Artykuły

Pięć lat z "Yotamem"

Na scenie Teatru Nowego JOLANTA JACKOWSKAa Jackowska od pięciu lat prezentuje tekst Navy Semel "Yotam". W środę i czwartek na Małej Sali dwa ostatnie przedstawienia. Rozmowa z aktorką.

W monodramie "Yotam" Żula przeżywa jedną noc i całe życie. Jej 6-letni syn rano pójdzie pierwszy raz do szkoły. Jest cudowny, ale inny, to dziecko z zespołem Downa. Matka boi się i ma nadzieję. Renata Sas: Tytułowy Yotam miałby dziś 11 lat...

- Tyle, co mój syn Michał, ale na szczęście nie mam problemów Żuli - mówi Jolanta Jackowska.

Monodram zebrał wiele nagród, m.in. na festiwalach: we Wrocławiu, Belgradzie, Egerze - i stał się twoim powrotem do zawodu.

- Debiutowałam w Teatrze Jaracza na trzecim roku studiów, w "Zbrodni i karze" w reżyserii Leszka Wosiewicza. Potem wędrowałam po różnych scenach, a gdy straciłam pracę w łódzkim Teatrze Powszechnym, nie grałam przez cztery lata.

Ale będąc rzecznikiem prasowym Teatru Nowego zyskałaś sobie duże uznanie w dziennikarskim gronie, a to nie zdarza się często.

- Skończyłam podyplomowe studia public relations, byłam przygotowana do takiego zajęcia i już chyba pożegnałam się

ze sceną...

...choć najważniejsze to grać?

- Czy może być inaczej?

Powrót monodramem o tak trudnym wątku nie budził twoich obaw?

- Zaryzykowałam, zachęcona przez Joasię Niedzielską ze Stowarzyszenia Arteriae. Pracowałam z Karoliną Szymczyk-Majchrzak, a w przygotowaniach do monodramu aktorowi nikt nie ukradnie sympatii reżysera, bo ma go tylko dla siebie.

Grałaś "Yotama" po polsku i po angielsku...

- Nie zapomnę spektaklu w Szwecji. Tam publiczność reagowała z większą otwartością, w sposób bardzo naturalny traktując refleksje Żuli. Za dowód, że monodram zrobił wrażenie, poczytuję sobie reakcję kierowcy, który odbierając mnie z lotniska oświadczył, że nie ogląda żadnych przedstawień. Przekonałam go. Potem powiedział, że zrobiłam mu krzywdę, bo było to przeżycie i teraz już będzie musiał chodzić do teatru.

"Yotam" ma ogromnie dużo ciepła i humor, a do tego pomysłową scenografię i dobrą muzykę łódzkiej grupy L.Stadt. Czy któreś z przedstawień szczególnie utkwiło ci w pamięci?

- Grałam przed widownią, na której siedziały osoby z Downem i ch rodziny. Był we mnie niepokój przed scenami, w których opowiadam dowcipy o Downach, ale oni śmiali się najgłośniej. Dla nich to jest zwyczajność, a ja ją tylko odczarowałam.

Wróciłaś do zawodu, grasz w "Metodzie Gronholm", "Mordzie", "Złodzieju", /"Transferze"; czy planujesz kolejny monodram?

- Nie wiem. Znajomi zachęcają, bym wykorzystała historie, pod które jako lektor już siódmy sezon podkładam głos w serialu dokumentalnym "Kobiety, które zabijają". Marzy mi się obfitość ól i wcieleń. Ale teraz, rozstając się z "Yotamem", bardzo zapraszam na te ostatnie spotkania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji