Artykuły

Kraina zardzewiałych telewizorów

"Miarka za miarkę" w reż. Heleny Kaut-Howson w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Recenzja Joanny Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Miał to być Szekspir współczesny. Ale Szekspir został ledwie tknięty, lekko napoczęty, interpretacja prześlizguje się po powierzchni. A współczesność? No cóż, na scenie są telewizory i współczesne kostiumy

Scenografia jest wielce (aż nazbyt) znacząca - scenę otaczają metalowe ściany, które w głębi przechodzą w ażurowe konstrukcje z (chyba) szyn. Szyny tknięte są solidnie korozją, strugi rdzy spływają malowniczo po ścianach, zwłaszcza z wyciętych w nich otworów, w których tkwią telewizory. Tylna ściana sceny to kraty - a nad nimi ekran otoczony wyciętymi z metalu chmurami i zwieńczony takimż słońcem z powyłamywanymi i pokrzywionymi promieniami. Więzienie, świat zepsuty, moralność skorodowana, niebo unieważnione.

Żadnych niedomówień,

scenograf od razu podał na tacy interpretację. Jedyną niewiadomą (nie wiadomo, co się na nich pojawi) są ekrany - ale w trakcie spektaklu okazuje się, że ich funkcja polega na pokazywaniu tautologicznych, nijakich obrazków. Wędrówki po nocnych ulicach, gdy mowa o rozprzężeniu panującym w Wiedniu, kościelny witraż, gdy akcja przenosi się do klasztoru, portrety bohaterów - Angela, Izabeli, Księcia - w stosownych momentach. Bez tych obrazków można by się spokojnie obyć, nie tworzą one bowiem żadnego komentarza do rzeczywistości scenicznej. Sugerują jedynie współczesność, ale bynajmniej nie współczesną rzeczywistość, a modę teatralną. Projekcje i ekrany ostatnio często widuje się w teatrze, ale - jak to z modami bywa - u jednych reżyserów jest to haute couture, u innych - dom towarowy. W "Miarce za miarkę" jest

to second hand.

"Miarka za miarkę" to sztuka okrutna, przewrotna i piekielnie trudna. Nic w niej nie jest takie, jak się wydaje - cnota nie zostaje nagrodzona, nagrody okazują się karami, motywacje postaci są pokrętne, dylematy moralne nierozwiązywalne, czystość intencji natychmiast podważana, a dobre chęci wyrodnieją w zetknięciu się ze światem. A świat jest nieprzyjemny, wręcz obrzydliwy. W Wiedniu panuje rozprzężenie obyczajów. Postaci komediowe to rajfur, pijak, samozwańczy policjant, kat, właścicielka burdelu. Jeszcze najprzyzwoiciej ze wszystkich zachowuje się nadzorca więzienny. Główni bohaterowie też nie są przyjemni. Książę, który przekazał władzę Angelowi, udał, że wyjechał i w przebraniu mnicha śledzi jego poczynania, jest sadystycznym manipulatorem. Skazany na śmierć za cudzołóstwo Claudio chętnie by wepchnął siostrę w objęcia Angela, by uratować życie. Surowy i cnotliwy Angelo dybie na cnotę Izabeli i okazuje się interesownym oszustem. Izabela, nowicjuszka zakonna, broniąc swej czci, skazuje na śmierć brata, a jego ciężarną kochankę na okrutną samotność.

Helena Kaut-Howson powiedziała o "Miarce za miarkę": "Jest pełna paradoksów i bulwersujących sprzeczności. Jest pokrętna w obrazie stosunków międzyludzkich, bowiem pokazuje je w sposób, w jaki są one rzeczywiście pokrętne". Tyle że sił (artystycznych) potrzebnych do wydobycia i pokazania na scenie owych paradoksów i sprzeczności zabrakło. Spektakl jest chłodny i nijaki, Szekspir został sprowadzony do płaskiego psychologizowania, z którego aktorzy - mimo widocznych wysiłków - nie mogą się wydobyć. Słuchając słów Szekspira, można sobie wyobrazić porażający spektakl. Ale towarzyszące słowom obrazy sceniczne są tylko ich bladą ilustracją. Zresztą i ze słowami nie jest najlepiej, bo często ich po prostu nie słychać, co jest również zasługą muzyki braci Olesiów, która oprócz zagłuszania kwestii nie spełnia żadnej funkcji. Jest równie nijaka i chaotyczna jak całe przedstawienie.

Trudno mówić tu o aktorstwie

Bronią się właściwie tylko komediowe etiudy Macieja Jackowskiego (Łokieć, samozwańczy, a głupawy stróż porządku), Rafała Dziwisza (Nadzorca, poczciwy poeta), Bartka Kasprzykowskiego (Szumowina, rozkosznie rozchwiany pijaczek). Pozostali aktorzy, owszem, starają się tworzyć sugestywne postaci, ale bez reżysera nigdy się to nie udaje. Nie udało się i tym razem. Trudno też w tej sytuacji orzec, czy Szekspir zabrzmiał współcześnie. Miał szansę, ale tylko on, nie przedstawienie Heleny Kaut-Howson.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji