Artykuły

Koszmary króla Leara

To poetyckie studium psychiki starego człowieka, który u progu śmierci spogląda wstecz na swoje życie - o spektaklu "Anatomia Lear" w reż. Mikaeli Hasan prezentowanym na XV Festiwalu Szekspirowskim pisze Karolina Matuszewska z Nowej Siły Krytycznej.

W tegorocznym programie Festiwalu Szekspirowskiego dominują klasyczne i awangardowe spektakle dramatyczne. "Anatomia Lear" fińskiej grupy Anatomia Ensemble jest przedstawieniem wyjątkowym, ponieważ jako jedyna wykorzystuje formy teatru lalkowego. Spektakl inspirowany "Królem Learem" nie jest zwykłą opowieścią o historii króla Brytanii, jaką znamy z dramatu Shakespeare'a. To raczej upoetycznione studium psychiki starego człowieka, który u progu śmierci spogląda wstecz na swoje życie.

Znajdującą się w półmroku przestrzeń sceniczną reżyserka Mikaela Hasan podzieliła na trzy części. Centralne miejsce zajmuje plastikowy namiot ze stojącą wewnątrz leżanką z przykrytymi białym prześcieradłem zwłokami. Na niej - drewniana figura starego Leara, na której dokonywane będą ekshumacyjne zabiegi. Z prawej strony sceny znajduje się wieszak z eleganckim garniturem. Strój, ożywiany za pomocą rąk wkładanych w rękawy, kusi Leara i przypomina mu o władzy i bogactwie, które posiadał. Oba te obszary są przestrzenią wyobraźni Leara.

Najważniejsze jednak wydaje się umieszczone po prawej stronie małe szpitalne łóżko. W nim bowiem swoje ostatnie chwile spędza Lear, słaby i schorowany starzec, wciąż niegotowy na własną śmierć. Jego postać została zastąpiona lalką. Pielęgnowany przez trzy dorosłe córki (Heidi Fredriksson, Johanna af Schulten, Asa Nybo) starzec nie może wyzwolić się ze swoich koszmarów. W niespokojnych snach ciężko oddycha i wierci się pod kołdrą. Męczą go nieustannie powracające wizje panowania, bogactwa i splendoru , w których przypominające trzy wiedźmy córki, z upiornymi uśmiechami na twarzach próbują mu to wszystko odebrać. Starzec chciwie spogląda w stronę garnituru i wyciąga ręce po coś, co już dawno utracił. Wciąż nie potrafi rozstać się ze światem i rzeczywistością, które coraz bardziej wymykają mu się z rąk.

Wszystkie lęki Leara są obecne wyłącznie w jego głowie. Za każdym razem, kiedy z przerażeniem budzi się w swoim łóżku, odkrywa, że wszystko wokół niego jest w porządku. Troskliwe córki wiernie mu towarzyszą, mają dla niego wiele miłości, cierpliwości i zrozumienia. I tylko w wyobraźni Leara istnieją jako uczestniczki okrutnej wiwisekcji, jakiej poddane zostało jego ciało. Owe prześladujące go makabryczne sceny to w gruncie rzeczy jego osobisty rachunek sumienia. Poszczególne organy, które kobiety wyjmują z martwej figury, ważone są niczym dobre uczynki i grzechy w czasie Sądu Ostatecznego. Brutalne rozrywanie materialnego ciała staje się równocześnie operacją na duchowości, na wspomnieniach oraz sposobem na rozliczenie z własną, nie zawsze chwalebną przeszłością. Twórcy spektaklu pozwalają Learowi uporać się z demonami i dzięki miłości i wierności córek dają mu szansę na oczyszczenie. Lear umiera pogodzony ze światem, a także z samym sobą.

Trzy aktorki, na zmianę animujące lalkę, wcielają się jednocześnie w córki Leara. Między lalką a aktorkami rodzi się dzięki temu specyficzny język komunikacji. Ponieważ w spektaklu pada niewiele słów, znacznie większe znaczenie uzyskuje gest. Aktorki przez cały czas kierują uwagę widza na dłonie - swoje i lalki. Sposób, w jaki ten detal istnieje i funkcjonuje w przedstawieniu, z jednej strony wyznacza ramę i kierunki ruchu w przedstawieniu, nadając mu piękny plastycznie i płynny kształt, z drugiej zaś właściwie oddaje istotę całej postaci Leara. Ich wielkość przypomina o dawnej sile potężnego niegdyś władcy, zaś stopień zniszczenia - o upływającym bezlitośnie czasie. Ruchy starca są niepewne, drżące, niekiedy nerwowe, prawie zawsze niepełne, niedokończone. Lear wciąż czegoś chce, ale w ostatniej chwili waha się i wycofuje. Lekko zgięte palce nieustannie i niezgrabnie rozrywają powietrze, próbują uchwycić coś, złapać i zatrzymać na dłużej. Wszystko jednak z tych niezdarnych rąk wypada, rozsypuje się lub też zostaje delikatnie zabrane. Ta rozpaczliwa pustka rąk zostaje zapełniona dopiero na chwilę przed śmiercią, gdy ciepłe dłonie najbliższych osób: trzech córek. Dopiero ten gest pojednania przynosi ukojenie i pozwala staremu królowi odejść w spokoju. Nawet na jego twarzy, która przecież pozostaje nieruchoma przez cały spektakl, pojawia się cień uśmiechu. Magia teatru działa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji