Artykuły

Nie polemizuję z tradycją

Maciej Prus o swojej pracy reżyserskiej

Na scenie łódzkiego Teatru im. Stefana Jaracza odbyła się 25 bm. premiera "Dziadów". Role główne kreują: Mariusz Wojciechowski - Gustaw-Konrad, Mariusz Saniternik - Ksiądz Piotr, Kamila Semmler - Dziewica oraz Ewa, Małgorzata Rogacka-Wiśniewska - Rollisonowa, Ryszard Kotys - Senator. Autorem scenografii jest Andrzej Witkowski, muzyki - Janusz Stokłosa. Reżyseruje MACIEJ PRUS.

Każda wiadomość o przygotowywanej nowej inscenizacji "Dziadów" ożywia fale komentarzy, domysłów i nadziei. Ludzie teatru i ci widzowie, których nie zniechęciły scholastyczne analizy dzieła czekają na tę premierę, jak na prawdziwe święto. Czy łódzkie przedstawienie sprosta oczekiwaniom? W którym kierunku poszła koncepcja inscenizatora?

Na konferencji prasowej, zorganizowanej przez teatr Maciej Prus mówił m.in.:

- Próbę zrozumienia "Dziadów" podejmujemy dla siebie i dla widzów. Moim zdaniem, utwór ten, wielki i piękny swoją własną wielkością i artyzmem - jedynie banałem mogą być wszelkie porównania - nie funkcjonuje w naszej powszechnej świadomości tak, jak w świadomości innych narodów żyją największe dzieła ich klasyki. Szkoła zabija "Dziady" płytką, "pimkowską" analizą i zostawia w młodym odbiorcy mylny sąd -- przez swą trwałość stający się mniemaniem obiegowym i powszechnym - że jest to rzecz o oddaniu się ojczyźnie, w które niby w konieczność, w jakieś jedyne, z braku innego, wyjście (!) pchnął bohatera jego dramat miłosny.

A przecież "Dziady" to rzecz o tworzeniu i rozwijaniu się ludzkiej kondycji, o tragizmie poznawania świata i samego siebie, to wielki dramat myśli. Myśli bohatera nie rodzą się tu z emocji. To właśnie nadludzki i jedynie ludzki zarazem trud formułowania myśli budzi uczucia i sam staje się emocją. Właśnie w tym trudzie, dopiero w tym bólu rodzi się człowiek w pełni swego człowieczeństwa, wielki i silny dlatego, że rosnącą w nim potęgą myśli osiągnąć może taką nad sobą i swoim światem władzę, która daje możliwość samodzielnych wyborów, prawo walki i szansę zwycięstwa nad złem.

Szkolno-pimkowska tradycja interpretacji "Dziadów" nie daje szerokiemu odbiorcy najmniejszej nawet szansy dostrzeżenia w nich wizji tego właśnie procesu, który jest w ogóle najważniejszym działaniem, jakie człowiek może i musi podejmować. Cóż bowiem jest dla każdego z nas najistotniejsze, jak nie myślenie, cóż lepiej może pokazać nam jego wagę, znaczenie i sens?

Nie mam zamiaru "ułatwiać" zrozumienia "Dziadów". Nie mam zamiaru ich "upowszechniać". Chciałbym, po prostu, by inscenizacja jaką przygotowuję na łódzkiej scenie czyniła je dla widza dostępnymi, by jasne stało się intelektualne przesłanie, a czytelną - ich struktura.

Wbrew obiegowym sądom "Dziady" jawią mi się jako struktura zamknięta. Nie muszę chyba mówić, jak trudno jest wizji Mickiewicza nadawać konkretyzujący ją kształt sceniczny. Także i z tego względu, że mają "Dziady" wielką tradycję inscenizacyjną, a poszczególne ogniwa niemałego łańcucha kolejnych przedstawień - swoją teatralną legendą.

Swoim spektaklem chciałbym "przejrzeć się" - nie znajduję tu innego określenia na swój reżyserski zamysł - w inscenizacji Leona Schillera. Jego bowiem model teatru romantycznego budzi mój największy szacunek. A szacunkowi dorównuje uznanie, z jakim myślę o tym psychologicznym modelu romantycznej sceny, który stworzył Konrad Swinarski. Te dwa modele są dla mnie punktami odniesienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji