Artykuły

Bardzo modne "Wyzwolenie"

Wielkie wydarzenie artystyczne - mówi jedna czwarta Warszawy. Afera teatralna - szepce w kącie kilku ponurych staruszków, dopingując swoimi kwaśnymi minami entuzjastów Hanuszkiewicza do jeszcze głośniejszychh zachwytów. Kierownik Teatru Powszechnego może być zadowolony, o jego "Wyzwoleniu" jest głośno w Polsce. Wyspiański w interpretacji Hanuszkiewicza stał się bestsellerem teatralnym. Na widownię teatru przy ulicy Zamoyskiego trudno się wcisnąć. Mistrz zdobył sobie legion wielbicieli. Nie tylko wśród fachmanów i nie tylko w branżowym środowisku, które przy kreowaniu swoich sezonowych bohaterów nie zawsze bywa szczere i rzadko - bezinteresowne. Także wśród tej popremierowej publiczności - wśród młodzieży. Bardzo specjalnej młodzieży. Tej, która chciałaby się za wszelką cenę przeciwko czemuś i przeciwko komuś buntować. Efektownie i łatwo - a więc przeciwko tradycji, przeciwko swoim nauczycielom w szkole, którzy nudzą o narodowej, wielkiej literaturze, przeciwko teatrowi i jego szkolnym przedstawieniom, przeciwko klasykom, których nie rozumie, a których każą jej szanować, wielbić i - wkuwać, przeciwko podręcznikom szkolnym i przeciwko filologom. Hanuszkiewicz jest uwielbiany i podziwiany przez tę "zbuntowaną" młodzież, bo przecież od lat deklaruje, że jest po jej - młodzieży - stronie. Nie czytam komentarzy historyków literatury - powtarza za wieszczem - które są w teatrze bezużyteczne. Interesuje mnie tylko tekst sztuki, którą gram i którą realizuję nie tak, jak tego chce tradycja, ale tak, jak moim zdaniem realizowana w dniu dzisiejszym być powinna. Nudzi was Wyspiański, prawda? Rozumiem was, podobnie jak wy nie lubię literatury martwej i do cna zakomentowanej. Pewnie jednak obchodzi was Polska, i pewnie lubicie Witkacego, Mrożka, Różewicza? Posłuchajcie zatem mojego Wyspiańskiego, który - wbrew temu, co wam mówią w szkole - okazał się naprawdę ciekawy, zadziwiająco mrożkowy, witkacowski i gombrowiczowy. Zobaczycie, że nie jest wcale nudny czy niezrozumiały, jest bardzo współczesny i polski, aktualny i nowoczesny.

Nie dziwi mnie, że kierownik Teatru Powszechnego uznany został po "Wyzwoleniu", w którym te obietnice konsekwentnie zrealizował, za przywódcę młodzieży. Zrobił przedstawienie, które w bardzo niewielkim stopniu przypomina dotychczasowe realizacje Wyspiańskiego na scenie, odwraca się ostentacyjnie od tradycji teatralnej, pomyślane jest bez, poczucia onieśmielenia wobec klasyczności. Przedstawienie buntownicze w sposób bezczelny, żywe, zrozumiałe i efektowne. Przedstawienie będące ukoronowaniem wielokrotnych zapewnień publicznych Hanuszkiewicza, że chce być i jest reformatorem teatru, że idzie śladami Craiga i Meyerholda, że w ogóle teatr jest sztuką autonomiczną, nie mającą żadnych obowiązków wobec literatury, że przeznaczony jest nie dla filologów i zacofanych recenzentów, ale dla współczesnego widza, zafascynowanego, sprawą Polski i sprawami Polaków. Te ostatnie zapewnienia adresowane były już nie tylko do młodzieży, ale do tzw. opinii teatralnej, która istotnie deklaracje Hanuszkiewicza i jego praktykę uznała za objawienie kreując ich autora na męża opatrznościowego teatru polskiego. Premiera "Wyzwolenia" stała się już tylko potwierdzeniem sądów z dawna znanych.

Nie dziwi mnie zatem popularność Hanuszkiewicza, który z wytrwałością i wdziękiem umiał stworzyć wokół siebie atmosferę uwielbienia i uznania. Zastanawia wszakże pokora, z jaką słucha Warszawa jego wynurzeń teoretycznych (zbiór prawd banalnych, które są w jednakowym stopniu efektowne co puste) i budzi zdziwienie legenda, jaka narosła wokół jego "Wyzwolenia", przedstawienia teatralnie i myślowo dosyć miałkiego. Mam sześć wątpliwości, czy to, co zostało poczytane Hanuszkiewiczowi jako zasługa, istotnie za zasługę może być uznane:

a) Tekst "Wyzwolenia" został rozmontowany, jak zepsuty zegarek, oczyszczony, naoliwiony, złożony z powrotem, nakręcony. Działa - w porządku. To naprawdę dużo, bo przecież na stole naszego mechanika precyzyjnego został cały stos śrubek, sprężyn, kółek i balansów. Z tekstu Wyspiańskiego Hanuszkiewicz zmontował własny scenariusz widowiska. Po pierwsze, powyrzucał duże partie tekstu. Po drugie, rozbił doszczętnie konstrukcję teatralną. Wyspiańskiego. Po trzecie, wpisał do "Wyzwolenia" własny teatr. I oto pierwsza wątpliwość: czy istotnie "Wyzwolenie" jest dziś już tylko zepsutym zegarkiem - i może być ocalone dla teatru współczesnego jedynie poprzez unicestwienie konstrukcji teatralnej i pokiereszowanie tekstu (nie odmawiam Hanuszkiewiczowi prawa do takich poczynań, zastanawiam się tylko, czy mają one sens)? Istotnie, trudno byłoby dzisiaj grać ten dramat tak, jak go prezentował na scenie Wilam Horzyca, szukający związków bezpośrednich między epoką Młodej Polski a naszym teatrem. Ale jest przecież rzeczą pewną, że o ile literatura Wyspiańskiego się istotnie zestarzała, to teatr Wyspiańskiego zachował pełną świeżość, jest równie żywy i wielki dzisiaj, jak był nim w okresie wielkiej reformy z początku stulecia. Historycy teatru nie bez racji widzą w Wyspiańskim dwóch twórców: poetę i artystę teatru. Poetą - powiadają - był nierównym, obok fragmentów genialnych są tam partie mierne, niekiedy wręcz grafomańskie. Jako artysta teatru był twórcą wybitnym, jednym z większych w naszym kraju; artystą teatru typu craigowskiego. "Craigizm" Wyspiańskiego to zarówno ranga jego wizji teatralnych, jak kierunek poszukiwań. Hanuszkiewicz w swoim "Wyzwoleniu" skorzystał bardziej z Wyspiańskiego - poety niż z Wyspiańskiego-artysty teatru - to raz. Po drugie - przeprowadził kilka zabiegów adaptacyjnych. Na pierwszy (usunięcie całych partii tekstu) - zgoda; tekst trzeba czyścić. Zabieg drugi - rozbicie konstrukcji teatralnej Wyspiańskiego - wydaje się niepotrzebny i niezrozumiały. Zabieg trzeci - wpisanie do "Wyzwolenia" własnego teatru, na miejsce teatru Wyspiańskiego - jest bezsensowny, budzi protest tym energiczniejszy, że efekt końcowy w żadnym wypadku nie potwierdza wyższości teatru Hanuszkiewicza nad teatrem Wyspiańskiego.

b) Przedstawienie Hanuszkiewicza jest czytelne i zrozumiałe. Tekst Wyspiańskiego został użyty dla celów doraźnej publicystyki. Jak pod gilotyną introligatorską padło tu wszystko, co się nie mieściło w teatrze Hanuszkiewicza. A teatr ten, to: 1) Szydzenie z wad i przesądów narodowych i ze sztuki teatru - w sposób, jakim się szydzi z wad i przesądów narodowych (i z profesjonalnego teatru, utożsamianego często z knajpą spatifowską) w amatorskich teatrzykach studenckich; ani to oryginalne, ani na dłuższą metę płodne, ani ambitne, na pewno dużo gorsze od tego, co robiła kiedyś na swoich scenkach młodzież studencka. 2) Rozmyślania prywatne Konrada - Hanuszkiewicza nad Polską i nad sztuką, z papierosem w dłoni i w sporze z umieszczonymi na widowni przeciwnikami (Maski jako współczesna widownia?). 3) Tania symbolika: kołyska, anioł, czako ułańskie, armaty z wojen narodowych. 4) Pięknie mówione przez Hanuszkiewicza strofy Wyspiańskiego, rodem z telewizyjnej estrady poetyckiej. Przedstawienie Hanuszkiewicza jest czytelne i zrozumiałe, ale czy ta czytelność nie jest aby osiągnięta kosztem zastąpienia wielkich prawd Wyspiańskiego przez doraźne (i małe) prawdy Hanuszkiewicza?

c) Hanuszkiewicz daje do zrozumienia w programie, że widzi bezpośredni związek łączący dramat Wyspiańskiego z Witkacym, Mrożkiem, Różewiczem. Istotnie, w przedstawieniu związki te są w sposób bardzo czytelny podkreślone (zresztą znane i wiadome były od dawna). Ale oto trzecia wątpliwość, czy istnienie tych związków oznacza aby na pewno konieczność odczytywania Wyspiańskiego poprzez np. Witkacego czy Mrożka - jak to robi Hanuszkiewicz? Proszę pomyśleć, mamy do wyboru "Dziady" odczytane poprzez Mrożka - i Mrożka odczytanego poprzez "Dziady", czyli poprzez tradycje dramatu narodowego. Pierwsze jest modne i płytkie, drugie jest na pewno trudniejsze, ale chyba naprawdę ambitne. Hanuszkiewicz zrobił to pierwsze.

d) Deklarujemy na każdym kroku naszą miłość i przywiązanie do wielkiej literatury narodowej, mówimy, że jest szkołą i wzorem, bogactwem i skarbcem. Po obejrzeniu "Wyzwolenia" Hanuszkiewicza zaczynam podejrzewać, że te deklaracje są nieszczere, że w zaciszu domowym, przy ściemnionym świetle i zasłoniętych oknach chętnie pokazujemy tej literaturze język. Recenzentów warszawskich, np. "Dziady" wyraźnie męczą i nudzą: napisali o tym szczerze po ubiegłorocznym przeglądzie czterech przedstawień tego dramatu w stolicy. "Wyzwolenie" Hanuszkiewicza powitane zostało za to owacyjnie, z głośnym westchnieniem ulgi. Oto jak bardzo sztubackie tęsknoty musi niekiedy zaspokajać teatr, by zdobyć sobie uznanie i poklask. Ten Wyspiański był rzeczywiście od początku do końca czytelny i zrozumiały. Jak "Orfeusz w piekle" Offenbacha.

e) Hanuszkiewicz powiada, że ma prawo do takich zabiegów, ponieważ teatr jest sztuką autonomiczną, jego zadanie to nie powielanie literatury, teatr nie może i nie chce być wierny literaturze, która jest ledwie jedną z części składowych sztuki teatru. Ma rację, choć zapewnienie to jest dzisiaj zwykłym truizmem. Dzieli nas sześćdziesiąt lat od okresu wielkiej reformy. Czy w tym kraju każdy spór musi być spóźniony o całą epokę: z jednej strony ci, którzy bronią do upadłego zasady wierności literaturze, powtarzając argumenty sprzed lat osiemdziesięciu, z drugiej strony ci, którzy upominają się o prawo teatru do samodzielności, wznosząc przy tym okrzyki, które brzmiały rewolucyjnie sześćdziesiąt lat temu? Owszem, Meyerhold zmieniał Gribojedowa, Gogola, Suchowo-Kobylina, Ostrowskiego - ale robił to przecież z namysłem, z sensem właściwym tamtej epoce, robił to wreszcie zgodnie z duchem tamtej literatury, przeciw mieszczańskim tradycjom dziewiętnastowiecznego teatru, który zdefektował współczesny sobie i starszy dramat. Dawał za każdym razem więcej Gogola, Gribojedowa, Suchowo-Korbylina, Ostrowskiego - więcej, a nie mniej, jak dzisiaj Hanuszkiewicz dał mniej Wyspiańskiego. Zasłanianie się argumentem Meyerholda czy odwoływanie się do Craiga jest w tym wypadku zwykłą demagogią.

f) Ostatnia wątpliwość ma już bardzo prywatny charakter. Rok temu pisałem we "Współczesności" o "Kordianie" Dejmka w Teatrze Narodowym. Krytycznie, z poważnymi pretensjami. A przecież to nieudane przedstawienie było mimo wszystko czymś znacznie cenniejszym, bardziej wartościowym od "Wyzwolenia" Hanuszkiewicza. Uznanego dziś przez Warszawę i przez samego reżysera za wybitne wydarzenie. Chciałbym więc zachować odrobinę uczciwości i zdrowego rozsądku. Nie potrafię - w imię składania hołdu modnemu przedstawieniu w Teatrze Powszechnym - przekreślać pracy, zasług i uczciwości Kazimierza Dejmka, który inaczej, w sposób dużo mi bliższy, rozumie stosunek teatru współczesnego do tradycji i do literatury narodowej.

Są to wątpliwości zasadnicze, zgłaszane w imię poważnych wymagań stawianych teatrowi. Skłania mnie do tego legenda rosnąca wokół przedstawienia Hanuszkiewicza, która pewnie upoważnia krytyka do rozpatrywania tej propozycji teatralnej na serio. Nie oznacza to, bym próbował odmawiać teatrowi Hanuszkiewicza zalet, jakie ma on od dawna, i które każą z sympatią śledzić losy tego zespołu. Teatr Powszechny od czasów objęcia jego dyrekcji przez Hanuszkiewicza zaczął przecież szybko i efektownie piąć się w górę na liście scen warszawskich. Jest w tej chwili sceną żywą, ciekawą, lubianą. Teatr peryferyjny wyrósł na głośną i ambitną placówkę artystyczną. W latach, w których na wielu scenach stołecznych robi się wszystko, by zniechęcić widza do teatru, Hanuszkiewicz zdobywał sobie krok po kroku publiczność i uznanie. Na ulicy Zamoyskiego powstał żywy, popularny teatr - w najlepszym znaczeniu tych słów. Warto jednak pamiętać o proporcjach. Podziwiam Hanuszkiewicza-dyrektora i szanuję Hanuszkiewicza-reżysera. Niepokoi mnie Hanuszkiewicz-mąż opatrznościowy i przeraża Hanuszkiewicz-reformator teatru. A gnębi - ustawienie Teatru Powszechnego na najwyższym piedestale narodowej sztuki teatralnej. Bogusławski, Schiller, a po nich Hanuszkiewicz? Zdaje się, że się trochę zagalopowaliśmy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji