Artykuły

Taniec czterech żywiołów na plaży

- "Fruu" to nietypowy spektakl plenerowy, bo jest "nieplenerowy": wymaga skupienia i wyciszenia. Wkurza mnie, że teatr uliczny to często atrakcja, muzyka, dymy, szczudła... Chcę pokazać, ze plenerowy spektakl może być ambitny i wymagający - opowiada tancerka i choreografka KATARZYNA CHMIELEWSKA przed premierą nowego spektaklu Teatru Dada von Bzdülöw.

Rozmowa z Katarzyną Chmielewską*

Mirosław Baran: Skąd się wzięło "Fruu"?

Katarzyna Chmielewska: - Pierwsza moja inspiracja to natura. Regularnie chodzę nad morze, kapie się, potrzebuję tego. Później zobaczyłam w magazynie "Sztorm" designerski projekt stroju "Fruu pack" Gosi Golińskiej. Postanowiłam wykorzystać go w nowym spektaklu i od tego się zaczęło.

We "Fruu" tańczysz z Anną Steller i Ulą Zerek, tancerkami w różnych okresie związanymi z Dadą. Jak się z nimi pracowało?

- Świetnie. Pracę nad "Fruu" zaczęliśmy jeszcze w styczniu, cały spektakl sobie powoli dojrzewał. Z Anią pracowałam już wielokrotnie. Zawsze wtedy miałam wrażenie, że mam trochę większe doświadczenie. A we "Fruu" spotykamy się już na całkowicie partnerskich warunkach. Ula jest też bardzo aktywna, choć ciągle jej kariera jest na innym etapie. Na scenie dotąd grałam z nią tylko w Edenie" i "Czerwonej trawie". W nowej produkcji postawiłam na to, że każda z nas jest nie tylko wykonawcą, ale i choreografem.

Na scenie zobaczymy trzy kobiety...

- Nie. Jest jeszcze muzyk Olo Walicki. Na początku faktycznie pracowałyśmy we trojkę, jednak z czasem Olo zaangażował się bardzo mocno w przedstawienie. W efekcie "Fruu" to kwartet. Olo przede wszystkim gra w spektaklu na kontrabasie i gitarze. Wchodzi też z nami w interakcję, choć nie tak mocno, jak muzycy SzaZy w "Caffé Latte". W "Caffé Latte" mamy na scenie trzech mężczyzn i jedną kobietę; we "Fruu" jest odwrotnie; w pewien sposób nasze nowe przedstawienie będzie odbiciem, negatywem tamtej realizacji. Poza tym "Fruu" rozpoczyna wideo Kamili Chomicz. Jesteśmy tam we trzy, akcja dzieje się w kuchni przy stole i nie tylko. To taka uchwycona codzienność, lekko podkręcona, która pokazuje nas w innym świetle, kontrastuje z resztą spektaklu.

Ostatnio pracowaliście przede wszystkim z Mikołajem Trzaską. dalczego tym razem Olo Walicki?

- Mikołaj Trzaska jeszcze nigdy nie grał z nami na scenie a bardzo lubię pracować z muzykami na żywo. Gdy w przedstawieniu nie ma za dużo filozofii, jasnej historii i teatru, to nad ruchem pracuje się dużo lepiej z żywą muzyką; ruch staje się pełniejszy, nie jest taki abstrakcyjny. W efekcie Olo wniósł do "Fruu" dużą świeżość.

Wspomniałaś o "filozofii i teatrze" w waszych przedstawieniach. Zwykle te elementy pojawiają się w realizacjach według koncepcji Leszka Bzdyla. Ty pracujesz inaczej?

- Faktycznie Leszek pracuje w inny sposób niż ja. On przychodzi z gotowym pomysłem i wypełnia go ruchem i obrazami, u mnie wszystko powstaje naturalnie, stopniowo, lubię odkrywać. Po mocnym ideowo "Le Sacre" czułam, że muszę odreagować. Choć nie jest też tak, że we "Fruu" nie ma żadnej idei. Jednak pojawiająca się tam psychologia postaci wynika bezpośrednio z ruchu, z ciała. W swojej pracy oparłyśmy się na czterech żywiołach, ja jestem powietrzem, Ania ziemią, Ula wodą a Olo - ogniem. Nie wychodziliśmy od psychologii, postacie budowaliśmy z tych żywiołów, natury, z ciała.

Premiera "Fruu" odbędzie się na plaży. To spektakl plenerowy?

- To specyficzna produkcja, nowa przestrzeń jest kolejnym doświadczeniem dla tego spektaklu. Premiera odbędzie się na plaży, ale już w połowie lipca gramy go na Fecie, w przestrzeni typowo miejskiej. Może też pojawić się w przestrzeniach zamkniętych, może w Centrum Św. Jana? A przedpremierowo pokazaliśmy go na Open'erze. "Fruu" to nietypowy spektakl plenerowy, bo jest "nieplenerowy" - wymaga skupienie i wyciszenia. Wkurza mnie, że teatr uliczny to często atrakcja, muzyka, dymy, szczudła... Chcę pokazać, ze plenerowy spektakl może być ambitny i wymagający.

Premiera "Fruu" odbędzie się w nowym centrum kultury - sopockiej Zatoce sztuki. Macie jakieś plany związane z tym miejscem?

- To ciągle pewna niewiadoma, choć łączymy duże nadzieje z Zatoką Sztuki. Przede wszystkim mogłaby być to przestrzeń warsztatowa. W Trójmieście, choć teatrów tańca jest dużo, to prawie nie ma warsztatów. Mamy nadzieję że będzie to rozpoznawalne artystycznie miejsce w Polsce i za granicą.

Planujecie już kolejne przedstawienia?

- Niestety tak. Mamy już nawet zdjęcie promocyjne do nieistniejącego jeszcze duetu z Leszkiem Bzdylem. Dzisiejsze czasy są okrutne, artysta musi wiedzieć wszystko z dużym wyprzedzeniem, na długo przed tym, zanim powstanie dzieło. Choć akurat z "Fruu" było inaczej; mam też nadzieję, że ten spektakl w nowych przestrzeniach będzie się rozwijał.

* Katarzyna Chmielewska - tancerka i choreograf, absolwentka Państwowej Szkoły Baletowej w Gdańsku i Performing Arts Research and Training Studios w Brukseli, współzałożycielka - razem z Leszkiem Bzdylem - Teatru Dada von Bzdülöw, autorka ruchu scenicznego do wielu spektakli dramatycznych.

Teatr Dada von Bzdülöw "Fruu", koncepcja Katarzyna Chmielewska, taniec i choreografia Katarzyna Chmielewska, Anna Steller i Ula Zerek, wideo Kamila Chomicz, muzyka Olo Walicki, kostiumy Gosia Golińska & Kasia Piątek. MCKA Zatoka Sztuki (Sopot, Łazienki Północne, ul. Mamuszki 14). Premiera (na zaproszenia) w środę o g. 19. Kolejne spektakle: 7-8 lipca i 19-20 sierpnia. W dniach 6-8 lipca przed "Fruu" pokazane zostanie solo Leszka Bzdyla "Bonsai".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji