Artykuły

Warszawa. "Jackson Pollesch" premierowo w TR Warszawa

- Wszyscy żyjemy dziś pod przymusem bycia kreatywnym - mówi jeden z najciekawszych niemieckich reżyserów René Pollesch, który reżyseruje spektakl w TR Warszawa. Premiera 17 września.

To już druga współpraca René Pollescha z TR Warszawa - cztery lata temu wystawił tu "Ragazzo dell'Europa". Czwórka aktorów zastanawiała się w nim nad istotą aktorstwa, poszukiwała utraconego czaru tej profesji.

Pollesch jest jednym z najciekawszych i bardzo dobrze przyjmowanych w Warszawie niemieckich reżyserów. Jego twórczość zalicza się do tzw. teatru postdramatycznego: w przedstawieniach nie ma linearnej narracji, tradycyjnych bohaterów. To raczej kolaż teorii socjologicznych, odwołań do popkultury podany w szybkim tempie, z autoironią, dystansem i dużym poczuciem humoru. Przygotowując "Ragazzo ", adaptował do polskich realiów swoje teksty "Cappuccetto Rosso" i "Pablo w markecie Plusa". Słyszeliśmy ze sceny nawiązania do "Stawki większej niż życie", rozważania o wizerunku aktorów, np. grającego wówczas w filmach Chopina i papieża Piotra Adamczyka.

Tym razem przy tworzeniu scenariusza spektaklu "Jackson Pollesch" jedną z inspiracji był Jackson Pollock. - Pracując nad przedstawieniem, postawiliśmy pytanie: jakie mamy obrazy życia i pracy artystów? Punktem wyjścia był krótki film zrobiony przez Hansa Namutha pokazujący Pollocka przy pracy. Pochodzi on z 1951 roku, można go zobaczyć na Youtubie. Czytaliśmy też esej Andreasa Reckwitza "Od mitu artysty do normalizacji kreatywnych procesów" z książki "Kreacja i depresja". Stawia on tezę, że być może film o Pollocku zaznacza pewien punkt w czasie, od kiedy ludzi bardziej interesuje życie i sposób pracy artystów niż same dzieła. W konsekwencji tego my się zajmujemy pytaniem: czy ludzie, którzy przychodzą do teatru, bardziej interesują się osobami i życiorysami aktorów niż postaciami, historiami, które oni opowiadają? - mówi René Pollesch.

Reżyser uważa, że zainteresowanie artystami pochodzi z przymusu, który stawia dzisiejszy świat, by być kreatywnym, wyjątkowym. - W latach 80. i 90. stosowano w Niemczech slogan: "Bądź kreatywny w szukaniu dla siebie pracy". A miało się na myśli: przed południem jesteś kelnerem, po południu pracujesz w agencji reklamowej, a wieczorem w teatrze. Kreatywność miała być instrumentem likwidującym państwo socjalne: to już nie rząd ma się zatroszczyć o pracę dla obywateli, tylko każdy pojedynczy człowiek ma wykreować sobie miejsce pracy. To jest czas Gerharda Schrödera, Tony'ego Blaira. Była gigantyczna presja i rozkaz wobec każdego, by być kreatywnym. Ale jak widać na filmie o Pollocku, istota twórczości, ten rozmach pędzla, pochodzi z wnętrza. Dlatego ważniejsza jest dziś praca nad własną subiektywnością niż rzemiosłem - opowiada reżyser.

Inny przymus kreatywności widzi w bardzo popularnych portalach społecznościowych. - Istnieje tam wymóg przedstawienia siebie. Można pomyśleć, że przeciwdziałaniem temu przymusowi będzie niewyrażanie siebie, nieumieszczanie nic na Facebooku, niepisanie wierszy. Ale ci, którzy tego nie robią, uważani są za nudnych, głupich. Kiedyś kreatywność była zachowana dla elity artystów, kreatywni byli na scenie, a teraz kreatywni siedzą na widowni - dodaje.

W przedstawieniu wystąpi trójka aktorów, która już współpracowała z Polleschem: Aleksandra Konieczna, Agnieszka Podsiadlik, Tomasz Tyndyk oraz Rafał Maćkowiak, Jan Dravnel, Roma Gąsiorowska.

We wtorek, 9 września, o godz. 19 na małej scenie TR Warszawa odbędzie się spotkanie z René Polleschem, które poprowadzi Igor Stokfiszewski z "Krytyki Politycznej".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji