Artykuły

Pokusa

- Nie wyobrażam sobie uprawiania tego zawodu tylko poza sceną. Jestem szczęśliwa, że trafiłam do zespołu Teatru Współczesnego. I marzę o wielkiej dramatycznej roli. Bardzo na nią czekam - mówi aktorka ANNA CZARTORYSKA.

Skończyła studia, dostała etat w teatrze i rolę w serialu. Ale magisterium obroniła rok później. Pisała o aktorskich paktach z diabłem. Zarzeka się, że sama żadnego cyrografu nie podpisze. Bo i czym? Krew w jej przypadku to trudny temat. No i czarta ma w nazwisku. Anna Czartoryska.

Anna Czartoryska w mediach to głównie pochodzenie i życie prywatne. A przecież kilka ciekawych ról ma pani na koncie. - Niestety, tym żyją dzisiaj media. O swoim życiu prywatnym niemal nic nie mówiłam, a i tak jest komentowane przez brukowce i portale plotkarskie. Zainteresowanie budzi też moje nazwisko, jakoś to rozumiem, więc parę razy opowiedziałam, jaki mam do tego stosunek. Ale wydawało mi się, że o pewnych sprawach powiem raz i wystarczy. A do mnie ciągle wracają te same pytania...

To pogadajmy o pani. Niedawno skończyła pani warszawską Akademię Teatralną.

- Tak, szkołę skończyłam dwa lata temu, ale magisterkę oddałam z rocznym opóźnieniem, dyplom mam więc dopiero od września zeszłego roku. Pamiętam, jak stałam z przyjaciółmi przed drzwiami komisji i żartowaliśmy z tego ceremoniału. Konieczność odpowiadania na pytania wydawała mi się absurdalna. Byłam zupełnie na luzie, od roku pracowałam w teatrze, kręciłam seriale, a swoją pracę magisterską znałam niemalże na pamięć. Myślałam: ot, formalność, ostatni egzamin w życiu.

No tak, jak trema to tylko przed wejściem na scenę.

- A skąd! Też mi się tak wydawało, dopóki nie weszłam na obronę. Byłam zaskoczona swoją reakcją, nagle pojawił się stres, napięcie, histeryczne zbieranie myśli. Znałam odpowiedź na większość pytań, ale momentami trudno było zapanować nad emocjami. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Nawet bardzo! Obroniłam się na sześć z wyróżnieniem.

Może nie trzeba było tyle zwlekać? Co tam taka magisterka: 25 stron tekstu, 10 stron cytatów, 10 przypisów, bibliografia i z głowy!

- Pewnie tak, ale mnie mój temat naprawdę wciągnął. Na tyle, że w pewnym momencie poczułam zmęczenie materiałem. A jeszcze mój tata za każdym telefonem dopytywał się: "Córeczko, a jak twoja magisterka?". Chciałam, żeby był ze mnie dumny, więc zawzięłam się i napisałam 250 stron.

Matko, to jakaś cegła! Pani to pewnie prawdziwa córeczka tatusia...

- No pewnie. A jaki temat wybrałam, ha!

Umieram z ciekawości!

- "Aktorskie pakty z diabłem". Taka zabawa, sporo przykładów z muzyki, literatury, filmu, bo i "Mefisto", i "Dziecko Rosemary". Interesowałam się tym tematem, kiedy jeszcze studiowałam muzykologię, czytałam o Paganinim i o gitarzyście Robercie Johnsonie. Każdego dnia podejmujemy ważne decyzje, a aktor jest szczególnie narażony na pokusy: tu sława, tam pieniądze. A przecież pracujemy na własnych emocjach, nietrudno o jakieś rozchwianie, czasem przydałaby się jakaś nadnaturalna siła...

Frapujące. A jakież to pokusy może diabeł zaoferować kobiecie, która ma i urodę, i inteligencję, i powodzenie, i niezły start w zawodzie?

- Pokus w tym zawodzie, choć niekoniecznie zaraz diabelskich, jest wiele. Szkoła przygotowała nas przede wszystkim do pracy w teatrze, a tutaj za każdym rogiem czyha nęcąca wizja dużych pieniędzy czy łatwej rozpoznawalności. Wystarczy pójść na bankiet, nachapać ról w serialach, a jeszcze lepiej w kolejnych telewizyjnych show zrobić nazwisko, nakręcić reklamę...

No, rozpoznawalności nie sposób pani odmówić.

- Doceniam tę złośliwość. A wracając do pokus: nie zarzekam się, że nie wezmę kiedyś udziału w takich produkcjach, ale na razie konsekwentnie odmawiam. Uczę się dopiero zawodu i staram się go traktować poważnie. To nie jest czas na odcinanie kuponów od rozpoznawalności zdobytej przez kilka serialowych ról. Odmowa wymaga czasem pewnej odwagi, zwłaszcza że jestem w gorącej wodzie kąpana i trudno mi się zdobyć na cierpliwość.

Odwagi pani nie brakuje, ma pani za sobą premierę monodramu i to bardzo ambitnego.

- Ten projekt rozrastał się w trakcie pracy nad nim. Zaczęło się od pomysłu na recital. Zawsze chciałam śpiewać, marzyłam o bardzo autorskiej, osobistej wypowiedzi. Wybrałam kilka

piosenek i przyniosłam je reżyserowi Waldkowi Raźniakowi. I to on pokazał mi przetłumaczone przez siebie pamiętniki Jeleny Bułhakowej. Połączyliśmy wybrane przeze mnie piosenki z tym materiałem i tak powstała "Morfina", monodram muzyczny. Teatr Roma od razu podchwycił nasz pomysł i przyjął nas na swoją scenę. A Jelena to fascynująca postać. To ona była pierwowzorem Małgorzaty. Wierzyła, że jej miłość do Bułhakowa jest diabelską pokusą. Jakoś ten diabelski temat wisi nade mną!

Też myślę, że byłaby pani idealną Małgorzatą w jakiejś współczesnej adaptacji powieści Bułhakowa... Najlepiej filmowej, bo przecież teatr nie daje nieśmiertelności.

- A jednak nie wyobrażam sobie uprawiania tego zawodu tylko poza sceną. Jestem szczęśliwa, że trafiłam do zespołu Teatru Współczesnego. I marzę o wielkiej dramatycznej roli. Bardzo na nią czekam.

A zaniosła już pani dyplom do teatru?

- Nie, jeszcze nie. A trzeba?

Nie wiem, może wskoczy pani do wyższej grupy płacowej? Choć czy to ma znaczenie przy teatralnych pensjach...

- Tak pan myśli? Zastanowię się nad tym. To mi przypomina, że musiałam na starcie donieść różne dokumenty, między innymi zaświadczenie lekarskie, do którego trzeba było zrobić badanie krwi. A ja strasznie boję się igieł! Sam pan widzi, że nie jestem stworzona do podpisania cyrografu.

Fakt, trzeba by utoczyć kilka kropli. Ale proszę pomyśleć o profitach! Nie wiadomo tylko, czy ciemne siły akceptują błękitną.

- Pan znowu swoje. A ja wiem jedno. Nie zrobię wszystkiego w tym zawodzie. Nie podejmę się niczego, czego bym się wstydziła, czego sama nie chciałabym oglądać ani też niczego, co byłoby nacechowane ideologicznie. I błękitna krew nie ma tu nic do rzeczy. Liczy się dla mnie po prostu elementarna przyzwoitość. Poza tym już mówiłam, że boję się ukłuć.

Anna Czartoryska Aktorka młodego pokolenia

Absolwentka warszawskiej Akademii Teatralnej (2009), aktorka warszawskiego Teatru Współczesnego, gdzie można ją obecnie oglądać w przedstawieniu "Gran Operita".

Gościnnie w Teatrze Roma występuje w monodramie "Morfina" w reżyserii Waldemara Raźniaka. Zagrała także w serialach "Przystań", "Dom na rozlewiskiem", "Miłość nad rozlewiskiem", "Nowa" i "Ojciec Mateusz".

Jest córką Stanisława Czartoryskiego, byłego ambasadora RP.

Więcej informacji na jej stronie: http://annaczartoryska.info

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji