Artykuły

Z dziejów honoru

Dramatów Sławomira Mrożka nie można sprowadzić do publi­cystyki. Szczególnie tej ukrywa­nej w alegorycznych figurach, dzielonych na dwie grupy, z któ­rych jedna musiała być czerwona. Dziś jest to oczywiste i wielka w tym zasługa Erwina Axera, który od lat Mrożka "odczarowuje" i uczy czytać na nowo. Także te sztuki, które jak "Ambasador", ła­two dawały się tłumaczyć na pu­blicystykę. Nad którymi ciąży wspomnienie inscenizacji odbie­ranych przez publiczność ale i przez władze, jako próby oporu. Jednak aby mógł powstać nowy "Ambasador", doświadczenie re­żysera musiało się spotkać z do­świadczeniem aktora.

Zbigniew Zapasiewicz od lat jest scenicznym rzecznikiem Pana Cogito. Jego Ambasador jest Panu Cogito zastanawiająco bliski.

"Ambasador" Axera i Zapasiewicza, wolny od ornamentyki, jak matowa scenografia Ewy Sta­rowieyskiej, jest eksperymentem przeprowadzanym na niezwykle subtelnej materii. Za pomocą in­strumentarium wziętego z polity­ki, filozofii, a nawet teologii na scenie badany jest honor. Sam w sobie, chociaż w ludzką sytuację wcielony. Obszar eksperymentu ograniczony został do gabinetu ambasady mocarstwa, które umiera naturalną śmiercią, w sto­licy mocarstwa, które dopiero dojrzewa w świetle idei zbawie­nia ludzkości. Problemy ideolo­giczne zredukowane są jednak do rozmiarów koniecznych dla po­wodzenia eksperymentu. Katali­zatorem jest groteskowa atmosfera, w której, jak już dawno zau­ważono, wszystko staje się jakby bardziej przejrzyste.

W "Portrecie" czy "Emigran­tach", Mrożek powtarza skutecz­ną dramaturgiczną metodę. Na­przeciwko siebie stawia postaci, które, chociaż skomplikowane, są jak zwierciadlane odbicia. Odkry­wają w sobie nawzajem miejsca do tej pory niedostrzegalne albo zniekształcone. Tak jest też w "Ambasadorze", chociaż tu rela­cja jest bardziej jednostronna.

Ambasador grany jest przez Zapasiewicza, zdaje się, z wielkim szacunkiem do postaci. Każdy je­go gest i każdy krok wydaje się naznaczony pewnością. Jednak natychmiast, wraz ze zgubioną spinką od mankietu, w sterylnie czystym gabinecie pojawia się niepokój. Spinka znajdzie się wreszcie, ale odejdzie żona, znik­nie rząd, zniknie państwo, które było jedynym pewności uzasa­dnieniem. Pozostanie tylko nie­proszony gość - azylant, które­mu własny kraj odmawia prawa do posiadania duszy. W kraju, gdzie od wszystkiego i wszystkich domaga się pewności, zabrania mu się wierzyć.

W rozmowie z uciekinierem, w której przywołana jest cała ar­gumentacja teologii negatywnej, teologii przeciwko dowodom na istnienie Boga, odebrane zostały Ambasadorowi nawet szczątki pewności. Uczy się więc od azy­lanta wiary, która jest pewności przeciwieństwem. Bo chociaż słynne zdanie Tertuliana nie pa­dnie, Ambasador mógłby wre­szcie powiedzieć: credo quia ineptum; wierzę, bo to jest niedorzeczne. Tylko, że przedmiotem jego wiary nie jest Bóg, ale wła­sny honor.

Niebezpieczne jest zbyt częste przywoływanie słowa honor. Mi­mo to Ambasador Zapasiewicza powtarza je często. Jakby za każ­dym razem wymawiał je po raz pierwszy, jakby dopiero uczył się jego znaczenia. Honor był dla nie­go sprawą codzienną. Teraz, gdy stał się wyłącznie kwestią smaku, świadomość bycia człowiekiem honoru okazała się jedyną możli­wą drogą zbawienia.

Kiedy na koniec za oknem po­wiewa flaga żałoby raczej niż triumfu, a Ambasador z pistole­tem siedzi na przeciwko drzwi, w jego nieruchomości jest już inna pewność. Pewność śmierci, która przecina każdy spór w coraz rza­dziej uzupełnianej o nowe przy­padki, historii honoru.

Każda interpretacja, w wypad­ku przedstawień Axera, wydaje się do nich dodana i skazana na subiektywność. Trudno nie po­wtórzyć, brzmiącego już dziś ba­nalnie, stwierdzenia, że Axer na­leży do reżyserów, którzy nie na­rzucają scenie swojej obecności i pozostają wobec przedstawienia w pozycji akuszerki. Może dlate­go, co zdarza się w teatrze coraz rzadziej, na scenie nie ma kon­fliktu pomiędzy aktorstwem i re­żyserią, reżyserią i tekstem. Mo­że dlatego w "Ambasadorze" nie ma ról słabych, możliwych do skwitowania w kilku słowach. A są wśród nich dwie wyjątkowe: Ambasador Zbigniewa Zapasie­wicza i Amelie Mai Komorow­skiej. Jednak, co chyba najważ­niejsze, Axer przywraca wiarę, że teatr może być jeszcze miejscem rozmowy, odnawiania sporów, które nie powinny wymykać się pamięci. Jak ten o honor i jego powolne, wraz z ostatnimi wy­znawcami, umieranie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji