Artykuły

Teatr jest gdzie indziej

IV Festiwal Wybrzeże Sztuki w Gdańsku ocenia Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Na zakończonym w niedzielę (10 lipca) IV Festiwalu Wybrzeże Sztuki najlepiej wypadli reżyserzy z "nazwiskami" - przede wszystkim Grzegorz Jarzyna i Jan Klata. Nie obyło się jednak bez paru efektownych klap

Gdański festiwal ciągle poszukuje swojej formuły. Wydawało się, że została ona znaleziona w zeszłym roku, kiedy to w ramach imprezy pokazano tylko trzy tytuły, ale przygotowane przez najważniejszych polskich reżyserów: Krystiana Lupę, Krzysztofa Warlikowskiego i Grzegorza Jarzynę. W tym roku jednak spektakli mogliśmy obejrzeć więcej, bo aż siedem, a do przedstawień głośnych i uznanych dołączyły tytuły "lekkie i przyjemne". Okazało się to nie najlepszym pomysłem.

Teatr poszukujący

Swoją klasę na Wybrzeżu Sztuki potwierdzili reżyserzy o wyrobionej marce: Grzegorz Jarzyna, Jan Klata oraz - częściowo - Maja Kleczewska.

"T.E.O.R.E.M.A.T." Grzegorza Jarzyny wg Piera Paolo Pasoliniego z TR Warszawa to przede wszystkim popis mistrzowskiej reżyserii. Jarzynie, mimo do bólu realistycznej i trącącej myszką scenografii, udało się stworzyć nowoczesny teatr: z fenomenalnym operowaniem światłem, hipnotycznym, powolnym rytmem, przemyślanym i dopracowanym ruchem scenicznym oraz doskonałym aktorstwem (na szczególne wyróżnienie zasługuje Jan Englert i - przełamująca swoje filmowe emploi - Danuta Stenka). Wbrew sławie spektaklu zawiodła nieco sama fabuła: metaforyczna opowieść o dezintegracji rodziny (lub szerzej: stosunków międzyludzkich) oraz potrzebie transgresji, z biegiem spektaklu zmienia się w dosłowną i nieszczególnie ciekawą historię obyczajową. Jednak perfekcyjna strona formalna do końca zawłaszcza uwagę widza.

Pomimo ascetycznej, utrzymanej w ciemnych kolorach strony plastycznej, dziesiątkami ciekawych pomysłów i wyśmienitych rozwiązań scenicznych wykazał się Jan Klata w "Utworze o Matce i Ojczyźnie" [na zdjęciu] Bożeny Keff z Teatru Polskiego we Wrocławiu. To teatr inteligentny, przewrotny, wciągający i efektowny, choć nie efekciarski. Reżyser swobodnie łączy odwołania do teatru antycznego, Biblii i tradycji Afryki ze współczesną popkulturą, dramatem osobistym bohaterki i historią Polski XX w., jednocześnie "spuszczając" sporo powietrzna z narodowych figur. Obraz tego - chyba najlepszego na festiwalu - przedstawienia dopełnia niezwykła, niczym nie skrępowana wyobraźnia reżysera, świetnie dobrana muzyka i efektowne aktorstwo.

Maja Kleczewska pokazała na Wybrzeżu Sztuki dwie inscenizacje tego samego tekstu - sztuki "Babel" Elfriede Jelinek. Pierwsza z nich przygotowana została w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, druga była dyplomem wydziału aktorskiego krakowskiej szkoły teatralnej. I o ile w pierwszym przypadku Kleczewskiej udało się stworzyć dzieło w pełni ukazujące szaleństwo tkwiące we współczesnych społeczeństwach zachodnich, stworzyć spektakl niepokojący, niełatwy w odbiorze, jednak ważny i dający do myślenia, to drugą inscenizację tekstu Niemki zabiło zbyt histeryczne aktorstwo i rażące niespójności formalne.

Śmieszne, choć nieśmieszne

Nurt "lżejszego" teatru na Wybrzeżu Sztuki reprezentowały dwie produkcje z warszawskich prywatnych scen: Och-Teatru Krystyny Jandy oraz teatru IMKA Tomasza Karolaka. I obie zdecydowanie zawiodły.

"Koza, albo kim jest Sylwia?" Edwarda Albee'ego z Och-Teatru w zamyśle miała chyba być tragifarsą obalającą społeczne stereotypy, ukazującą spustoszenie, jakie w rodzinie sieje zdrada. W efekcie zobaczyliśmy ani zabawną, ani tragiczną, stereotypową i nudnawą opowieść obyczajową, której trzon stanowiło - przepraszam za dosłowność - współżycie z kozą. Spektaklu nie uratował nawet grający główną rolę Piotr Machalica, a współreżyserka "Sylwii" Kasia Adamik na pewno o wiele lepiej czuje się za filmową kamerą niż w teatrze.

Nie lepiej wypadło "O północy przybyłem do Widawy, czyli opis obyczajów III" Mikołaja Grabowskiego z Teatru IMKA. Tekst skompilowany z przekazów z okresu króla Stanisława Augusta jest równie martwy jak ten polski władca, a rozwiązania sceniczne momentami przypominają kiepski teatrzyk licealny (aktorzy trzymający się za ręce tańczą w kółeczku i śpiewają piosenkę a la Piwnica pod Baranami).

Do tych dwóch realizacji - a nie dzieł Jarzyny, Klaty i Kleczewskiej - starał się równać Adam Orzechowski, reżyser "Willkommen w Zoppotach" Adolfa Nowaczyńskiego, festiwalowej premiery Teatru Wybrzeże. Największą słabością jest tu nawet nie porażająco nieciekawa inscenizacja, ale nienadający się w tej formie na jakąkolwiek scenę tekst.

Zamiast podsumowania

Tegoroczny Festiwal Wybrzeże Sztuki zbiegł się w czasie z dwoma innymi wydarzeniami. Pod koniec czerwca marszałek województwa pomorskiego przedłużył o kolejne pięć lat kończący się właśnie kontrakt dyrektora Wybrzeża Adama Orzechowskiego; 6 lipca w Warszawie nagrodzono laureatów ministerialnego XVII Konkursu na wystawienie polskiej sztuki współczesnej. Trzy wyróżnienia - z kilkunastu przyznanych - zdobył tam pokazywany na Wybrzeżu Sztuki "Utwór o matce i ojczyźnie" Klaty. A aż pięć nagród (w tym najważniejsze: za najlepszy spektakl i reżyserię) zdobył duet Paweł Demirski i Monika Strzępka.

Wielu z trójmiejskich widzów na pewno pamięta, że jeszcze pięć lat temu Teatr Wybrzeże miał w swoim repertuarze spektakle laureatów konkursu: "H." i "Fantazego" Klaty oraz "Kiedy przyjdą podpalić dom, to się nie zdziw", "From Poland with love" i "Wałęsę" Demirskiego (te dwa ostatnie w reżyserii Michała Zadary, kolejnej czołowej postaci dzisiejszego polskiego teatru). Te realizacje były pierwszymi, które Orzechowski obejmując stanowisko dyrektora Wybrzeża zdjął z afisza. - Pytanie raczej powinno brzmieć: czemu gramy go jeszcze te pięć razy? - mówił o "Fantazym" w wywiadzie z września 2006 r.

Ostatnie lata - oraz repertuar IV Festiwalu Wybrzeże Sztuki - pokazały, że ważny teatr nie powstaje już w Gdańsku, ale gdzie indziej: we Wrocławiu, Warszawie, Krakowie, a nawet w Wałbrzychu, Legnicy czy Bydgoszczy. Na pewno przełomem jest powrót na dużą scenę Wybrzeża wzgardzonego przed pięcioma sezonami Jana Klaty. Czyżby było to przyznanie się do błędu? W każdym razie liczę, że za rok, na V Festiwalu Wybrzeże Sztuki, zobaczymy przynajmniej jeden spektakl Pawła Demirskiego i Moniki Strzępki - laureatów ostatniego R@Portu, Konkursu na wystawienie polskiej sztuki współczesnej oraz Paszportu "Polityki".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji