbolizmu, ekspresjonizmu - w Europie wciąż niezmiennie panowało przekonanie, że teatr i dramat mogą być jednym z narzędzi przekształcania świata. Znalazło ono najdoskonalszy wyraz w moralistyce Shawa i Tołstoja, w społecznej dramaturgii Gorkiego, wreszcie od lat dwudziestych poczynając - w sztukach Brechta i inspirowanej przez niego oraz przez ekspresjonizm twórczości.

Oczywiście ta konstatacja nie wyczerpuje charakterystyki ówczesnego dramatu europejskiego, ukazuje zaledwie jedną z jej głównych tendencji; w końcu miała Europa także Ibsena i Strindberga, pojawił się Czechow, a nawet wymieniony już Maksym Górki nie mieścił się w jednoznacznej formule. Warta jest jednak przedstawienia dla jaśniejszego wydobycia cech szczególnych, które różniły młodą dramaturgię amerykańską i europejską.

O'Neill, a z nim inni sięgnęli wprawdzie po wzory i inspiracje europejskie, ale znaleźli je nie w centrum pola, ale jakby na pobrzeżu. "Przebudzenie wiosny" Franka Wedekinda odezwało się refleksem w "Ah, Wilderness" O'Neilla. Sam pisarz wyznał, że najbardziej pociągali go Strindberg i Nietzsche. Późniejsi komentatorzy dostrzegli także w pisarstwie O'Neilla odbicie problematyki wniesionej do myśli współczesnej przez badania Freuda i Junga. Takie powinowactwa z wyboru - włączywszy do nich również "Na dnie" Gorkiego, którego wariantem amerykańskim mogłoby być "The Iceman Cometh" O'Neilla - sprawiły, że dramaturgia amerykańska najbogatszego nurtu, nurtu o'neillowskiego, wyróżniła się szczególnym zamiłowaniem w drążeniu psychiki ludzkiej, w tropieniu tych treści i motywów, często zniekształconych i nienaturalnych, które określają życie wewnętrzne człowieka i mogą tłumaczyć różne jego reakcje - na pozór niezrozumiałe lub nieoczekiwane.

O'Neill, mimo wielkiego zainteresowania "mrokami" duszy ludzkiej, nie tracił także z oczu uchwytnych realiów amerykańskiego życia, jego osobliwości, jego prawdy i zwyrodnień. Wszystkie sztuki tego pisarza toczą się jakby w dwóch planach jednocześnie, zewnętrznym i wewnętrznym, przez co - stanowiąc topograficznie i historycznie regionalną "literaturę amerykańską" - są, jak dzieło Faulknera, traktatem o człowieku. Do oryginalnych treści dramaturgii O'Neilla należy niekonwencjonalne nawiązanie do antyku, faustyczny motyw maski i twarzy, swoistej więc dwoistości człowieka, należy też techniczny wynalazek "podwójnego dialogu", umożliwiający ukazanie ukrytych, głębokich treści konwencjonalnej rozmowy oraz teodycea autora, jego socjologia i antropologia.

"Odnawia się dawny problem teodycei: jak Bóg może dopuścić w świecie tyle zła, niedoskonałości, zawikłania (...)? Czy człowiek musi przegrać w świecie przeciwieństw - czy też jest rzeczą człowieka przezwyciężyć sprzeczności siłą swego ducha" - pisano o jednej ze sztuk. Pytania: kim jest człowiek, skąd idzie i dokąd zmierza, kto wreszcie odpowiada za powikłania i tragiczność życia - wyczerpują charakterystykę głównych motywów twórczości laureata Nagrody Nobla, O'Neilla. Twórczość ta jest w sensie ilościowym ogromna i chyba nawet przez Amerykę nie w pełni przyswojona. W Polsce grano O'Neilla już w latach międzywojennych (Cesarz Jones), w Polsce Ludowej sięgano m.in. po "Żałoba przystoi Elektrze", "Schyłek długiego dnia" czy "Księżyc świeci nieszczęśliwym".

Nurt O'Neilla jest żywy w dramacie amerykańskim, aczkolwiek powiązania nie zawsze wydają się oczywiste. Do bardzo ciekawych pisarzy należy tutaj Tennessee Williams. Analizuje on wewnętrzne rozdarcie człowieka, daremną pogoń za "utraconą niewinnością", przechodzącą w patologiczne stadium obsesji seksualnej i dezintegracji osobowości. Najgłośniejszy z jego utworów "Tramwaj zwany pożądaniem", grany także w Polsce, przyniósł mu nagrodę Pulitzera.

Wiwisekcję psychiki człowieka, aczkolwiek w sposób graniczący z błazeństwem, uprawia również Edward Albee (ur. 1928), pisarz, który zalicza się do najbardziej dziś ekspansywnego pokolenia dramaturgów USA. W jego znanej sztuce "Kto się boi Wirginii Woolf" odżywa przebrzmiała problematyka "walki płci". Świat Albeego jest światem symboli, zaszyfrowanych znaczeń, rozpadu rzeczywistości.

Głośny dramaturg Arthur Miller - z pokolenia Williamsa (ur. 1915, debiut 1936) - wybiera, jeśli już powoływać się na literackich przodków, analityczną metodę Ibsena i dąży do stworzenia dramatu społecznego, obejmującego całość życia społecznego, ukazującego zarazem tragiczność sytuacji człowieka, jak i jego końcowe zwycięstwo.

Z O'Neillem łączy go wiązanie materii swych sztuk z realnym i współczesnym życiem kraju, przy czym nie unika zajmowania się problemami bieżącej polityki (atak na MacCarthyzm znalazł odbicie w "Czarownicach z Salem" z 1953 r.) czy też moralistyki (np. w "Incydencie w Vichy" napisanym w 1964 r. pod wpływem frankfurckiego procesu zbrodniarzy oświęcimskich odsłania zwyrodnienia rasizmu).

"Wszyscy moi synowie", pierwsza sztuka Millera, z roku 1947 - wystawiana także w Polsce podobnie jak i późniejsze "Czarownice z Salem", "Śmierć komiwojażera", "Widok z mostu", "Cena" czy "Po wypadku" - stanowi najbardziej "ibsenowski" utwór Millera. Jest to krytyczny portret "podpory społeczeństwa", Joe Kellera, który w czasie wojny zbija majątek na dostawach uszkodzonych silników lotniczych dla armii, a po wojnie cieszy się sławą bohatera. Nie pamięta, ile istnień ludzkich kosztowały jego silniki, co więcej - zagrożony procesem, przerzuca winę na wspólnika.

Zupełnie inną, własną drogą kroczy William Saroyan, należący do najstarszych wśród żyjących dramaturgów USA (ur. 1908). Dziecięca, poetycka wyobraźnia i głęboko optymistyczna filozofia życiowa, osobliwie dobrotliwe poczucie humoru - to cechy, które pozwalają porównać jego twórczość dramatopisarską np. do Szaniawskiego (można tu wymienić bajkową sztukę "Mieszkańcy jaskini"). Choć jednocześnie w jego technice pisarskiej występują pewne elementy, jakie sytuują najgłośniejszy z utworów scenicznych tego autora, odznaczoną nagrodą Pulitzera "Zabawą jak nigdy" również w pobliżu dobrej tradycji realistycznej.

A co daje się wysnuć jako refleksja ogólna?

O'Neill dostrzegał światło jedynie w snach i marzeniach. Saroyan dostrzega je w ludziach, Williams i Albee zdają się nit widzieć go wcale. I jest jeszcze, oczywiście, Miller, różny od tamtych... Resztę niech dopowie już sam spektakl.

Data publikacji artykułu nieznana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji