Artykuły

Różewicz z niespodzianką

Drugi dzień konkursu przyniósł spektakl naprawdę "festiwalowy". "Białe małżeństwo" przywiezione przez Ryszarda Majora i Teatr Współczesny ze Szczecina poruszyło widownię (długotrwałe oklaski), dostarczyło materiału do dyskusji i polemik dla teatralnych kibiców zapamiętają je zapewne jurorzy. Szczupłe ramy recenzji pozwalają tylko na bardzo ogólne i najważniejsze konstatacje. Przede wszystkim jest to bardzo żywy, dobrze zrytmizowany wewnętrznie, bogaty stylistycznie spektakl. Zagrany - z nielicznymi wyjątkami - sprawnie i ciekawie. Ważne role grali: Dziadka - Michał Lekszycki, Pauliny - Danuta Stenka i Bianki - Anna Januszewska, przy czym w wypadku obu pań jest to konsekwentne rozwijanie: wzbogacenie postaci o kolejne elementy "procesu dojrzewania". Przedstawienie jest bardzo wierne literze tekstu (nie do końca, o czym niżej): wprowadzona na scenę postać mistrza ceremonii (Klemens Myczkowski) nazywa i porządkuje poszczególne obrazy różewiczowskiej przypowieści, a podawanie didaskaliów pozwala na unikniecie wizualnych drastyczności, które musiałyby pojawić się w innym przypadku. Pozwala ten zabieg także na redukcje oprawy scenograficznej do niezbędnego bardzo funkcjonalnego minimum. Jan Banucha operuje właściwie wyłącznie sprzętami - rekwizytami, głębią sceny, tonacją i barwą świateł. Podobnie muzyka Andrzeja Głowińskiego, wyraźnie ilustracyjna dramatyczna sentymentalna, ironiczna.

Wszystkie powyższe elementy wprzęgnięte są w koncepcje reżyserską czyli sferę sensów. Inscenizacja Ryszarda Majora dowodzi, że w dużym stopniu "Białe małżeństwo" wyrasta z Gombrowicza - oczywiście nie w warstwie licznych stylizacji (tu przeważa romantyzm i przełom wieków), ale w relacjach między postaciami, w stosunku do konwencji, w obecności sekwencji "realistycznych ale nie realnych".

Przedstawienie bliskie też jest stylistycznie gombrowiczowskim realizacjom Ryszarda Majora. Wydaje się przy tym, że Major podejmując różewiczowską problematykę koncentruje sie na dwóch jakby "sposobach" dojrzewania dziewcząt do ról biologicznych czy społecznych: proces ten u Bianki przebiega bardzo wewnątrz, poprzez zamykanie się, cofanie w siebie - aż do ostatecznego finału - decyzji. Inaczej u Pauliny czyniącej kolejne próby, poddającej egzaminowi siebie i otoczenie, prowokującej, konsumującej kolejne doświadczenia. Od tego miejsca finału zaczynają się rozbieżności miedzy realizacją Majora a literą tekstu. Punkt dojścia Paulinki w dramacie - to scena z Beniaminem: u Majora Paulinka ląduje w objęciach pijanych weselników w tle, całkowicie z nimi tożsama. Bianka w dramacie - zawarłszy mariage blanc - pozbywa się strojów niczym gombrowiczowska Albertynka, by zadeklarować swoje niezależne od płci człowieczeństwo. Major dopisuje w tym miejscu Różewiczowi jeszcze jedną scenę: naga Bianka wprzęga się w drewniane jarzmo usiłując pociągnąć podpięty do niego stół z weselnikami. Beniamin nie wkłada głowy w swoja ramę i Bianka podejmując zadanie ponad siły, upada... Mocny to finał i chyba zgodny - na piętrze rzeczywistości - z filozofa autora "Pułapki".

Dziś toruńska publiczność ma do wyboru dwa spektakle konkursowe: "Węzeł" Aleksandra Gelmana pokazywany przez teatr z Białegostoku (sala Baja, godz. 20.00) i Stanisława Tyma "Kapelusz" oraz "Zielony dym" orientowane przez teatr z Elbląga również o godzinie 20.00 w Teatrze im. Horzycy. W tym miejscu dodajemy informacje o spektaklach, które przeznaczone są dla widzów kupujących bilety w kasie teatru. Na niektóre przedstawienia bilety można jeszcze nabyć, z reguły jednak na II balkon.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji