Artykuły

Letni Dyndała i jego krowa kontra Europejczycy

"Grzegorz Dyndała" w reż. Martello Frangivetriego na Scenie Letniej Teatru Wybrzeża w Pruszczu Gdańskim. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Molier napisał "Grzegorza Dyndałę" na zlecenie dworu francuskiego, z okazji ukończenia przez Ludwika XIV wojny z Flandrią. Reżyser Martello Frangivetri przerobił komedie z okazji prezydencji Polski w Unii. U Moliera bogaty chłop Grzegorz Dyndała przez próżność i snobizm żeni się z córką szlachcica, który dla pieniędzy wydaje ją za Grzegorza. Po ślubie jest jednak lekceważony i pogardzany przez swoich utytułowanych teściów i młodą żonę szlachciankę, która go zdradza bez skrupułów.

W nowej wersji nierówności między Grzegorzem Dyndałą a teściami, państwem de Dupeck oraz żoną Anielą wynikają z tego, że oni są Europejczykami, a on prostym chłopem.

Toteż na scenie wyrósł stóg siana ze sztucznym bocianem, a za sceną prawdziwa krowa, rycząc, protestowała przeciwko nadużywaniu Moliera. Moim zdaniem, ryczała niesłusznie, gdyż mimo pewnych nielogiczności i dziwactw (natrętne nawiązywanie do Unii Europejskiej) spektakl jest świeży i dowcipny. Bawi niezmiennie Jerzy Gorzko - służący Lubin - w nowej wersji pojawiający się jako gadatliwy komandos. Zapamiętamy też kapitalną scenę, gdy Pan de Dupeck, w tej roli Krzysztof Gordon, płaszczy się przed fatygantem córki, fatygantem, ale... Europejczykiem.

To trzeba koniecznie zobaczyć. Tak jak i scenę, gdy po próbie buntu wobec małżonki (Joanny Bogackiej) Pan de Dupeck zsuwa się prawie z krzesła, robiąc się mary, malutki, a ona... rośnie.

Seksu w tym spektaklu co niemiara, co chwila ktoś wchodzi pod zakryty stół na schadzkę. Pełne erotyzmu okazało się nawet mycie biało-czerwonych ścian obory. Umownych i dowcipnych sytuacji jest wiele. Często uśmiechamy się, ale też wzruszamy. Bo choć Molier kpi z Dyndały, prostaka, który wziął sobie żonę z pańskiego, przepraszam, europejskiego domu, to jednak, gdzieś tam w głębi serca współczuje biedakowi. Nic dziwnego, wszak sam był mężem młodej i pięknej Armandy. Wiemy, że gdy Molier grał Dyndałę, a Armanda Anielę, niejeden kochaś zasiadał na widowni.

"Grzegorz Dyndała, czyli mąż pognębiony" to pozornie błaha komedia, walka o to, kto ma rządzić w domu i małżeńskim łożu, ale jak to u Moliera bywa, granica między komedią a dramatem niekiedy się zaciera. W tytułowej roli zobaczyliśmy Krzysztofa Matuszewskiego. Grał naturalnie, z pewnym dystansem do postaci. Tylko Armanda, jego piękna żona (Anna Kociarz), była chyba z innej sztuki. Ale co tu marudzić, przedstawienie podobało się widzom. Na premierowy spektakl na Scenie Letniej Teatru Wybrzeże w pruszczańskiej Faktorii przybyło wielu widzów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji