Artykuły

Sosnowiec. Zacierają ślady Szpilmana

Fortepian dawno zamilkł, a placyk przed kamienicą przy Targowej wciąż nie nosi jego imienia. Dobrze, że chociaż brama domu nie śmierdzi już moczem.

Cała muzyczna Polska będzie obchodzić 5 grudnia stulecie urodzin Szpilmana. Z tej okazji władze Sosnowca, gdzie przyszedł na świat i mieszkał za młodu, poświęciły mu cały ten rok.

Zaczęło się właściwie cztery lata temu, gdy w nowym centrum handlowym, za murami którego stoi dawna kamienica kompozytora, stanął fortepian zabawka. Taka nieco zmodyfikowana kopia instrumentu, który Szpilman miał w swoim warszawskim mieszkaniu. Wystarczyło włożyć płytę w szczelinę pod klawiaturą, a instrument grał wybraną przez nas melodię.

Przy tej okazji miasto sprawiło też tabliczkę objaśniającą, że Szpilman żył w kamienicy na rogu Targowej i Szklarnianej.

Każdego, kto sosnowieckich śladów kompozytora zacznie dziś szukać od tych miejsc, czeka jednak srogi zawód: fortepian zamilkł i stoi smutny, czasami tylko odkurzany przez sprzątaczki. Podobno został wyłączony, bo zżerał za dużo prądu. - Nie pamiętam, by kiedykolwiek grał - śmieje się sprzedawczyni z kwiaciarni, która (nim uciekli klienci) była kawiarnią Chopin i opiekowała się instrumentem. Kilka innych butików miało go już na stanie, ale zawsze przesuwano fortepian, aż wreszcie zawędrował z jednego końca pasażu na drugi. Czasem zdrożony klient ustawi na klapie torbę z zakupami.

- Dziękuję za sygnał i obiecuję zainteresować się, dlaczego fortepian milczy - Paweł Dusza, szef wydziału kultury w magistracie, przyznaje, że upamiętnianie Szpilmana napotykało w Sosnowcu na rafy.

Kamienica przy Targowej długo była slumsem, brama śmierdziała moczem i sfermentowaną nalewką. Miasto gruntownie całość wyremontowało i wymyśliło nawet, by zwieńczyć dzieło freskiem na murze. Miała to być imitacja okna z portretem kompozytora i jego matki. W środku planowano zaś urządzić izbę pamięci, ale wszystko wzięło w łeb, gdy dawny znajomy rodziny oświecił urzędników, że Szpilmanowie mieszkali w innym rogu kamienicy, gdzie nie dało się zrobić ani izby, ani nawet fresku na murze, bo lokal był zamieszkany.

Chwilę ponarzekano i... zapomniano o tych planach. Muzeum Szpilmana w Sosnowcu dziś nie uświadczysz.

Nie udało się też zrealizować złożonego już osiem lat temu w magistracie wniosku, by bezimienny placyk pod kamienicą nazwać imieniem artysty. Piotr Dudała, historyk społecznik, który wyszedł z tym pomysłem, smuci się i nie wie, dlaczego tak się to potoczyło. Być może przez kupców z budek na targowisku? Musieliby wyłożyć trochę grosza za nowe wpisy do dokumentów, gdyby się okazało, że handlują w miejscu, które nie miało, a teraz będzie mieć jakąś nazwę. Biurokratom pewnie w to graj, bo nie muszą nic robić.

Naczelnik Dusza pociesza, że od formalnych zmian na tabliczkach woli wartościowsze symbole. - Nowoczesnym pomnikiem dla Szpilmana będzie na pewno konkurs piosenki z finałem na początku grudnia - mówi.

Nie ma powodu, by Duszy nie wierzyć, bo jako jeden z nielicznych urzędników miejskich miewa do spraw kultury szczęśliwą rękę. To on wykupił domenę www.szpilman.pl i przekazał ją miastu.

W Sosnowcu, nie tylko w urzędzie, jest więcej zapaleńców, którzy pragną nowocześnie i nietuzinkowo uhonorować słynnego współmieszkańca. Na początku lipca, w 11. rocznicę śmierci kompozytora, pół tysiąca ludzi słuchało w plenerze jego piosenek. We wrześniu obiecująco zapowiada się wspomnieniowy recital "Przerwany koncert" w klubie Kiepury, zaś w grudniu, w setną rocznicę urodzin, zaplanowano koncert finałowy poświęconego Szpilmanowi konkursu.

To za sprawą takich przedsięwzięć Sosnowiec cieszy się zaufaniem wdowy po Władysławie i jego dwóch synów, którzy wzięli patronat nad jubileuszem, bo wzrusza ich i ujmuje, że miasto pamięta i kocha ich męża i ojca.

Naczelnik Dusza ma tak emocjonalny stosunek do przedsięwzięcia, że w rozmowie z "Gazetą" wypowiada herezję: - Postać Szpilmana, którego tak wiele łączy z kulturą popularną, wydaje mi się nawet ważniejsza dla Sosnowca niż Jan Kiepura, który jest znany na wylot i po latach stał się jednak trochę ogranym symbolem

Trzymam szczerze kciuki za "szpilmanowskie półrocze" (uczciwie nie mówmy o całym Roku). To dobry omen, gdy urzędnik mówi, co myśli, pokazuje, co czuje i nie przejmuje się skostniałą miejską poprawnością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji