Artykuły

Wszystko bym zagrała

Nie ma czasu na salony, ale nie cierpi wcale z tego powodu. Nie potrzebne jej to w ogóle do szczęścia. IWONA BIELSKA jest kobietą, która lubi ryzykować i nie boi się grać u młodych reżyserów. O życiu, polityce, diecie i graniu za darmo opowiada Annie Górskiej

Nie ma czasu na salony, ale nie cierpi wcale z tego powodu. Nie potrzebne jej to w ogóle do szczęścia. Iwona Bielska jest kobietą, która lubi ryzykować i nie boi się grać u młodych reżyserów. O życiu, polityce, diecie i graniu za darmo opowiada Annie Górskiej:

Pani Iwono...

- Proszę popatrzeć, co się dzieje w Anglii. Terror na ulicach! (rozmawiamy w kawiarni, gdzie jest włączony telewizor)

Śledzi Pani co się dzieje w świecie?

- Bardzo uważnie.

Polityką też Pani się interesuje?

- Oczywiście!

I na wybory Pani chodzi?

- Oczywiście, traktuję wybory jako obowiązek i możliwość wyrażenia swojej politycznej postawy. Cierpię z powodu dzisiejszej polityki, denerwuję się, peroruję do telewizora. Jednym słowem, jestem polityczną masochistką.

I dlatego Pani schudła? Cały Kraków o tym mówi.

- Akurat cały Kraków! (śmiech)

Dieta Ducana?

- Tak, 20 kilogramów.

Nieźle. Musiała Pani być bardzo zdyscyplinowana?

- Tak. Jadłam najpierw tylko białko, potem białko i warzywa. I tak przez cały rok.

Zdarzały się grzeszki?

- Żadnych grzeszków.

Ani ziemniaków, ani chleba?

- Ziemniaki wykluczyłam całkowicie. Chleb teraz wprowadzam, ale tylko żytni, jedną cieniutką kromeczkę i to nie codziennie.

Waży się Pani po sto razy dziennie?

- Nie, bo baterie w wadze się wyczerpały.

Brzuszki, fikołki?

- Robiłam brzuszki, ale kręgosłup się zbuntował. Cały czas uprawiam jednak nordic walking, kilkanaście kilometrów dziennie. Mieszkam blisko puszczy, mogłabym chodzić cały dzień. Ale żal mi psów.

Psów?

- Gdy wychodziłam na kije, siadały blisko ogrodzenia, w miejscu, gdzie traciły mnie z oczu. I nie drgnąwszy, czekały aż wrócę. Teraz chodzę wokół ogrodu razem z nimi. Te psy pojawiły się w naszym życiu dość nieoczekiwanie. To suka, którą ponad rok temu przygarnęliśmy, okazała się suką w ciąży i za miesiąc urodziła na szczęście tylko jednego syna. Próbowałam zabierać ich na kije, ale kilka razy zaatakowały kury i mój nordic walking okazał się bardzo kosztowny.

Pani Iwono, chyba zgubiła Pani kolczyk. Ma Pani jeden.

- To taka ekstrawagancja. Mam dziurę tylko w jednym uchu. Dawno temu mąż koleżanki z roku, chirurg obiecał przekłuć uszy koleżankom żony. Wstawiliśmy się w ich mieszkaniu. I wszyscy łącznie z chirurgiem kosztowaliśmy nalewkę wiśniową domowej roboty. Jedna z koleżanek miała niewielki krwotok. A mi poprzekłuwał uszy trochę niesymetrycznie. Po czym stwierdził, że jedno ucho muszę zostawić, by zarosło i tak już zostało.

A co Pani myśli, kiedy patrzy w lustro?

- Że się starzeję. A o czym jeszcze mogę myśleć?

Jest Pani pogodzona ze swoimi zmarszczkami?

- Byłabym bardziej pogodzona, gdyby to mogło się już zatrzymać. Nie chciałabym cofnąć czasu, chciałabym go tylko zatrzymać. Takie skromne marzenie.

Jest Pani rozsądna czy sentymentalna?

- Czasami jestem bardzo rozsądna, czasami bardzo sentymentalna. Ale chyba jedno nie wyklucza drugiego.

Pani Arkadina w "Mewie" reżyserowanej przez Pawła Miśkiewicza jest zupełnie inna ("Mewę" od czerwca tego roku grają w Starym Teatrze). Jakby Pani grała u Pedro Almodovara!

- "Mewa" Pawła Miśkiewcza jest mocno zwichrowana. Liczba postaci zredukowana, tekst pokiereszowany, a kwestie często nie należą do pierwowzorów. Tradycja teatralna każe Czechowa grać smutnie i refleksyjnie. My próbujemy dobrać się do Czechowa z innej strony. Tekst jest pretekstem do aktorskich poszukiwań każdego wieczoru na nowo. Moja Arkadina nie jest tradycyjną Arkadiną, ma wielką blond perukę i sukienkę mini w róże. Smieszno i strasznie - jak mowią Rosjanie.

Nie boi się Pani wyglądąć brzydko na scenie?

- Nie. Grałam łysą, umierającą królową Elżbietę I. I od tej pory nie boję się wyglądać na scenie brzydko.

Jakiej roli Pani by nie zagrała?

- Odrzucam role, z którymi nic nie da się zrobić. Na pewno nie chciałabym zagrać takiej roli serialowej, która mówi: Wiesz, co chcę ci powiedzieć, widziałam Wacka. Wiesz co mi powiedział, że się rozwodzi z Krysią. Napijesz się herbatki?

Ale nie ma Pani problemów z zagraniem w serialach? Widzieliśmy Panią w "Przepisie na życie", "Niani", "Magdzie M".

- Problem mam zawsze. W "Niani" czy "Magdzie M" grałam epizodyczne role, dlatego dziwię się, że Pani o nie pyta. Zagrałam w serialu dziesięć lat temu i nikt wtedy nie przewidywał, że seriale staną się plagą. Teraz gram w "Przepisie na życie". Wydawało mi się, że wraz z trójką kolegów możemy stworzyć inny, daleki od stereotypów obraz polskiego emeryta. Teraz zagrałam w trzynastoodcinkowym serialu "Aida" wyreżyserowanym przez Xawarego Żuławskiego.

W "Aidzie"?

- Tak, bardzo chciałam spotkać się z Xawerym i popracować z nim, 30 lat temu zadebiutowałam w filmie " Na srebnym globie" wyreżyserowanym przez jego ojca.

O czym jest "Aida"?

- A to wariactwo, niepodobne do tego co na ogół oglądamy. Rzeczywistość nieulukrowana, bohaterowie z nizin społecznych, ale mam nadzieję, zabawni.

Kogo Pani tam gra?

- Matkę głównej bohaterki. Kogo mogę jeszcze grać? Matkę lub babcię. Aida jest sprzątaczką (gra ją Sonia Bohosiewicz). Ja jestem matką, której oczekiwań córka nie spełniła. A ponieważ miałam artystyczne aspiracje, dałam córce na imię Aida.

Kto Pani towarzyszy na planie?

- Aktorzy, którzy grają, nie należą do tak zwanych opatrzonych. Na przykład mojego syna gra Michał Zieliński, w środowisku znany ze znakomitych parodii u Szymona Majewskiego, ale w filmie rzadko wykorzystywany.

Widzimy, że nie boi się Pani grać u młodych reżyserów, prawda? Pracowała Pani z Marcinem Wroną w jego filmie "Chrzest", z Filipem Rudnickim w "Nędzy".

- Uwielbiam grać u młodych, bo ja też jestem młoda. Najlepiej u młodych i myślących albo młodo myślących. Mam szczęście, z takimi właśnie pracuję.

"Nędza" , gdzie Pani gra nauczycielkę, weszła na ekrany rok temu, ale tak jakby jej w ogóle nie było. Dlaczego?

- To była prywatna produkcja. Ten chłopiec nie miał na nic pieniędzy, więc i na reklamę pewnie też. Poza tym to był film niepełnometrażowy. Z dystrybucją takich zawsze jest kłopot. Albo za długi na tzw. dodatek. Albo za krótki na samoistny seans.

Musiał Panią długo namawiać?

- Nie, skąd! Powiedział, że marzy, bym zagrała u niego, i że nie zapłaci. Zgodziłam się chętnie. Z próżności.

A w reklamie by Pani zagrała?

- Co ja mogłabym reklamować? Frytki albo lek na wątrobę? Nie, to nie dla mnie. Musiałabym uwierzyć w produkt, który reklamuję. Poza tym jestem za mało medialna i nikt nigdy mi nie proponował reklamy.

Może za rzadko bywa Pani na salonach?

- W ogóle nie bywam. Nie mam na to czasu.

U jakich światowych reżyserów chciałaby Pani grać?

- W moim wieku już o tym się nie marzy. Ale gdybym marzyła, to Mike Leigh, Mike Nichols.

Almodovar?

- Może, proszę napisać, że tak.

A czego by Pani nie zagrała za żadne pieniądze?

- Kiedyś nie rozebrałabym się. Ale teraz się poprawiło, mogę się rozebrać.

Po wywiadzie

- Proszę poczekać, może ja coś mądrzejszego odpowiem Pani na to ostatnie pytanie. No, nie wiem, wszystko bym zagrała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji