Artykuły

Skrawki biografii

Zawiodą się ci, którzy po lekturze spodziewają się mądrej opowieści o estradowym zwierzęciu, które przez lata kochała publiczność, czy przejmującej dawki wspomnień o artystce, która bywała też człowiekiem niepozbawionym pęknięć i bruzd. Nic z tego - o książce Zbigniewa Korpolewskiego "Hanka Bielicka. Umarłam ze śmiechu" pisze Agnieszka Michalak w Dzienniku Gazecie Prawnej - dodatku Kultura.

Pierwsza dama estrady. "Bawcie się dzieci, nim babcia odleci" - powiedziała Hanka Bielicka kilka dni przed śmiercią, kiedy gościła w programie "Szymon Majewski Show". Była jak zwykle w kapeluszu, bez którego pod żadnym pozorem nie wychodziła z domu. Starannie dobierała krawcowe, a buty nosiła wyłącznie szyte na miarę u Kielmana - najlepszego szewca w Warszawie. Kiedy w Programie I Polskiego Radia charakterystyczną chrypką odzywała się Dziunia Pietrusińska podczas utrzymanego w konwencji kabaretu varietes "Podwieczorka przy mikrofonie", ruch na ulicy zamierał. Humor jej bohaterki "paniusi miejsko-wiejskiej z dość poważnie zmąconym poczuciem własnych korzeni" wielu pozwalał przetrwać PRL-owskie absurdy.

W piątą rocznicę śmierci ekstrawaganckiej uczennicy Aleksandra Zelwerowicza ukazuje się jej kolejna biografia, tym razem pióra wieloletniego przyjaciela Bielickiej i autora monologów Zbigniewa Korpolewskiego. Zawiodą się jednak ci, którzy po lekturze spodziewają się mądrej opowieści o estradowym zwierzęciu, które przez lata kochała publiczność, czy przejmującej dawki wspomnień o artystce, która bywała też człowiekiem niepozbawionym pęknięć i bruzd. Nic z tego. Korpolewski poznał Bielicką w 1962 r., kiedy ta była już w pierwszej lidze artystek estradowych, a on znanym konferansjerem. Wówczas aktorka wykonała w zastępstwie jego monolog "Fis-chałtura", który tak jej się spodobał, że Korpolewski dołączył do grona autorów piszących dla niej skecze, które kochała publiczność warszawskiej Syreny.

Dalej autor dość chaotycznie skacze po skrawkach biografii artystki, nie pochylając się nad nimi. Wspomina owszem o samobójczej śmierci Bielickiej, ale nie zagląda już pod podszewkę zdarzeń. O życiu prywatnym damy polskiej estrady jest zresztą zaledwie tylko kilka wzmianek, które wymagają dopełnienia. W efekcie lektura "Hanka Bielicka. Umarłam ze śmiechu" nie rzuca nowego światła na życie tytułowej bohaterki. Albo zatem Korpolewski nie miał wystarczająco dużo materiału na tę książkę, albo życie Bielickiej było tak zaskakująco nieciekawe. Skłaniam się ku pierwszej ewentualności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji