Artykuły

Mistrzowie

Każda nowa rola Tadeusza Łomnickiego jest wy­darzeniem teatralnym. Bodaj od Krappa w sztuce Samuela Becketta, przez Feuerbacha Dorsta, Boha­tera w "Kartotece" Różewicza, Kościuszkę w "Lekcji polskiego" Bojarskiej, po ostatnio zagraną rolę ko­medianta Bruscona w nie granej dotąd na polskich scenach sztuce Thomasa Bernharda, tworzy artysta galerię wspaniałych kreacji.

Jego wielkie role z ostatnich lat mają w sobie coś z naturalnego w twórczości dojrzałego aktora podsumo­wania. Ale owo podsumowanie nie ma przecież wiele wspól­nego z powtarzaniem czego­kolwiek. Wprost przeciwnie, odnieść można wrażenie, że Łomnicki wykorzystuje wspa­niały owoc własnego talentu i dorobku, jest ciągle zaska­kująco odkrywczy, niespokoj­ny i niepokojący. Że ciągle jest nowy i jakby "ostatecz­ny" jego stosunek do sprawy, aktorstwa, postaci i że to w gruncie rzeczy decyduje, o sile i intensywności oddziały­wania Łomnickiego. Ciągle teatr jest jego wielkim ży­wiołem, a każda rola przy­nosi mu sporo szans na no­we odkrycia, które, jak w sztuce Bernharda, z najwięk­szą zachłannością wykorzy­stuje. Coraz częściej przede wszystkim w fascynujących monologach, które budują jego role, wadzi się z włas­nym życiem, z losem, z za­wodem, z teatrem, z partne­rem, z publicznością, z auto­rem, z reżyserem, z powagą i śmiesznością, trwałością i ulotnością, tragedią i komizmem, wzniosłością i trywial­nością; ale jak i w ostatniej roli, staje przede wszystkim wobec nieuchronnego i doj­mującego poczucia mijające­go czasu. Coraz częściej, sam na scenie, toczy swoją "grę" z publicznością o jakiś sta­teczny byt teatru, zawodu, artysty, człowieka. I im bar­dziej wokół niego wszystko wydaje się względne tym więcej w nim pasji i prawdy w mówieniu ze sceny rzeczy ważnych i ostatecznych. Jak­by rozpadowi rzeczywistości chciał przeciwstawić siłę i niewzruszoność swojego trwania.

Współtwórcą, reżyserem ostatniej roli Łomnickiego jest Erwin Axer, który na­wiasem mówiąc, wprowadza na scenę Współczesnego, dru­giego po "Święcie Borisa", Bernharda. Przez ponad dwadzieścia lat Łomnicki i Axer pracowali razem we Współ­czesnym. Tworzyli w nim, jak choćby w "Muchach", "Karierze Artura Ui", "Trzech siostrach", czy we wspólnym "Kordianie" w Narodowym, wiele wybitnych spektakli, które wyznaczały skale war­tości dla całego współczesnego teatru polskiego, a potem przechodziły często do histo­rii.

Temperament aktorski Łom­nickiego zawsze jakby po trosze wyłamywał się ze spo­kojnego, zintelektualizowanego teatru Axera. Dawało to na scenie najczęściej bar­dzo dobry efekt szczególnego uzupełniania się. Po trosze jak teraz w Bernhardzie, kiedy to precyzyjnej analizie reżyserskiej, wynikającej ze wspaniałej analizy literackiej Axera, przydaje Łomnicki swoją dynamikę, barwę, wewnętrzny rytm i takie "ostateczne" odczuwanie rze­czywistości, które bardzo czę­sto wchodzi w szczególny "dialog" z axerowską ironią, względnością, autokomentarzem, przydając wspólnej twórczości, szczególną drama­turgię wewnętrzną. Obaj mi­strzowie sceny, jakby wza­jemnie "komentują" swoje postępowanie na scenie, two­rząc na trudnym skądinąd "Komediancie" szczególną partyturę dla nie spotykanej już dziś w naszych teatrach mistrzowskiej roboty na sce­nie.

We Współczesnym zawsze było dużo dobrej pracy. Trochę umownie, po cichu, obchodził w tych dniach teatr swoje czterdziestolecie. Faktycznie rocznica przypadała 10 września ubiegłego roku, kiedy to w 1949 Teatr Ka­meralny z Łodzi pod kierow­nictwem Michała Meliny i Erwina Axera zmienił miasto i nazwę. Teraz chodziło za­pewne o obecność na jubi­leuszowym afiszu spektaklu Axera, może właśnie z Łom­nickim.

Ten teatr w całej swojej hi­storii zawsze należał do czoło­wych scen w kraju. Dla wielu przez lata był po prostu naj­lepszym teatrem. Z tą sceną kojarzą się wspaniałe przedstawienia Jerzego Kreczma­ra ("Czekając na Godota", "Dożywocie"), Konrada Swinarskiego ("Opera za trzy grosze", "Czarowna noc", "Zabawa"), Aleksandra Bardiniego ("Jan Gabriel Borkman"), Zygmunta Hubnera ("Zmierzch długiego dnia", "Grupa Laokoona"), Macieja Prusa ("Wiśniowy sad", "So­nata widm"), a nade wszyst­ko wiele spektakli samego Axera, który swoją osobo­wością zdecydowanie zdomi­nował trzydzieści lat działal­ności Współczesnego. Dał teatrowi klasę, styl i filozo­fię. Mówiono, że teatr jest z inspiracji "literacki", z ducha "intelektualny", z rozwiązań artystycznych "kameralny", ale najistotniejsze wydaje się to, że że względu na szcze­gólne "zbliżenie" na aktora, miał on zawsze bardzo "ludz­ki" wymiar. Owo usytuowa­nie aktora przed insceniza­cją oznaczało często tyle, że człowiek ważniejszy miał być od wszelkich systemów, za­biegów zewnętrznych, misty­fikacji. I ta cecha decydowa­ła o tym, że Współczesny zawsze bronił naszej "euro­pejskości" w rozmaitych na­szych rodzimych odchyleniach na rzecz azjatyckiego pano­wania systemu nad człowie­kiem.

Jakże dobrze pamięta się wybitne role Ireny Eichlerówny, Zofii Mrozowskiej, Haliny Mikołajskiej, Antoni­ny Gordon-Góreckiej, Ryszar­dy Hanin, Barbary Ludwiżanki, Stanisławy Perzanowkiej, Henryka Borowskiego, Mieczysława Czechowicza, Tadeusza Fijewskiego, Józefa Kondrata, Jana Englerta, Andrzeja Łapickiego, Wiesła­wa Michnikowskiego, Jana Kreczmara, Czesława Wołłejki, Zbigniewa Zapasiewicza.

Nie tylko jednak przedsta­wienia, ale także cały sposób funkcjonowania tego teatru znamionował zawsze jego klasę. To bodaj jedyny w po­wojennych dziejach teatr, którego wieloletni dyrektor i twórca przygotował i wprowadził swojego następcę Ma­cieja Englerta w poczuciu za­pewnienia sensownej konty­nuacji. Czas pokazał, że na­stępca niczego nie zmarno­wał. Pewnie, że jest to tro­chę inny teatr. Innym wy­zwaniom musiał stawiać czo­ło. Spotkał się z inną dra­maturgią i inną publicznoś­cią. Wiele idei axerowskich Englert kontynuuje. Ma do tego własne, bardzo czułe poczucie czasu. Od "Mistrza i Małgorzaty" stał się nie tylko następcą Axera, ale i wybitnym kontynuatorem najnowszej historii Współ­czesnego.

Szczególnie dzisiaj, gdy wielu ludzi teatru potraciło głowy i w żaden sposób nie mogą sobie znaleźć miejsca w teatrze, ani pomóc teatro­wi w odnalezieniu się w rze­czywistości, wobec publicz­ności, warto przypatrywać się i analizować jak to robili i robią od czterdziestu lat mi­strzowie ze Współczesnego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji