Artykuły

Kościół jak z Barei

Z wrocławskiego festiwalu Nowe Horyzonty felieton dla e-teatru pisze Witold Mrozek.

Nowo wybrany papież ma depresję - i nie chce wyjść do czekających na placu świętego Piotra wiernych. Potajemnie ucieka z Watykanu, błąka się po rzymskich ulicach incognito, odwiedza gabinet psychoanalityka. Nie wiedzą o tym kardynałowie, wciąż skoszarowani w Kaplicy Sykstyńskiej - konklawe się nie skończyło, lud nie poznał nowego biskupa Rzymu. Sytuację próbuje opanować rzecznik prasowy Watykanu, ukrywający prawdę o ucieczce swojego przełożonego. W tym czasie kardynałowie rozgrywają turniej siatkówki - w sutannach.

Tak wygląda "Habemus papam" - najnowszy film Nanniego Morettiego. Polskie media okrzyknęły go "kontrowersyjnym". Kilkoro moich lewicowych przyjaciół, obecnych na festiwalu Nowe Horyzonty, nazwało z kolei film "katolicką propagandą". Nie chcę tu obszernie recenzować tej produkcji - mogę tylko powiedzieć, że - choć promowana jako opowieść o depresji - jest kawałem świetnie zrobionej komedii. I że - mimo dostojnego łacińskiego tytułu - nie stanowi kolejnej hagiografii JP2. Czy jednak można powiedzieć, żeby był to film prokatolicki bądź wobec Kościoła krytyczny?

Wszystko zależy od tego, jak odbierzemy pokazanie kolegium kardynalskiego jako gromady oderwanych od rzeczywistości, poczciwych - ale też nieco pierdołowatych - staruszków. Patrząc z perspektywy tzw. katolików otwartych, film Morettiego mówić może o próbie wyjścia Kościoła z kryzysu, o słabości ułomnych ludzi budujących świętą wspólnotę etc. To obraz, nad którym poroztkliwiać się może na łamach "Gazety Wyborczej" Jan Turnau - oj, biedny papież-staruszek, co ze współczesnym światem dialog pragnie podjąć, chce wszystkich zrozumieć i reformy wprowadzać. A przytłacza go urzędniczy aparat kurii rzymskiej oraz sztywny, choć pociągający operowym pięknem, gorset watykańskiego rytuału. Budujmy więc katolicyzm z ludzką twarzą i pamiętajmy, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. I tak dalej, i tak dalej.

Jednak spanikowany papież i nieporadni kardynałowie niejednego mogą u nas razić. Kardynała w Polsce nie może zagrać byle kto. Najlepiej, by był to Andrzej Seweryn. Filmowe żarty, panie Moretti, można stroić sobie co najwyżej z poczciwego plebana, co na wsi siedzi u Pana Boga za piecem. Dlatego dystrybutor "Habemus papam" może być spokojny nie tylko o frekwencję, ale i wiele mocnych i krytycznych cytatów z prasy, w sam raz do materiałów prasowych.

Mniejsza już o licznie wydawaną w Polsce prasę katolicką - tytuły, które są w zasadzie organami diecezji czy zakonów. Ale co o "Habemus papam" napisze takie na przykład "Uważam Rze"? Najmłodszy tygodnik opinii, cudowne dziecko Pawła Lisickiego, bezkompromisowo krytykuje obecnych w szeregach kleru stronników partii rządzącej. Biskupów podejrzanych o współpracę z SB ściga nawet po ich śmierci - dziennikarze "URz" po śladach arcybiskupa Życińskiego pójdą i do piekła (gdzie widział ponoć niedawno hierarchę ksiądz Natanek). Jednak całego Kościoła - jako "twierdzy wartości" - bronią równie zaciekle. Obraz jego "widzialnej głowy" na kozetce może im się nie spodobać.

Często powraca pogląd, że polską prawicę (zresztą, lewicę czasem też - patrz: Leszek Miller i referendum akcesyjne) w Kościele katolickim pociąga przede wszystkim wymiar sprawnie funkcjonującej, stabilnej i powszechnie dostępnej instytucji - czyli czegoś, czego politycy sami nie umieją budować. A w "Habemus papam", choć instytucje kościelne pokazywane są w niewątpliwie ciepły sposób, to nie można powiedzieć, by funkcjonowały sprawnie i stabilnie. Kościół u Morettiego jest trochę jak PRL u przywoływanego do znudzenia Barei - pełen "absurdalnych" i "nieżyciowych" procedur, zupełnie nie przystający do współczesnych wyzwań. Pierwsze podejście do psychoterapii dopiero co wybranego papieża odbywa się pośród kręgu całego kolegium kardynalskiego, terapeuta otrzymuje długą listę rzeczy, o które pytać pod żadnym pozorem nie może - rodzina, seksualność, marzenia senne... Równie to sensowne, jak gra w siatkówkę w sutannie do kostek.

Ale ten obraz Kościoła nieudolnego zabawnego i zabawnego irytować może również tych, którzy chcieliby ograniczenia jego wpływów. Z tych mniej samych powodów, co komedie Barei antykomunistyczną prawicę. Reżyser może pokazywać sobie hierarchów kościelnych jako niegroźnych i nieudolnych, a zarazem sympatycznych starszych panów. Nie zmienia to jednak faktu, że ci wysocy urzędnicy pana B. wiele mogą w różnych zakątkach świata; szczególnie w tym, w którym przyszło nam żyć. I umieją z możliwości tych korzystać wyjątkowo skutecznie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji