Artykuły

Uważaj, to mroczna gra

"Mroczna gra albo historie dla chłopców" w reż. Karoliny Maciejaszek w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Pisze Paulina Nodzyńska w Gazecie Wyborczej - Zielona Góra.

Spektakl Teatru Lubuskiego "Mroczna gra albo historie dla chłopców" ujawnia, jak łatwo stać się ofiarą czyjejś wyobraźni. I robi to w sposób dosadny, ociekający mocnym słowem

Po komedii "Po prostu Leon po prostu", Teatr Lubuski powraca w swoim drapieżnym, prowokującym stylu. Językiem młodych przemawia nowy spektakl "Mroczna gra albo historie dla chłopców" Carlosa Murillo. Nad całością czuwa Karolina Maciejaszek, absolwentka warszawskiej Akademii Teatralnej. Realizacja w Zielonej Górze to jej pierwsze kroki w reżyserii.

"Mroczna gra" to rzecz o manipulacji, ukrywaniu tożsamości, zabawy uczuciami drugiego człowieka. A o te najłatwiej w internecie. To w końcu przestrzeń, która kusi wolnością i nieodczuwalnymi konsekwencjami. Ktoś powie: "Ja tego nie czuję, to nie moje problemy". Problem jednak nie jest nowy. To język jest nowy. Internet to tylko pretekst, by pokazać ciemną stronę duszy.

W czeluście "mrocznej gry" wprowadza nas Nick, narrator opowieści i jej uczestnik w jednym. Początkiem podłej zabawy staje się ogłoszenie, na jakie trafia w sieci. W lawinie wulgarnych anonsów, ten o treści "Chcę się zakochać", brzmi jakoś dziwnie, niedzisiejszo. - Zabawmy się - myśli Nick. I uruchamia parszywą grę, grę na emocjach i uczuciach. Nick od stóp do głów, z mistrzowską precyzją, kreuje w swojej wyobraźni postać Rachel. Fikcyjna dziewczyna staje się ucieleśnieniem marzeń i oczekiwań Adama, szesnastolatka, który tę śmiałą prośbę o miłość wygłosił. Z czasem Nick wprowadza do "życia" Rachel kolejne postacie, wymyśla nowe "fakty". Zabawa trwa. Jego marionetka, Adam, posłusznie daje się uwieść coraz to nowym pomysłom, przystaje na kolejne zasady. Gra toczy się dopóki... A zresztą. Lepiej zobaczyć, niż przeczytać.

Spektakl przywodzi na myśl głośną "Salę samobójców" Jana Komasy. W obu mamy rzeczywistość wirtualną, nastolatków i potężną siłę manipulacji. O ile jednak film był pokazywany szkołom jako element ostrzegawczy, w przypadku "Mrocznej gry" trudno mówić o wartości edukacyjnej. Teatr nie tyle sygnalizuje, że internet jest zły, ile punktuje parszywe cechy ludzkiej natury. Oczywiście film też, ale wyraźniej niż "Mroczna gra" wskazuje na sieć jako ich źródło.

Spektakl wprawdzie od mocnych scen i słów nie stroni, ale nie sięga po aż tak drastyczne środki jak "Sala samobójców". Wątpię, by wpłynął na pochłoniętych internetem nastolatków typu "nolife".

Aktorzy grają sprawnie. Widać, że czują tekst. Spektakl ciągnie właściwie duet: Ernest Nita i Dawid Rafalski. Pozostałe postacie to wytwory wyobraźni Nicka, przywoływane zza przyciemnionych płyt. Znakomite wejście Hanny Klepackiej, która skutecznie rozbawia rolą groteskowej nauczycielki pani Spiegel, by za chwilę wzruszyć zatroskaną matką Nicka.

Warto przyjść na "Mroczną grę", nie tylko dlatego, by jak w ironicznym monologu pani Spiegel "przejrzeć się w lustrze, odnaleźć złe strony swojej duszy i zmienić je". Polecam ten spektakl niekoniecznie młodym widzom, choć to poniekąd "grupa docelowa". Przeciwnie, na "Mroczną grę" wysiałabym właśnie teatralne wygi. Niech się przekonają, jak zielonogórski teatr się zmienia, w jakim idzie kierunku, jak eksperymentuje. Jest ryzyko, że stwierdzą: "stało się, świątynia nie mówi już po naszemu". Inni, po scenie pocałunku dwóch facetów, mogą nawet się obrazić i publicznie powiedzieć: "ja takiego teatru nie akceptuję".

Tu ciśnie się jednak pewien truizm, choć do bólu prawdziwy jak się nie rozwijasz, stoisz w miejscu. Teatr Lubuski zaczyna poszukiwać nowych form, nie ucieka przed wyzwaniami nowej rzeczywistości. I ja to akceptuję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji