Artykuły

Szekspir współczesny za każdą cenę

"Miarka za miarkę: w reż. Heleny Kaut-Howson w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Recenzja Janusza R. Kowalczyka w Rzeczpospolitej.

W szekspirowskiej "Miarce za miarkę", którą wyreżyserowała Helena Kaut-Howson, każdy z elementów składowych - koncepcja, wykonanie, aktorstwo, scenografia, muzyka - istnieje osobno.

Wszystko zresztą wykoślawione i bez powiązania w sensowną całość.

Pomysł uwspółcześniania klasyki na siłę jest nie tyle prosty, ile prostacki. Bohaterowie nosili się zgodnie z dzisiejszym kanonem mody, a mówili archaicznym językiem. Zgrzyt nie do naprawienia - i to nie ostatni.

Aktorzy pierwszego planu, Natalia Strzelecka (Isabella) i Radek Krzyżowski (Angelo), sprawialiwrażenie, jakby sparaliżowały ich reżyserskie decyzje. Burzliwy rozwój wypadków nie spowodował w postaciach zbyt widocznych przeobrażeń. Zadziwiające.

Drugoplanowi wykonawcy, puszczeni przez inscenizatorkę samopas, grają na zasadzie "ratuj się kto może", jak Błażej Wójcik (Lucio), którego błazeńskie szarże skupiały na sobie uwagę całej widowni.

W efekcie najlepiej wypadli ci, którzy mieli do zagrania najmniejsze rólki: Wojciech Skibiński jakołotrzyk Barnardine czy Anna Cieślak (debiut!) w wyrazistym epizodzie nieszczęsnej Julii.

W parze z reżyserskim zamysłem idzie mało sensowna scenografia - z kompletnie zbędnymi projekcjami na dużym telebimie i sześciu telewizyjnych monitorach z... krwawymi zaciekami.

Pokazywano sceny uliczne, z całą ich nędzą, brudem i agresją. Zabieg na kilometr pachnie szantażem emocjonalnym z cyklu: "no, i co ty, widzu, na to?". Jako widz jestem przeciw. Przeciw traktowaniu teatru jako trybuny do załatwiania publicystycznych interesów. Ze sztuką - nie tylko teatru - nie ma to nic wspólnego.

Blamaż widowiska Heleny Kaut-Howson - zaproszonej dowspółpracy z Wielkiej Brytanii - wydaje mi się zaskakujący na tle jej dotychczasowych dokonań, z których oglądałem m.in. poetycką "Pełnię księżyca" Pricharda na toruńskim Kontakcie czy intrygujące "Wijuny" ("Werewolves") Teresy Lubkiewicz na festiwalu w Edynburgu.

Krakowskie przedstawienie okazało się zlepkiem nietrafnych decyzji, których nie ośmieliłbym się nazwać profesjonalnymi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji